"Hotel Paradise" to telewizyjne złoto. Nie sięgniecie już po nic innego

"Hotel Paradise" to telewizyjne złoto. Nie sięgniecie już po nic innego
Źródło zdjęć: © Instagram.com

25.02.2020 11:12, aktual.: 25.02.2020 14:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Oglądacie "Warsaw Shore"? Tracicie czas. "Hotel Paradise" to jest prawdziwa rozrywka. Niereżyserowane dramaty, romanse, związki, łzy, barwne osobowości - wszystko to, co kochamy oglądać w telewizji. Propozycja MTV Polska to przy tym nudna bajeczka.

Choć sezon ramówkowy dopiero się rozkręca, my już wiemy, co będzie hitem nadchodzącej wiosny. Propozycją, która już po pierwszym odcinku podbiła nasze serca, jest "Hotel Paradise". Nasza euforia rosła jednak stopniowo. Początkowo z dystansem podchodziliśmy do tego, co TVN7 chciał nam zaserwować. W końcu gdzieś to już widzieliśmy.

Z założenia ma to być "program o miłości". Bo w końcu jak inaczej nazwać format, w którym grupa piekielnie atrakcyjnych kobiet i mężczyzn zamknie się w luksusowym hotelu na Bali, by połączyć się w pary? Ci, w których nie trafi strzała Amora i nie dobiorą się w żadną parę, zostają wyeliminowani. Niemal identycznie zasady panowały w jesiennym hicie Polsatu - "Love Island". Co zatem mogło nas zaskoczyć? Jak się okazuje, wszystko.

Pełni nadziei usiedliśmy przed telewizorami. Najpierw zostaliśmy oczarowani pięknymi krajobrazami. Wszak Bali słynie z rajskich widoków, turkusowej wody i malowniczo położonych, zabytkowych świątyń. Można się rozmarzyć. Na ziemię sprowadzili nas jednak pierwsi uczestnicy, którzy z impetem wkroczyli do "Hotelu Paradise".

Tak, w "Love Island" nie brakowało atrakcyjnych ludzi. Jednak to w reality-show TVN7 są bohaterowie żywcem wyjęci z siłowni i wybiegów. Kobiety z idealnie wyrzeźbionymi (lub poprawionymi chirurgicznie) ciałami i mężczyźni umięśnieni do granic możliwości. Niemal wszyscy pracują jako trenerzy personalni. Widać, więc wierzę im na słowo.

Jeśli myślicie, że po przybyciu do hotelu uczestnicy zasiedli przy stole przy herbacie i zaczęli dyskutować na temat zmian klimatycznych, grubo się mylicie. Od razu rozebrali się do bikini i kąpielówek i przystąpili do ataku. Kto z kim, gdzie, po co i dlaczego. Każdy zaczął obmyślać taktykę, a co niektórzy zdążyli już zaliczyć chwile uniesienia w basenie.

Nie znajdziesz sobie pary w kilka dni? Wylatujesz. Albo szybko się zakochujesz, albo obierasz odpowiednią strategię. Wszystkie chwyty dozwolone. I nie ma przebacz.

Tutaj nikt nie będzie się zastanawiał, czy wypada. Główne tematy krótkich rozmów: "jak długo jesteś singlem" i "jacy mężczyźni/kobiety ci się podobają". Brakuje tylko słynnego "u mnie czy u ciebie?". Nie ma co tracić czasu.

Prawdziwą perełką są jednak sentencje, które nasi złotouści uczestnicy co rusz wypowiadali. Chcieli zabłysnąć, a wyszło, jak wyszło. Przykłady można mnożyć. Jedna z dziewczyn stwierdziła, że nie chce być "trzecim kołem u wozu", widząc, jak koleżanki świetnie bawią się ze swoimi "partnerami". Inną frapował kolor piasku na plaży. "Nie kumam, czemu ta plaża jest czarna. Może się węgiel rozsypał?" - pytała całkiem poważnie swoich towarzyszy. Niestety, nikt nie był w stanie jej pomóc.

Przy barze z nieograniczonym dostępem do drinków rozmowa również toczyła się w podobnym tonie. Łukasz nie owijał w bawełnę i spytał Aleksandrę wprost, czy ma sztuczny biust. Lexi, jak każe do siebie mówić wytatuowana blondynka, obruszyła się, po czym z rozbrajającą szczerością wyznała: "Prawdziwe, żelowe!".

Gdy przyszedł czas na opowiadanie o swoich ideałach, jeden z uczestników przyznał, że nie szuka modelki rodem z wybiegu. Jak sam przyznał: "może być rozmiar 38. Maksymalnie 39". Całe szczęście! Już po pierwszym odcinku można stwierdzić, że show TVN7 stanie się kopalnią cytatów. Wystarczy jeszcze wspomnieć o "konkurencji wyglądowej", "facecie typu alfa" czy "krypto seksiarze".

Oczywiście, "Hotel Paradise" nie jest w żadnym stopniu programem edukacyjnym. Ma służyć czystej rozrywce. I właśnie to dostaliśmy. Od pierwszej minuty. W najprostszej formie.

Na koniec bohaterowie: atrakcyjni, z barwną osobowością, otwarci, często mający wielkie parcie na szkło, a do tego flirciarze. Ta wybuchowa mieszanka sprawia, że przykują was do ekranów.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. "Warsaw Shore" już dawno na nikim nie robi wrażenia. Ziewamy. "Love Island" to przy tym grzeczna opowieść o poszukiwaniu miłości. I do tego te inteligentne rozmowy i uczuciowe dylematy uczestników. Nuda.

Jeśli traficie na "Hotel Paradise", już nie zmienicie kanału. No chyba, że po tej dawce emocji będziecie mieć problemy ze snem. Wtedy wiecie, co włączyć.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (150)
Zobacz także