"Informacja zwrotna". To mogło się nie udać. A mamy najlepszy polski serial Netfliksa
"Informacja zwrotna" to najnowszy polski serial Netfliksa, który od 15 listopada można oglądać na platformie. W tej adaptacji powieści Jakuba Żulczyka odnajdą się fani mocnych i ponurych kryminałów. A widzowie szczególnie lubiący, jak Arkadiusz Jakubik gra zmagających się ze sobą bohaterów, będą czuli się jak ryba w wodzie.
15.11.2023 | aktual.: 15.11.2023 09:45
Powieści Jakuba Żulczyka to dobry materiał na seriale. Przekonaliśmy się o tym po raz pierwszy w 2018 r., gdy HBO pokazało "Ślepnąc od świateł". Nagle okazało się, że w Polsce da się zrealizować neo-noirowy kryminał na niezłym poziomie. To dzieło do dziś urzeka stylizacją (Warszawa trochę w stylu Gaspara Noego czy Nicolasa Windinga Refna, skąpana w neonach i stroboskopach) i uroczym przerysowaniem (role gangsterów w wykonaniu Jana Frycza i Janusza Chabiora).
Teraz za sprawą Netfliksa możemy zobaczyć inną książkę Żulczyka na małym ekranie. Gigant streamingowy zaadaptował "Informację zwrotną", utwór przez wielu uznawany za najlepsze osiągnięcie Żulczyka. I, co tu dużo mówić, jest to najprawdopodobniej najsolidniejsza polska produkcja tej platformy do tej pory.
Zobacz: Informacja Zwrotna | Oficjalny zwiastun | Netflix
Choć nie tak ostentacyjna formalnie jak "Ślepnąc od świateł", "Informacja zwrotna" przynajmniej aktorsko robi większe wrażenie, bo jest lepiej zbalansowana. Tamten serial cierpiał z powodu potwornie drętwej roli Kamila Nożyńskiego. Tu tego problemu już nie uświadczycie, bo wcielający się w alkoholika Marcina Kanię Arkadiusz Jakubik przede wszystkim potrafi grać.
Co zrozumiałe, obecność Jakubika w obsadzie może nasuwać skojarzenia z filmami Wojciecha Smarzowskiego. Aktor nieraz przecież wcielał się u niego w postacie będące za pan brat z wódą. Ale jeżeli ktoś zakłada, że zobaczy na ekranie coś podobnego do "Pod Mocnym Aniołem", to się srogo rozczaruje. Żulczyk to nie Pilch, więc materiał źródłowy to kompletnie inna bajka. Nawet jeśli pojawia się trochę pijackich sekwencji, to stanowią one tylko jedną z części składowych fabuły.
Kania rzecz jasna jest zlepkiem banałów - obraz alkoholika w polskiej kulturze jest w końcu tak wszechobecny, że nie da się już wyjść z czymś oryginalnym w tym temacie. Ale Jakubik sprawia, że nie myśli się zbytnio o tym podczas seansu.
No właśnie, obraz alkoholika. Widzowie nieznający oryginału mogą nie wiedzieć, że fabuła skupia się głównie na Kani, byłym muzyku rockowym, który niby już nie pije, ale jego myśli krążą głównie wokół gorzały. Tak się składa, że bohater był nawalony, gdy ostatni raz widział swojego syna Piotra przed zaginięciem. Kania nie może sobie przypomnieć, o czym wtedy rozmawiali. Desperacko próbuje odnaleźć syna, ale tkwiące w nim demony niczego nie ułatwiają.
Żulczyk określił "Informację zwrotną" jako (anty)kryminał, w którym właściwą tajemnicą nie jest odpowiedź na pytanie, co się stało. "Może to nigdy nie jest żadna tajemnica" - stwierdził. Pisarz wplótł własne doświadczenia z piciem, stąd w powieści pełno jest fragmentów związanych np. z terapią - uczestnicy w grupie opowiadają m.in. o swoich zmaganiach z uzależnieniem i otrzymują potem tytułową informacją zwrotną.
W adaptacji wybrzmiewają obie rzeczy - z jednej strony to mroczny kryminał, gdzie stopniowo odgrzebywane są przerażające fakty, a z drugiej strony to zapis piekła, jakie człowiek funduje sobie za sprawą używek.
Trzeba jednak nadmienić, że scenarzysta Kacper Wysocki w paru miejscach inaczej porozkładał akcenty w stosunku do powieści. Pewnych rzeczy się pozbył (nie ma m.in. wątku z Kruszynką czy pewnej przemowy z zakończenia), inne sensownie przyciął (mniej tu nocnej odysei po Warszawie, wątek z reprywatyzacją nie jest tak rozciągnięty). Dzięki temu intryga wydaje się mięsista i dobrze rozplanowana - nie ma zwlekania w narracji, wszystko rozwija się w odpowiednim tempie.
Zmiany dokonano także w kwestii monologu Kani, który w serialu nie jest tak dominujący jak w książce, gdzie, jak przystało na niewiarygodnego narratora, bohater jednocześnie czaruje, rozśmiesza i obrzydza czytelnika. To sprawiło, że niemal całkowicie wyparował czarny humor (zapomnijcie o żartach ze Zbigniewa Ziobry) - Netflix postawił na bardziej jednostajną tonację.
W tym wszystkim odniosłem jednak wrażenie, że Kania w wersji Jakubika wypada sympatyczniej niż pierwowzór. Tu na pewno pomógł fakt, że aktor ma twarz poczciwego everymana, z którym łatwo się utożsamiać. Nawet jeśli w pewnym momencie zaczynamy go nienawidzić, gdzieś tam ciągle potrafi wzbudzić empatię.
Fani książki nie powinni być rozczarowani, tym, co zobaczą. Wciąż jednak mówimy o adaptacji bardzo wiernej, gdzie dosłownie są cytowane fragmenty z dzieła Żulczyka. Owszem, treść jest skondensowana, ale nie da się inaczej oddać w pięciu odcinkach historii rozpisanej na ponad 500 stron. Powiedziałbym nawet, że Wysockiemu udała się nie lada sztuka.
A ci, którzy nie znają powieści, mogą wyciągnąć jeszcze więcej z "Informacji zwrotnej" - to po prostu serial dobrze skrojony pod podłą aurę, jaka panuje obecnie w naszym kraju. Nie bez wad, ale Netflix coraz lepiej zaczyna sobie poczyniać z polskimi produkcjami. Oby tak dalej.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Czasie krwawego księżyca" i prawdziwej historii stojącej za filmem Martina Scorsese, sprawdzamy, czy jest się czego bać w "Zagładzie domu Usherów" i czy leniwiec-morderca ze "Slotherhouse" to taki słodziak, na jakiego wygląda. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.