"Figurantka" HBO: To już ostatni, siódmy sezon. Zobacz nasz wywiad z obsadą
Jeden z najlepszych seriali od czasów "Kronik Seinfelda" dobiega końca. Siódmy i finałowy sezon Figurantki z Julią Louis-Dreyfus (w swojej kolejnej kultowej roli) już od kwietnia na platformie HBO. Z okazji zbliżającego się pożegnania, mieliśmy okazję porozmawiać z członkami ekipy i wypytać ich o kuluary produkcji.
Sarah Sutherland, czyli kolejne pokolenie aktorskiego rodu Sutherlandów, opowiedziała o swoich pierwszych krokach w zawodzie; Clea DuVall, jako jedna z najbardziej znanych i doświadczonych aktorek na planie, zdradziła, że każdego dnia bała się zwolnienia; Oraz Sam Richardson, który (podobnie jak pozostała dwójka) był przekonany, że nie ma w sobie wystarczająco komediowego talentu, aby stać się głównym bohaterem serii. Serialowy miłosny trójkąt ponownie razem tylko dla Witualnej Polski.
Katarzyna Kasperska, Wirtualna Polska: "Figurantka" jako serial zdobył najwyższe uznanie i sympatię widzów na całym świecie. Prywatnie praca przy tej produkcji wzbogaciła dalsze losy waszej kariery. Jak trudno było wam pożegnać się z bohaterami, którzy tak znacząco wpłynęli na wasze życie?
Sam Richardson: Nawet nie wiem, od czego zacząć. Łzy aż same napływają mi do oczu. Bardzo ciężko. Ale najtrudniejszym zadniem do wykonania nie było pożegnanie z naszymi bohaterami, ale z nami - z ekipą. Nigdy wcześniej nie pracowałem bazując na tak doskonałym scenariuszu, z tak wzorową etyką pracy i z wszechobecną miłością oraz akceptacją na planie. Trudno jest mi przyjąć do wiadomości fakt, że już nigdy w takim gronie nie będziemy razem w jednym pomieszczeniu.
Sarah Sutherland: Zgadzam się. Postać Catherine była bardzo istotna dla mnie i dla mojej kariery. Od tego zaczęło się moje życie zawodowe po studiach. Istnieje zasada, że w komedii bohaterowie się nie zmieniają. To jeden z podstawowych wyznaczników dowcipu. Niemniej dla mnie Catherine jako jedyna bardzo ewoluowała przez te wszystkie siedem sezonów. Dzięki temu miałam możliwość zaprezentowania całe spektrum emocji i jej personaly dramatu. Wiele zawdzięczam tej roli i jednocześnie rozumiem, że nadszedł już czas. To koniec historii, którą mieliśmy opowiedzieć. Już nic więcej nie jestem wstanie oddać przez moją postać. Osiągnęłam z nią szczyty moich i jej możliwości. Dlatego racjonalnie rozumiem, dlaczego musimy się pożegnać i ruszyć dalej, niemniej moje serce jest złamane z powodu utraty ludzi, z którymi współpracowałam przez ostatnie lata.
Clea DuVall: Wciąż nie jestem w stanie przywykną do myśli, że już nigdy nie spotkamy się na tym samym planie. Od czasu zakończenia produkcji stosuję metodę wyparcia. Codziennie wmawiam sobie, że zaraz wszyscy ponownie się zobaczymy w pełnym składzie.
Jak wam się współpracowało z ikoną komedii i telewizji - Julią Louis-Dreyfus?
CD: Najlepiej. Niewyobrażalnie najlepiej na świecie. Ona jest chodzącym wzorem do naśladowania i naszą idolką.
