HBO Max w Polsce. Jesteśmy w tyle do reszty świata. Nie tak to miało wyglądać
Z HBO Max można korzystać w Polsce od dobrego miesiąca. Wydawałoby się, że po wygaszeniu sprawiającej problemy platformy HBO GO, serwis z najlepszą jakościowo ofertą na rynku streamingowym w końcu będzie funkcjonować u nas jak należy. Nic z tych rzeczy. Ze smutkiem trzeba odnotować, że polscy subskrybenci każdy nowy serial dostają z niezrozumiałym poślizgiem. I nie jest to jedyny problem.
Ciężko jest zrozumieć, dlaczego HBO Max nie bierze przykładu z Netfliksa w kwestii udostępniania nowych tytułów na swojej platformie. Netfliksowi można wiele zarzucić, ale gdy ten serwis wprowadza oryginalną produkcję, to robi to na całym świecie tego samego dnia. Jedyna różnica to rzecz jasna strefy czasowe, ale sytuacja jest zawsze klarowna. W przypadku HBO Max możemy o tym zupełnie zapomnieć, bo serwis ma ogromny problem z datami premier w naszym kraju.
Przykładów jest mnóstwo. Spójrzmy chociażby na bardzo udany serial "Peacemaker", który możemy oglądać na HBO Max od marca. Sęk w tym, że jest to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z filmu "Legion samobójców: The Suicide Squad". Zatem jeśli ktoś w ubiegłym roku nie zdążył pójść na to do kina, to może po prostu nie rozumieć większości scen serialu. Ostatecznie film… trafił na platformę dopiero w kwietniu, a więc dopiero miesiąc po polskiej premierze samego serialu!
Zobacz: zwiastun serialu "Minx", który w Polsce ukazał się z dużym opóźnieniem
Niezrozumiałe opóźnienie można zauważyć także w przypadku seriali. W USA premierę miały ostatnio dwa ciekawe tytuły: "DMZ" oraz "Minx". Oba wleciały na platformę zgodnie z planem 17 marca. W Polsce pierwszy z nich miał ukazać się dzień później, a drugi tego samego dnia, co w Ameryce. Tak się oczywiście nie stało. Okazało się, że "DMZ" pojawił się w Polsce dopiero… 28 marca. Z "Minxem" obsuwa było "trochę" mniejsza, bo serial można oglądać od 22 marca. Pięć dni po amerykańskiej premierze? Brawo HBO Max.
Inna sprawa, że z "Minx" serwis nie wyrabia nawet pod kątem wrzucania odcinków. Podczas gdy w USA widzowie mieli okazję zobaczyć już cały sezon, to w Polsce wciąż brakuje dwóch ostatnich odsłon serialu. Zapewne 15 kwietnia w którymś momencie zostaną dorzucone, ale żadna to przyjemność dla widza, który musi bezsensownie czekać, gdy na takich torrentach wiszą one już pełny dzień.
Żadna to przyjemność dla płacącego widza, który zmuszony jest do czekania, podczas gdy "widz niepłacący" może go oglądać dużo wcześniej. W prostej linii prowadzi to do podważania przez uczciwego klienta sensu opłacania abonamentu, skoro nie dostaje na czas tego, za co zapłacił.
Tak samo źle wygląda sprawa w przypadku "Tokyo Vice". Pal licho, że ten dobrze zapowiadający się serial o Yakuzie trafił z jednodniowym opóźnieniem na polską wersję HBO Max. Gorsze jest to, że gdy Amerykanie na starcie otrzymali trzy odcinki, u nas były dwa. W czwartek byli już po pięciu odcinkach, a my dopiero w piątek możemy oglądać… trzeci. Na poprzedniku platformy HBO Max można było przynajmniej sprawdzić, na kiedy planowane były kolejne odsłony produkcji. Po zamknięciu HBO GO nie ma już takiej możliwości.
Zupełnie się nie dziwię frustracji, jaką można spotkać na facebookowym profilu HBO Max. Subskrybenci słusznie narzekają na politykę serwisu. "Wszystko super, ale dlaczego trzeci odcinek jest niedostępny mimo premiery?", "Drogie HBO, tak tylko na zachętę daliście dwa odcinki i resztę mam sobie pobrać z torrentów? Do tego nie potrzebuję płatnego serwisu" – pisali jeszcze przed piątkiem ws. "Tokyo Vice".
Co ciekawe, z komentarzy internautów wynika, że film "Susza", który zaplanowano na 1 kwietnia, został dodany, ale po kilku godzinach zniknął. Jego premiera została przełożona na… 24 kwietnia. Taką postawą HBO Max co najwyżej zapracuje sobie na odpływ subskrybentów. Zamiast poprawy po HBO GO mamy w kilku przypadkach dramatyczny regres.
Rzecz jasna HBO Max odpowiada na pytania widzów. Dzięki temu dowiedzielismy się, że tłumaczenia są z reguły dodawane do 48 godzin od momentu premiery odcinka. Tu można się zastanawiać, dlaczego trwa to tak długo, skoro dziennikarze otrzymują kopie recenzenckie nawet na kilka tygodni przed oficjalną premierą danego odcinka. Czy nie można tych samych kopii przekazać również tłumaczom, tak aby wywołujące negatywne emocje opóźnienia wyeliminować?
WP skontaktowało się z HBO Max w sprawie opisanych w tym tekście sytuacji. W momencie otrzymania odpowiedzi, tekst zostanie zaktualizowany.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij. Poniżej znajdziesz najnowszy odcinek: