Trwa ładowanie...

Jako 6-latek trafił na plan "Dużych dzieci". dziś zdradza kulisy show

Miał zaledwie 6 lat, gdy został jedną z gwiazd programu "Duże dzieci". Prowadzone przez Wojciecha Manna show TVP2 zyskało ogromną popularność, a jego mali bohaterowie rozpoznawalność. Po latach Robert Walkiewicz ujawnia kulisy show.

Mali uczestniczy programu "Duże dzieci"Mali uczestniczy programu "Duże dzieci"Źródło: AKPA
d1rbfu7
d1rbfu7

W 2005 r. na antenie "Dwójki" ruszył program "Duże dzieci", którego gospodarzem był Wojciech Mann. Polegał on na tym, że mali, wygadani uczestnicy w wieku od 6 do 9 lat byli podpytywani przez prowadzącego i wypowiadali się na rozmaite, często bardzo trudne tematy. Rozmowom przysłuchiwali się zaproszeni goście, którzy później ujawniali się przed dziećmi.

Program cieszył się dużą popularnością, prowadzony był przez jednego z najbardziej cenionych dziennikarzy w Polsce, a zapraszani do studia goście byli znani z pierwszych stron gazet. Nic więc dziwnego, że dużą część publiczności stanowiły dzieci, które marzyły o występie w show.

Tak, też było z Robertem Walkiewiczem, który dziś postanowił wyjawić kulisy "Dużych dzieci". Przygodę z telewizją rozpoczął jako 6-latek. O przesłuchaniach do programu dowiedział się z telewizji i namówił rodziców na casting. Jak wyglądał nabór kilkuletnich dzieci do programu TVP2?

- Kiedy stanąłem przed "ławą jurorską", zaczęli zadawać mi pytania. Byli ciekawi przede wszystkim tego, dlaczego uważam, że jestem interesujący - wspominał Walkiewicz w rozmowie z "Plejadą". - To dość trudne pytanie dla 6-letniego dziecka, więc mówiłem o tym, co mi się wydawało, że odróżnia mnie od innych: że urodziłem się w innym kraju, że potrafię mówić w dwóch językach - po polsku i po chorwacku, i że to chorwacki jest moim pierwszym językiem. Tyle wystarczyło, żebym przeszedł dalej - podsumowuje.

d1rbfu7

Ojciec Roberta był polskim ambasadorem w Chorwacji, natomiast mama rodowitą Chorwatką. - [...] mój ojciec bardzo chciał, żebym urodził się w Warszawie, a mama się zgodziła. W styczniu chcieli wrócić do Polski, lecieli przez Budapeszt. Niestety, spadło tyle śniegu, że lot do Warszawy został odwołany, a ja urodziłem się na Węgrzech" - wspomina Walkiewicz.

Robert Walkiewicz w programie "Duże dzieci" TVP
Robert Walkiewicz w programie "Duże dzieci"Źródło: TVP

Żadnej taryfy ulgowej

Mali bohaterowie programu "Duże dzieci" nie mogły liczyć na taryfę ulgową i szybko poznały gorzki smak show biznesu. Kilkuletni uczestnicy spędzali długie godziny na planie i nie byli traktowali tak samo, co dało się wyraźnie odczuć. Tylko niektóre dzieci mogły liczyć na pomoc stylistów, a ich udział w show był różnie wynagradzany.

d1rbfu7

- Mimo że mieliśmy po kilka lat, zdjęcia trwały cały dzień, po 8-10 godzin. Nie były skracane. Nie powiedziałbym, że mogliśmy liczyć na specjalne traktowanie. Wojciech Mann, który prowadził program, wybrał sobie trzy osoby, które faktycznie były "zatrudnione" na specjalnych warunkach. Moi rodzice dostawali za mój udział w programie 100 zł za odcinek, wyróżnione dzieci miały stawkę nawet 5 razy wyższą i mogły liczyć na pomoc stylistów, makijażystów. My byliśmy zdani na siebie - wyznaje Robert.

