Historia wielkiego oszustwa. Bohaterka skandalu miała 19 lat
Firma Elizabeth Holmes była warta nawet 9 mld dolarów. Dziś nikt nie da za nią złamanego grosza. Miała 19 lat, gdy wkręciła ludzi w wizję niemal darmowych badań krwi. Dokument HBO w najlepszy możliwy sposób pokazuje, jak doszło do potężnego skandalu.
Pewnie kojarzycie Elizabeth Holmes. Charakterystyczne blond włosy i wielkie, niebieskie oczy. Prawie nie mruga – kolejna charakterystyczna cecha. Była jedną z niewielu kobiet, które same dorobiły się milionów na koncie. Bizneswoman, jakiej jeszcze świat nie widział. O Elizabeth Holmes od lat rozpisują się wszystkie największe media na świecie. Na początku pisano o tym, że jest drugim Stevem Jobsem. Dziś piszą: największa oszustka ostatnich lat.
W chwili publikacji filmu dokumentalnego HBO - "Wynalazczyni: Dolina Krzemowa w kropli krwi”, Holmes ma postawione 12 zarzutów. Grozi jej 20 lat pozbawienia wolności. I gdy wy możecie oglądać historię wielkiego upadku jej firmy, ona prowadzi beztroskie życie. Imprezuje i spotyka się z nowym narzeczonym. Milionerem, dodajmy. Historiami pokazanymi w filmie, który wstrząsnął połową świata, Elizabeth w ogóle się nie przejmuje.
Bill Clinton zachwycony. Nie on jeden
Elizabeth Holmes wszystkim sprzedawała tę samą, wzruszającą bajkę. Trzeba przyznać, że była przy tym bardzo, ale to bardzo przekonująca.
Opowiadała o wujku, który kochał sporty i zabierał ją razem z innymi dziećmi na plażę. Ale pewnego dnia zdiagnozowano u niego raka skóry i raka kości. – Nie zobaczył, jak dorasta jego syn. A ja nigdy nie zdążyłam się pożegnać – opowiadała w 2014 roku podczas konferencji Ted Talk.
Elizabeth uderzała w najdelikatniejszą strunę – w beznadziejną i drogą służbę zdrowia w USA. Jak nikt inny grała na emocjach. Opowiadała o bólu, jakiego ludzie doświadczają podczas pobierania krwi. O kosztownych zabiegach. O trudnym dostępnie do podstawowej opieki zdrowotnej. I za każdym razem podkreślała, że to niezbywalne prawo każdego człowieka.
No przecież racja! W cywilizowanym świecie badanie krwi powinno być formalnością. Prostą i bezbolesną. Elizabeth oferowała więc proste i tanie (te przymiotniki są kluczowe w stworzeniu bajki o jej biznesie) rozwiązanie.
Wyobraźcie sobie: idziecie do Biedronki. Tam wydzielona jest część, gdzie za 5 złotych możecie w 5 minut zrobić badanie krwi. Szybko dostajecie też analizę wyników. Rach ciach i po sprawie. Nikt was nie kłuje przerażającą igłą, bo krew pobierana jest z palca (przypomina to badanie glukozy). Wystarczy kropla.
Kto by się w to nie wkręcił? Otóż wkręciło się mnóstwo Amerykanów. A co więcej: czołowi biznesmani i politycy. Henry Kissinger był zafascynowany Elizabeth i jej pomysłem. Przekonała go i zasiadał w radzie nadzorczej jej spółki Theranos. Kto jeszcze? George Shultz, były sekretarz stanu USA, Gary Roughead, były dowódca marynarki wojennej, William Perry, były sekretarz obrony kraju… Wymieniać można jeszcze długo.
Elizabeth zafascynowała Billa Clintona. Pomagała jej była doradczyni Hillary Clinton. Prawnikiem w firmie był David Boies - człowiek, który bronił Harveya Weinsteina.
Listę tych ważnych nazwisk uzupełniało jeszcze jedno: Steve Jobs. Elizabeth miała się za jego wcielenie. Zachowywała się jak on. Mówiła tak jak założyciel Apple. Miała tę samą wizję. Chciała stworzyć proste urządzenie, które będzie służyło wszystkim i na całym świecie.
Urządzenie, które mogło pozabijać ludzi
Elizabeth chciała "zdemokratyzować służbę zdrowia". Film HBO doskonale pokazuje, jak próbowała do tego dojść. Zaczęło się od pomysłu, a szybko dostała potężne dofinansowanie. W jej biznes doświadczeni biznesmani włożyli ponad 500 mln dolarów na samym starcie. A potem coraz więcej i więcej.
Wszyscy byli przekonani, że oto przed nami iPhone medycyny. Elizabeth da światu niewielkie pudło, które będzie za ludzi analizować wyniki badania krwi.
W Dolinie Krzemowej wybudowała nowoczesny kompleks i zatrudniła samych najlepszych pracowników. Wszystko wyglądało perfekcyjnie. Pudło było? Było. Poruszające reklamy były? Były. Jak i certyfikaty, umowy z siecią supermarketów, szkolenia dla osób, które będą pobierać krew, prezentacje dla zarządu itd. Tylko nikt nie sprawdził, czy to pudło (a dokładnie Edison) w ogóle działa.
Elizabeth ukrywała przed całym światem, co dzieje się w laboratoriach.
W filmie jest taki fragment, w którym twórcy pokazali, co dokładnie dokonywało się w maszynie podczas badania. Krew tryskała z urządzeń na wszystkie strony. Mogło dojść do poważnych zakażeń i skaleczeń, bo szklane elementy Edisona non stop się rozbijały. Szkło mieszało się z krwią. Obraz rodem z horroru. Ale że ukryty pod obudową urządzenia, więc jakoś to przeszło.
Co więcej, firma reklamowała, że urządzenie jest w stanie wykonać nawet 250 różnych testów. Pacjenci mogli - teoretycznie – sprawdzić, czy mają problemy z tarczycą, ale i czy mają syfilis. W rzeczywistości Edison był w stanie przeanalizować krew pod kątem góra 5 chorób czy problemów.
Elizabeth w międzyczasie błyszczała w blasku fleszy. Była uważana za bóstwo świata biznesu. Pojawiała się na okładach największych magazynów, na konferencjach. Spotykała się z politykami, ze sławami. Tymczasem jej wynalazek był bublem.
A trafił do obiegu. W jednej z sieci supermarketów naprawdę otworzono punkty do pobierania krwi. Ludzie wydawali pieniądze, robiąc badania w Edisonie. Nie dość, że byli oszukiwani, to jeszcze nie mogli wiedzieć, że badania i tak… będą błędne.
Jak podkreślają bohaterowie filmu HBO, pacjenci wierzyli w wyniki. Myśleli, że nie muszą się leczyć. A w wielu przypadkach było tak, że Edison nie wykrywał ważnych chorób.
Wielki upadek i…
W 2015 roku w firmie Holmes nie działo się dobrze. Kobieta miała obsesję na punkcie swojego wynalazku i tego, by jego "bebechy" były tajemnicą. W firmie krążyło mnóstwo ochroniarzy. Maile pracowników były monitorowane. Każde uderzenie w klawiaturę było rejestrowane. Pracownicy byli zaszczuci. Musieli donosić na siebie nawzajem.
W końcu zaczęli odchodzić z firmy. Tak po cichu tajemnice Elizabeth Holmes dotarły do dziennikarza "Wall Street Journal", który jako pierwszy napisał o nieprawidłowościach. Od października 2015 roku geniusz Elizabeth Holmes był stopniowo roztapiany.
Co raz więcej mówiło się o tym, że jej wynalazek nie nadaje się do użytku. Krew pacjentów analizowały maszyny ogólnie dostępne na rynku. Ludzie zaczęli się też skarżyć na błędne wyniki. Bomba wybuchła, a film "Wynalazczyni" pokazuje też, co działo się potem.
Elizabeth Holmes nigdy nie przyznała, że jej wynalazek był oszustwem. Nigdy też nie przyznała się do błędu. Co najgorsze, po wyjściu na jaw tego medycznego bubla, firma dalej działała. Co prawda zaczęli tracić certyfikaty, ale Holmes dalej brylowała na salonach.
Holmes obarczyła winą za niepowodzenie projektu wszystkich, tylko nie siebie. Podobno gdy zgłosiła się do niej ekipa HBO, poprosiła, żeby wrócili za parę tygodni. Bo wtedy mieliby więcej materiału o tym, że nowi inwestorzy wykładają pieniądze w jej projekt. Holmes dalej myśli, że jej małe laboratorium zrewolucjonizuje rynek medyczny. Mimo ujawnienia potężnego oszustwa!
Kobiecie i jej partnerowi biznesowemu Rameshowi Balwani grozi 20 lat więzienia. Na zakończenie procesu jeszcze poczekamy. Wiadomo natomiast, że Elizabeth korzysta z życia jak nigdy. W filmie porównywano ją do zakonnicy, ascetki. Ubierała się tylko na czarno. Spała tylko 4 godziny. A teraz? Ma nowego narzeczonego, psa i chętnie się z nimi fotografuje. Garderobę uzupełniła kolorowymi T-shirtami i spodniami. "Wynalazczyni" może doczekać się drugiej części. Oby. Ogląda się to świetnie.