Wywołali skeczem skandal. Fanatycy PiS‑u już zaczęli atak
Od dawna polski kabaret nie wywołał takich emocji. Ale kiedy "wypłynął" skecz wrocławskiego kabaretu Neo-Nówka, w którym przy wigilijnym stole wychodzą na jaw podziały między Polkami i Polakami, zrobiło się gorąco. - Nie nastawialiśmy się na kontrowersje - tłumaczy jeden z członków grupy Roman Żurek w rozmowie z WP.
02.08.2022 | aktual.: 02.08.2022 13:25
Przemek Gulda, Wirtualna Polska: Wasz skecz o wigilii robi furorę. Skąd się wziął, bo przecież nie jest nowy?
Roman Żurek, kabaret Neo-Nówka: To prawda. Nie jest nowy, ale ma taką formę i strukturę, że bardzo łatwo go uaktualniać i dopełniać nowymi treściami. Powstał na potrzeby programu "Kazik sam w domu", który graliśmy w latach 2016-2018. To była historia kamienicy, w której mieszkali ludzie z bardzo różnymi problemami. Ten akurat skecz opowiadał o bliskich, którzy spotykają się przy wigilijnym stole i okazuje się, że wcale nie są sobie bliscy.
Jak to się stało, że wróciliście do tego pomysłu sprzed ponad pół dekady?
Budowaliśmy program na specjalną trasę, za sprawą której świętowaliśmy 20-lecie swojej działalności. Założenie było takie, żeby przygotować zupełnie nowe odsłony naszych starych, bardzo lubianych skeczy. To, że "Wigilia" musi się znaleźć w tym zestawie, wiedzieliśmy od samego początku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale przecież wiedzieliście też, że w dzisiejszej sytuacji w Polsce, to się musi skończyć skandalem. Czemu zdecydowaliście się na to mimo wszystko?
Nie zastanawialiśmy się nad tym, nie nastawialiśmy się na kontrowersje. Kiedy graliśmy to przed laty, czuliśmy, że bardzo podoba się ludziom. Łatwo się odnaleźć w tej sytuacji: każdy był kiedyś na takiej kolacji, która zamienia się w wielką kłótnię, każdy zna kwestię skomplikowanych relacji rodzinnych i wewnętrznych podziałów. Zresztą, paradoksalnie: ten skecz jest przecież właśnie o tym, jak bardzo jesteśmy podzieleni za sprawą tego, co robią i co nam wmawiają politycy. To, co się dziś wokół niego dzieje, jest tylko kolejnym na to dowodem.
Wielu ludzi zarzuca wam radykalizm, wulgarność. Co wy na to?
No cóż. Po pierwsze: nie owijamy w bawełnę. Nigdy nie owijaliśmy. Kabaret jest przecież właśnie trochę po to: żeby mówić mocnymi słowami, czasem nawet nieco przesadzać. To się w pełni mieści w konwencji tego gatunku. Kabaret jest po to, żeby radykalnie wyśmiewać pewne elementy rzeczywistości. Tak jak kiedyś królewski błazen - też się nie hamował, mówił, co myśli o świecie, takie było jego zadanie, a król go cenił, nawet jeśli czasem słyszał od niego rzeczy trudne do przyjęcia. Po drugie: wulgaryzmy? Co tu dużo gadać: mówimy językiem, którym mówią ludzie. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie użył takich słów.
Na reakcje nie musieliście chyba długo czekać?
Rzeczywiście. Od razu zrobiło się dość gorąco. W internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy. Mocnych komentarzy.
Wylał się hejt?
Oj, wylał. Choć były w zasadzie dwa rodzaje reakcji. Jedna to zachwyty, gratulacje i gorące podziękowania. Słowa w stylu "szacun", "duma". I tych, na szczęście, było zdecydowanie więcej. Drugi biegun to natomiast bardzo niecenzuralne określenia. Wyzywano nas od najgorszych.
A poszło to dalej? Ktoś wstawał podczas waszych występów na żywo i was zagłuszał? Ustawiały się protesty pod salami, w których gracie?
Nie, nic z tych rzeczy. Co tylko pokazuje, że większość osób, które tak bezwzględnie nas krytykuje, nie chodzi na nasze występy, nie zna zbyt dobrze tego, co robimy. Dowiedzieli się tylko skądś, pewnie z internetu, że "walimy w PiS", więc nas w ciemno atakują. Czasem nawet nie oglądając w ogóle tego skeczu.
Ale rzeczywiście "walicie w PiS"? O to wam chodziło?
Ależ skąd. To jeszcze inna kwestia - ci, którzy nas krytykują, często zupełnie nie rozumieją, o co nam chodziło w tym skeczu. A on jest przecież o tym, jak dzielą nas politycy, niezależnie od nazwy partii i koloru sztandarów. Nie uderzamy w partię rządzącą jako taką. Krytykujemy tylko to, jak głęboko zasiała złe emocje w społeczeństwie - przenoszą się nawet na grunt relacji rodzinnych. Ale ten przekaz się nie przebija, co pokazuje, w jak szczelnych bańkach informacyjnych żyjemy. Politycy karmią nas tym, czym chcą i sterują naszymi poglądami. I wymagają od nas, żebyśmy zajmowali stanowisko, wybierali stronę. Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam.
Według tej logiki, wy jesteście teraz całkowicie po stronie opozycji. Czy tak rzeczywiście jest?
Ależ skąd. Za czasów SLD mieliśmy skecz o tym, jak pijany prezydent Aleksander Kwaśniewski pisze orędzie do narodu. Za PO wyśmiewaliśmy prezydenta Bronisława Komorowskiego, opowiadając o jego spotkaniu z Obamą. A żeby pokazać, że nie jesteśmy po niczyjej stronie, najlepiej przytoczyć przykład naszego skeczu opartego na Teleexspressie - "wykopywaliśmy" tam polityków. Dziś w internecie można znaleźć przeróbki, których dokonują osoby z obu stron politycznego sporu: niektórzy "wykopują" Tuska, inni - Kaczyńskiego.
Neo-Nówka -"Wigilia 2022" - Bez Cenzury (NOWOŚĆ)
Nie boicie się, że za sprawą tej afery stracicie dużą część publiczności?
Nigdy nie myślimy o tym, co robimy, w takich kategoriach. Koniunkturalizm to coś, co w ogóle nie pojawia się w naszej działalności. Jesteśmy szczerzy, nikt nami nie steruje, nie mówi nam, co mamy robić, z kogo się śmiać. Jesteśmy całkowicie niezależni. I wiemy, że nasza publiczność to docenia. Nie wydaje nam się więc, żeby widzowie się od nas odwrócili za ten skecz, który jest ważnym wyrazem naszego programu.
Jakie są jego najważniejsze założenia?
Po pierwsze: znaleźć dystans wobec samych siebie, żeby umieć się z samych siebie śmiać. Po drugie: przełamać te wszystkie skrajne podziały. Po trzecie wreszcie: wspólnie cieszyć się życiem.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski