Klęska Netfliksa. Świetne recenzje, ale widzowie nie chcą oglądać
Serial "Sandman" był bez wątpienia jednym z najważniejszych oryginalnych projektów Netfliksa w tym roku. Szefowie platformy od dłuższego czasu zapowiadali go na wszystkich eventach. Miał konkurować z "Władcą Pierścieni" oraz "Rodem smoka". Okazał się jednak zbyt hermetyczną produkcją.
Na przestrzeni niespełna miesiąca na platformach streamingowych pojawią się trzy głośne produkcje: "Sandman" Netfliksa, który miał premierę 5 sierpnia, "Ród smoka" HBO Max (premiera 21 sierpnia) oraz "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" Amazon Prime Video (premiera 2 września). Uczciwie trzeba przyznać, że w rywalizacji z flagowymi projektami HBO Max oraz Amazona, które są oparte na znanej od lat marce, produkcja Netfliksa nie miała większych szans. I choć udało się największej platformie zrobić dobry serial, to wiemy już, że wielkim hitem "Sandman" nie został. Nawet w porównaniu do innych produkcji Netfliksa.
"Sandman" oparty został na graficznej powieści, której autorem jest Neil Gaiman. Brytyjski pisarz od ponad 20 lat jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej cenionych twórców literatury fantasy, science-fiction. Ma na swoim koncie kilkanaście bestsellerowych, wyróżnianych nagrodami, powieści (m.in. "Gwiezdny pył", "Amerykańscy bogowie", "Koralina", "Chłopaki Anansiego", "Ocean na końcu drogi"). Jednak największą sławę przyniosła mu seria komiksów "Sandman". Powieści graficzne autorstwa Neila Gaimana wydawane były w latach 1989-1996 przez DC Comics.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spuścizna Neila Gaimana, choć imponująca i bardzo ceniona przez miłośników fantastyki, nie jest jednak w stanie konkurować ze światem J.R.R. Tolkiena czy George'a R.R. Martina. "Sandman" nie jest też opowieścią, z której można by stworzyć produkt dla szerokich mas.
Warto w tym miejscu podkreślić, że najnowsza produkcja Netfliksa, w przeciwieństwie chociażby do "Wiedźmina", jest bardzo wierną adaptacją. Można nawet stwierdzić, że jego twórcy przenosili na ekran graficzną historię kartka po kartce. Dlatego miłośnicy twórczości Gaimana są zachwyceni serialem, fani fantastyki i ambitnych projektów również. Ale to za mało, aby "Sandman" mógł odnieść duży komercyjny sukces.
Podczas premierowego weekendu widzowie Netfliksa oglądali "Sandmana" przez 69,5 mln godzin. W porównaniu do największych serialowych hitów platformy jest to bardzo skromny wynik. Wspomniany "Wiedźmin", który został przemielony do potrzeb masowej widowni i niewiele ma wspólnego z twórczością Andrzeja Sapkowskiego, osiągnął na starcie wynik sięgający 142 mln godzin. "Bridgertonowie" byli jeszcze lepsi 193 mln godzin, a rekordowy rezultat uzyskał czwarty sezon "Stranger Things" – 287 mln godzin. Jak widać, z tymi tytułami "Sandman" nie może się równać w żaden sposób.
Niestety, nawet "Wikingowie: Walhalla", którzy pod względem komercyjnym i chyba też artystycznym zawiedli szefów Netfliksa, osiągnęli na starcie lepszy wynik (80,6 mln godzin). Ze szczegółowych danych wynika, że "Sandman" bardzo małą popularnością cieszy się w krajach azjatyckich, a tam platforma streamingowa Teda Sarandosa ma dużo użytkowników. W Europie oraz w Ameryce "Sandman" jest w tym tygodniu numerem jeden pośród seriali, ale imponujących wyników w poszczególnych krajach na pewno nie osiąga.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.