Równi i równiejsi

Okazuje się, że zróżnicowane wynagrodzenia to tylko tzw. wierzchołek góry lodowej. Roberta Walkiewicza rozczarował nie tylko sam pobyt na planie, ale i odcinek, który został później wyemitowany.

d1rbfu7

- Co do samego programu, mam mieszane uczucia. Większość dzieci była tłamszona, nie pozwalano nam dojść do głosu. Całe nagrania skupiały się na tej trójce, która mówiła cały czas. Wciąż staram się myśleć o udziale w "Dużych dzieciach" jak o fajnej przygodzie, ale z pewnością bycie jednym z rekwizytów, które mają robić tło wyróżnionym dzieciom, nie było dobre - opowiada i dodaje, że trudno mu było pogodzić się z tą sytuacją.

- Bywałem z tego powodu smutny i przybity. Nie awanturowałem się, należałem do tych grzecznych dzieci, które nie chcą problemów, ale zwyczajnie nie czułem satysfakcji z nagrywania tego programu. Czasem powiedziałem coś fajnego, ważnego dla mnie. Potem czekałem cały tydzień na odcinek, żeby to usłyszeć, pokazać bliskim, a ostatecznie okazywało się, że mnie wycięli - podsumowuje.

Mali uczestnicy nie byli traktowani jednakowo AKPA
Mali uczestnicy nie byli traktowani jednakowoŹródło: AKPA

Przytaczana kilka razy przez Walkiewicza "wybrana trójka dzieci" mogła liczyć nie tylko na lepsze warunki finansowe, dłuższy czas antenowy, czy opiekę stylistów. Najpopularniejsi bohaterowie programu byli też izolowani od reszty.

d1rbfu7

- Grupa tych "wybranych dzieci" była wyalienowana. Nie spędzała zbyt wiele czasu z nami. To nie była oczywiście ich decyzja, tylko reżysera i producenta. Do nikogo nie mam żadnych pretensji, ale bardzo wcześnie poznałem nierówności show-biznesu - opowiada Robert Walkiewicz.

Ida Nowakowska jest gwiazdą TVP. Pamiętacie jej początki w show-biznesie?

Nierówności z jakimi Robert spotkał się na planie skłoniły go do podjęcia decyzji o odejściu z "Dużych dzieci".

d1rbfu7

- Z programu odszedłem. Była to moja decyzja. Czułem się przytłoczony tym, że spędzałem na planie od ośmiu do dziesięciu godzin, a w godzinnym programie było pokazane może 30 sekund moich wypowiedzi. Podział był taki: 20 minut Wojciech Mann, 20 minut gość programu, 15 minut trójka wybranych dzieci, a ostatnimi pięcioma minutami musiały podzielić się pozostałe dzieci - wyznaje.

Dalsze losy dziecięcej gwiazdy

Udział w programie mocno zniechęcił Roberta do show-biznesu. Choć miał wszystko by kontynuować "karierę" w telewizji postanowił zupełnie zmienić kierunek. Jago pasją jest piłka nożna i muzyka. Jednak obie te rzeczy traktuje to raczej jako hobby. Dziś ma 22-lata i dość trzeźwo myśli o przyszłości.

d1rbfu7

- Kończę studia. Wybrałem kierunek finanse, rachunkowość i ubezpieczenia na Uniwersytecie Warszawskim, a podanie o przyjęcie na uczelnię złożyłem w trakcie imprezy nad Wisłą. Nietypowy kierunek dla kogoś, kto jest po szkole muzycznej czy uprawia sport - przyznaje.

W wywiadzie nie chce zdradzać zbyt wiele na temat swojej prywatności. O jego życiu osobistym też niewiele można dowiedzieć się w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się głównie zdjęciami z podróży.

- Życiowe doświadczenia, mimo młodego wieku, nauczyły mnie, żeby nie dzielić się kulisami życia prywatnego z odbiorcami w Internecie. Sytuacje z ostatnich lat, kiedy różne osoby obrzucały mnie błotem w sieci, wywołując falę hejtu, pokazały mi, że nie warto. Przede wszystkim chce chronić przed tym swoich bliskich, żeby nie musieli przeżywać tego co ja, kiedy różnego rodzaju groźby i życzenia śmierci zasypywały mi skrzynkę odbiorczą w mediach społecznościowych - wyznaje Robert Walkiewicz w rozmowie z "Plejadą".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1rbfu7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1rbfu7