Jan Suzin nie mógł się z tym pogodzić. Byłby wściekły na dzisiejszą telewizję
Legendarny spiker TVP uchodził za wzór elegancji, inteligencji i klasy. Po latach okazuje się, że nie znosił pracy w telewizji.
29.05.2021 08:48
Jan Suzin słynął z nienagannej polszczyzny, niskiego głosu i doskonałej prezencji. Całe swoje życie zawodowe spędził na ulicy Woronicza, w budynku Telewizji Polskiej, gdzie pracował przez 41 lat. Po raz ostatni można było oglądać go na antenie 26 listopada 1996 r., po czym przeszedł na emeryturę.
Niedawno do księgarń trafiły zapiski prezentera "Nieźle się zapowiadało", w których wiele uwagi poświęcił swoim przemyśleniom o pracy w telewizji. Okazuje się, że Suzin nie miał dobrego zdania o tym medium, jak i jego odbiorcach.
"Chciałbym Państwa przestrzec. I to nie tyle przed jakimś konkretnym programem, ale przed całą telewizją. Przed jej szkodliwym na człowieka działaniem. (...) Siedzimy godzinami przed migotliwą lampą - bo to jest naprawdę tylko lampa - i gapimy się w nią jak sroka na blaszaną łyżkę. Przestajemy samodzielnie myśleć! Bo głupstwo powiedziane z ekranu nabiera wagi dekretu. Przecież to oczywista bzdura" - pisał.
Jan Suzin z biegiem lat coraz bardziej nie mógł pogodzić się z pełnieniem roli "miłego pana", który zachęca do oglądania wszystkiego, co poleci mu szefostwo.
"Nie potrafiłem wciskać moim odbiorcom tak zwanego kitu. Nawet w sytuacjach krytycznych, kiedy urzędowo obligowano mnie do promowania lichoty, robiłem to podświadomie tak, że na moim obliczu widać było podobno wszystko jak na dłoni" - wyznał.
Po odejściu z TVP przyznał, że decyzja o emeryturze być może była przedwczesna, ale nie mógł już znieść tego, że w latach 90. w telewizji liczyły się już tylko reklamy i wyniki oglądalności. Miał bardzo niepochlebne zdanie o nowych pracownicach TVP.
- Dziś tych młodych gwiazdek jest tyle, że ja ich nie rozróżniam. Poza tym... ich polszczyzna! Ręce opadają. Co te panienki wygadują? - powiedział w wywiadzie dla "Newsweeka".
Mimo że przez wiele lat Jan Suzin był jedną z najpopularniejszych gwiazd TVP zarabiał niewiele. Cały czas dorabiał jako lektor filmowy oraz konferansjer. Wdowa po prezenterze Alicja Pawlicka w rozmowie z Dorotą Koman dołączoną do książki "Nieźle się zapowiadało" potwierdziła, że "Janek w telewizji zarabiał grosze". W efekcie jego emerytura wynosiła nieco ponad tysiąc złotych.
"Cóż, gdybyśmy żyli teraz, mając tamtą sławę, bylibyśmy bogatymi ludźmi" - dodała.
W ostatnich latach życia Jan Suzin zmagał się z ciężką chorobą. Jego żona musiała zrezygnować z grania w teatrze, aby się nim zajmować.
"Nie mogłam równocześnie ratować go i grać. Wiele lat był ciężko chory. Zaczęło się to w 2003 roku. Umarł w 2012 r. Szpitale, lekarze, szpitale, lekarze, szpitale, lekarze. Świetnie się maskował. Długo był jeszcze wyprostowany, dobrze się trzymał, chodził uśmiechnięty... A potem... jakby się zapadł w sobie. Nie chciał już do szpitali, był w domu" - wspomina wdowa.