Joanna Mazur była wytykana palcami, wyśmiewana. "Dzieci szydziły ze mnie, podkładały nogi"
Joanna Mazur jest niewidoma, ale niepełnosprawność nie przeszkadza jej w osiąganiu sukcesów sportowych. Bardzo dobrze radzi sobie też w "Tańcu z gwiazdami". Jednak w dzieciństwie przeżyła koszmar.
Joanna Mazur nie urodziła się niewidoma. Wzrok traciła od dzieciństwa - najpierw borykała się z niedowidzeniem, by w końcu stać się osobą niewidomą. Pomimo problemów chodziła do szkoły, uczyła się. I chociaż korzystanie z książek lub uczestniczenie w lekcjach było dla niej trudne ze względu na ułomność, to nie niepełnosprawność była najgorsza. Mazur dużo gorzej wspomina kontakty z rówieśnikami. Dzieci były dla niej okrutne. Zamiast pomóc koleżance, robiły wszystko, aby pokazać jej, że nie jest nic warta. Joanna Mazur o swoich wspomnieniach z dzieciństwa opowiedziała w "Vivie!".
- Nie miałam odpowiednich książek, a wstydziłam się używać lupy. A dzieci względem siebie bywają okrutne, więc mnie przezywały, szydziły ze mnie, podkładały nogi. Byłam wytykana palcami i wyśmiewana. To było dla mnie niezwykle bolesne.
Na domiar złego dziewczynce nie pomagali nauczyciele.
- Niestety, w szkole w Szczucinie, do której chodziłam, choć byłam w klasie integracyjnej, dawali pełne przyzwolenie na takie zachowania i tym samym pokazywali uczniom, że nie ma w tym nic złego. Pomagała mi jedna z koleżanek, ale kiedy z jakiegoś powodu nie pojawiała się w szkole, był koszmar.
Pedagodzy w szkole w Sczucinie nie potrafili dostosować metod nauczania do specyfiki niepełnosprawności Joanny. Jednak zamiast starać się to zrobić, postanowili... sprawdzić, czy Mazur nie jest opóźniona w rozwoju.
Zobacz także: Joanna Mazur dostała potężne wsparcie. Komentuje
- Przeżyłam (...) moment grozy, kiedy moja szkoła w Szczucinie wysłała mnie na badania psychologiczne, licząc na to, że da się mi obniżyć poziom nauczania i dostosować do opóźnionych dzieci, gdyby testy wykazały u mnie niski iloraz inteligencji. Na szczęście badania wypadły pomyślnie, potrzebowałam tylko dostosowania metod nauki.
Mama Joanny postanowiła zabrać córkę z placówki, zapisała ją do szkoły dla niewidomych i słabo widzących w Krakowie, 140 kilometrów od domu. Dziewczyna była zachwycona. Nauka szła jej na tyle dobrze, że z niej nie zrezygnowała - skończyła studium masażu, zrobiła licencjat z promocji zdrowia, skończyła studia magisterskie z pedagogiki terapeutycznej.
Zobacz także: Joanna Mazur dostała klucze do nowego mieszkania. Skomentowała wyjątkową niespodziankę
Brzmi świetnie, jednak i tu Mazur musiała mierzyć się z uprzedzeniami.
- Krakowski AWF nie przyjął mnie na studia, bo lekarz wykonujący badania uznał, że nie dam sobie rady. A ja pracowałam jako masażystka w przychodni i w hotelu, trenowałam lekkoatletykę i dojeżdżałam w weekendy na uczelnię do Łodzi, gdzie studiowałam pedagogikę.