Gwałciciel i morderca od 26 lat jest nieuchwytny. TVP przedstawia nowe fakty
W programie "Alarm" TVP przypomniano wstrząsającą historię Darii Relugi. 19-latki z Gdańska, która została zgwałcona i zamordowana ponad ćwierć wieku temu. Wokół sprawy narosło wiele niejasności i kontrowersji. Sprawca do dziś pozostaje nieznany, a opieszałość policji i błędy w działaniu prokuratury są porażające.
08.06.2021 12:41
- Ta bestialska zbrodnia ponad ćwierć wieku temu wstrząsnęła mieszkańcami Trójmiasta – mówił lektor programu "Alarm", w którym przypomniano o zbrodni dokonanej rankiem 4 sierpnia 1995 r. Tamtego dnia Daria Reluga, jak co dzień, wyszła pobiegać do lasu. I nigdy nie wróciła.
W lesie, gdzie porzucono ciało 19-latki, śledczy znaleźli materiały genetyczne (nasienie i krew) należące do gwałciciela i mordercy. Ale to nie pomogło w ustaleniu sprawcy. Sprawa pozostaje jednak otwarta i przedstawiciel gdańskiej policji zarzekał się przed kamerą TVP, że zbrodniarzowi zostanie wymierzona sprawiedliwość.
W walce o sprawiedliwość cały czas bierze udział ojciec ofiary, który również wypowiadał się w reportażu Telewizji Polskiej. Pan Dariusz zwrócił uwagę na kilka faktów, które mogą doprowadzić śledczych na trop zbrodniarza. Po pierwsze, w miejscu, gdzie znaleziono ciało jego córki, na drzewie ktoś powiesił krzyż z informacją o "męczeńskiej śmierci Darii Relugi". Ojciec podkreślił, że wtedy nikt poza policją, rodziną i oczywiście sprawcą, nie znał dokładnego miejsca tragedii.
- Ten krzyż, zniszczony, powiesił morderca – mówił do kamery pan Dariusz, wskazując dłonią pozostałości po drewnianym znaku.
Ojciec ofiary pokazywał też zdjęcia (wykonane najpewniej ukrytą kamerą) tajemniczej kobiety, która często przychodzi na miejsce zbrodni. Jego zdaniem może ona być powiązana z tragedią. - Dzisiaj wiem, że się komuś naraziła, ale nie mogę tego powiedzieć – wyznał pan Dariusz, który po ponad 25 latach przedstawił policji swoją hipotezę.
Zakłada ona, że bliska osoba, być może przyjaciółka, chciała nastraszyć Darię w akcie zemsty. Co ciekawe, jedna z przyjaciółek, Daria Janiak, wyznała przed kamerą, że policja przesłuchiwała ją po raz pierwszy w grudniu 2020 r. A kilka miesięcy później kobieta odpowiadała przed prokuraturą.
Reporter TVP dotarł też do innej przyjaciółki ofiary, którą przedstawiono w materiale jako "wykładowczynię akademicką". Kobieta rozmawiała przed kamerą przez 13 minut, ale wycofała zgodę na wykorzystanie swojej wypowiedzi i wizerunku w reportażu. Dziennikarz przedstawił jej teorię ojca ofiary, który zakłada, że przyjaciółka chciała nastraszyć Darię, gdy ta "odrzuciła jej zaloty" i "zleciła" to zadanie jakiemuś mężczyźnie.
Inna teoria zakłada, że sprawcą był przypadkowy mężczyzna. A cała sprawa nie jest rozwiązana od prawie 26 lat przez opieszałość policji i błędy prokuratury. Dość powiedzieć, że kilkanaście lat temu zaginęły akta sprawy Darii Relugi. Przedstawicielka gdańskiej prokuratury przyznała to przed kamerą, dodając, że nie udało się ustalić, kto odpowiada za ten rażący błąd. I sprawę zaginionych akt umorzono.
Oficjalnie poszukiwania sprawcy gwałciciela i mordercy ciągle trwają. Śledczy badają nawet zagraniczne tropy we Francji i na Ukrainie. Ojciec ofiary nie traci nadziei i uważa, że "zbrodniarzy należy eliminować".