SS: To prawda. Julia zdecydowanie jest jedną z najbardziej niezwykłych osób jakie poznałam w całym swoim życiu. Jest wyjątkowa i niezaprzeczalnie najlepsza we wszystkim, co robi i co sobą reprezentuje. Zawsze była zaangażowana w pracy nad swoją rolą wiceprezydent USA, ale jednocześnie bardzo ciekawa naszej pracy i naszych własnych przemyśleń. Jeżeli musiałabym określić Julię Louis-Dreyfus jednym słowem, byłoby to: "Inspirująca”.
Sarah, ty byłaś na planie Figurantki od samego początku serii. Clea i Sam dołączyli do was później. Czy trudno było wam wmieszać się w szeregi ugruntowanej już obsady?
SR: Oj nie! Cała ekipa z aktorami na czele, była szalenie przyjazna i od pierwszych dni zachęcająca nas do interakcji. Bardzo serdecznie witające środowisko pracy. Przez większą cześć czasu spędzonego na planie, nie mogłem uwierzyć własnemu szczęściu. Ciężko było mi przyjąć, że gwiazdy serialu HBO chcą się ze mną socjalizować i przebywać wspólnie poza pracą. Żadne z nich, nawet przez sekundę, nie sprawiło, żebym poczuł się niekomfortowo czy też nie na swoim miejscu. Wręcz przeciwnie, wszyscy powtarzali jak istotnym i wartościowym elementem jestem dla narracji oraz rytmu całej produkcji. Prywatnie staliśmy się praktycznie rodziną. Wspaniale budujące doświadczenie. Dołączyłem do ekipy podczas trzeciego sezonu produkcji.
CD: Dołączyłam do "Figurantki" w piątym sezonie, a zanim do tego doszło byłam zagorzałą fanką produkcji. Śledziłam losy Seliny Meyer i jej świty od lat z tygodnie na tydzień. Kiedy zaoferowano mi rolę w serialu miałam wrażenie, jakbym brała aktywny udział we własnej halucynacji. To było moje wielkie marzenie i trudno było mi przyjąć na spokojnie fakt, że oto właśnie znajduję się na planie. Moje niedowierzanie trwało ponad dwa sezony. Później już się przyzwyczaiłam (śmiech). Niemniej zanim do tego doszło, cały czas miałam wrażenie (wręcz oczekiwałam), że producenci w którymś momencie mi podziękują i odeślą do domu. W założeniach postać Merjorie miał być o charakterze gościnnym, wręcz epizodycznym. Przez pierwszy rok żyłam chwilą z epizodu na epizod, żeby nie przywiązywać się zbytnio do mojej bohaterki i całej produkcji. Starałam się ochłodzić własną ekscytację. Teraz jak patrzę wstecz to pamiętam, że po każdym nagraniu czekałam w gotowości na najgorsze. Chyba dopiero pod koniec szóstego sezonu powiedziałam sama do siebie, że chyba faktycznie gram na stałe w "Figurantce" (śmiech).
Czy ta niepewność i świadomość bycia kreacją drugoplanową miały jakiekolwiek przełożenie na waszą pracę nad rolą?
SS: Żeby otrzymać rolę Cathrine musiałam przejść przez cały proces castingu i nawet, kiedy dostałam tę pracę, wiedziałam, że jest to jedynie kreacja epizodyczna. Córka tytułowej bohaterki, która na stałe studiuje daleko poza Waszyngtonem z oczywistych powodów była budowana o charakterze gościnnym. Dlatego też kiedy tylko byłam na planie, starała się wyciągać z tej sytuacji najwięcej dla siebie jak to tylko było możliwe. Jak wspomniałam, "Figurantka" to moja pierwsza praca po ukończeniu studiów aktorskich, dlatego też zależało mi, żeby obserwować jak najwięcej na planie i uczyć się od moich kolegów. Moje studia opierały się ściśle na aktorstwie dramatyczny, czy też teatralnym. Nie miałam zielonego pojęcia, jak trudną sztuką jest gatunek komediowy. Podejrzewając, że moja postać, w którymś momencie po prostu zniknie z serialu, postanowiłam wykorzystać tę okazję do celów edukacyjnych. Nigdy nie miała nic przeciwko siedzeniu na ławce rezerwowych.
