TVP chce powiązać aktywistkę LGBT z morderstwem przyjaciółki. "Pewnie odrzuciła zaloty"
Anna Strzałkowska zamieściła na Facebooku wpis, który powstał po kuriozalnej rozmowie z młodym dziennikarzem TVP. Trójmiejska aktywistka została poproszona o wypowiedź w sprawie bestialskiego gwałtu i mordu z 1995 r. Ofiarą była jej przyjaciółka. Strzałkowska twierdzi, że redaktor TVP zasugerował, że to przez nią doszło do tej tragedii.
27.05.2021 17:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Anna Strzałkowska to znana trójmiejska aktywistka LGBT+, wykładowczyni Uniwersytetu Gdańskiego, wiceprzewodnicząca Rady ds. Równego Traktowania przy prezydencie Gdańska. Przed laty przyjaźniła się z Darią Relugą, która została zamordowana 4 sierpnia 1995 r.
"Wyszła pobiegać do lasu, biegała prawie codziennie na pachołek w Gdańsku Oliwie. Tego dnia tam nie dobiegła, została schwytana przez dwóch mężczyzn, wielokrotnie zgwałcona, potem uduszona, a jej półnagie ciało sprawcy ukryli i przykryli gałęziami. Sprawcy tej zbrodni nie zostali do tej pory wykryci" – napisała Strzałkowska na Facebooku.
Sprawą zainteresował się teraz dziennikarz programu "Alarm!" TVP1, który zadzwonił do niej i poprosił o wypowiedź.
"Udzieliłam wielu wywiadów do programów śledczych, które miały nagłośnić tę sprawę. Zawsze to robię, pomimo własnych kosztów, bo myślę, że to jedyne co mogę zrobić dla wyjaśnienia tej sprawy i dla Mamy Darii, która nie jest w stanie z nikim o niej rozmawiać. Dlatego zgodziłam się porozmawiać z TVP, niezależnie, co myślę o tej stacji" – wyznała Strzałkowska, która po rozmowie z dziennikarzem doznała szoku.
Z jej relacji wynika, że reporter "zasugerował, wprost podał hipotezę", że to właśnie Strzałkowska po części odpowiada za śmierć przyjaciółki. "Że to pewnie dlatego, że moje zaloty zostały odrzucone i z zemsty doszło do morderstwa. Osłupiałam. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może posunąć się do czegoś takiego" – pisała Strzałkowska, która na koniec miała usłyszeć, że w telewizji zostanie podpisana jako "aktywistka LGBT", a nie "przyjaciółka Darii".
"Wtedy zrozumiałam, że dałam się sprowokować, że to materiał, który najprawdopodobniej będzie o mnie. Poprosiłam o autoryzację, wysłałam zapowiedź podjęcia kroków prawnych, ale nikt już po nagraniu nie odebrał telefonu, nie odpisał na moje smsy ani na wysłanego maila" – dodała Strzałkowska.
"Jestem wstrząśnięta i staram się nie wyrzucać sobie naiwności. Nie umiem zaakceptować tego, że można podeptać pamięć zmarłej, zamordowanej brutalnie, aby zrobić kolejnego newsa o LGBT. To więcej niż barbarzyństwo" – skwitowała.