Kiedy zdobyłaś pewność, że oto jesteś stałym elementem obsady Figurantka?
SS: Chyba dopiero w czwartym sezonie uświadomiłam sobie, że jestem stałą częścią produkcji, ale jednocześnie, co jest dla mnie najbardziej wzruszające, nigdy wcześniej nie czułam się jego odrębną częścią. Cała ekipa zawsze szczerze mnie akceptowała jako pełnoprawny i równie wartościowy element zespołu. Zostałam wchłonięta do naszej rodziny od pierwszych odcinków, nieważne czy byłam na planie cały czas jak reszta czy też nie. Wszechogarniająca akceptacja.
SR: Ja również w początkowym założeniu miałem jedynie wystąpić w jednym odcinku serialu. Nie wiem, co dokładnie się takiego wydarzyło, że postanowili mnie zatrzymać.
Może fakt, że jesteś jedyną pozytywną postacią spośród wszystkich niegodziwych bohaterów waszej produkcji. Zresztą cała wasza trójka wydaje się być przeciwnym biegunem lub też moralnym kompasem dla reszty zespołu.
CC: Może i masz rację, ale oznacza to również, że jako jedynie nie jesteśmy zabawni w serialu. Dowcip w Figurantce wywodzi się z tych obrzydliwych, pozbawionych sumienia charakterów i ich interakcji między sobą. My być może stanowimy balans dla historii, ale nie ma w nim nic zabawnego.
CD: Wydaje mi się, że to ja miałam najtrudniejsze zadanie do wykonania z całej naszej trójki. Przypominam, że jako serialowa Merjorie nie mogłam wykonać, żadnego ruchu jeżeli chodzi o mimikę i ekspresję twarzy. Jak niby miałam to zrobić, w scenie z Julią?! Na samo wspomnie aż wszystko mnie boli. Musiałam być niewzruszona jak głazy biorąc udział w scenie z tymi geniuszami komedii. Praktycznie wyparłam się własnego człowieczeństwa w trakcie kręcenia zdjęć (śmiech).
Osobiście uważam, że Catherine była zabawna. Szczególnie, kiedy płakała…
SS: A tak mój "brzydki płacz” (śmiech). Dziękuję, że o tym wspomniałaś, ponieważ chciałabym wytłumaczyć ludziom, że to nie jest mój prawdziwy czy też naturalny wyraz twarzy, kiedy płaczę. Niemniej to jedyna umiejętność, którą udało mi się opanować, żeby rozśmieszyć wszystkich na planie. To był mój ukryty talent - mój "brzydki płacz”. Catherine nigdy nie miała być zabawna w serialu w porównaniu z resztą bohaterów. Jej rola i znaczenie dla serialu jest w zasadzie bardzo smutne. Wiecznie lekceważona przez matkę. Dlatego tak bardzo cieszę się, że odnalazłam i zaprezentowałam mój mini-wkład do naszego serialowego humoru.
Czy zabraliście ze sobą jakieś pamiątki z planu po zakończeniu zdjęć?
SR: Ja zabrałem ze sobą charakterystyczne okulary Richarda.
CD: Zabrałam kilka garniturów Merjorie… I pewnie też kilka innych rzecz. Pod koniec wszystko było dla nas za darmo i braliśmy co wlezie - dywany, obrazy, zasłonę prysznicową (śmiech)…
Czy waszym zdaniem to jest najlepszy moment, żeby zakończyć serię?
SR: Wydaje mi się, że zakończyliśmy "Figurantkę" w najlepszym możliwym momencie, co jednak nie zmienia faktu, że wciąż wypieram tę myśl. Z egoistycznych powodów marzę o tym, żebyśmy kontynuowali nasz serial. Ale niestety zakończenie jest idealne, więc muszę się z tym pogodzić.