Gucwińscy boją się wychodzić z domu. "Mieliśmy prawo spokojnie żyć"
Antoni Gucwiński, dobrze znany widzom TV z programu "Z kamerą wśród zwierząt", po 10 latach od afery związanej z oskarżeniami o znęcanie się nad zwierzętami, znów jest w centrum skandalu. Ekostraż zabrała mu konia, zwierzę zostało uśpione, a Gucwiński odpiera zarzuty. Mówi o "złośliwości".
- Ci, którzy oceniali, to powinni albo się trochę poduczyć, albo nie zabierać głosu na temat, o którym nie mają pojęcia - powiedział Antoni Gucwiński w rozmowie z Plejadą. Wydaje się, że niemal 89-letni były dyrektor wrocławskiego ZOO i gwiazda programu telewizyjnego "Z kamerą wśród zwierząt" nie ma sobie nic do zarzucenia. Podobnie uważa jego żona. Tymczasem zupełnie innego zdania jest Ekostraż, która 3 lipca w mediach społecznościowych opisała stan jednego z koni należących do Gucwińskiego. Był bardzo zły.
"Interweniujemy na posesji pod Miliczem, na której znajdują się konie należące do byłego dyrektora wrocławskiego ZOO. Oto jeden z nich - podobno leży tak od 2 dni, bo nie jest w stanie utrzymać się na własnych nogach dłużej niż 20 min. Stawy są obrzmiałe, obolałe, koń ma już nawet odleżyny. Każdy, kto ma choćby minimalną wiedzę o koniach, wie, czym kończy się leżenie konia. Pan Antoni Gucwiński także, tylko jak zawsze nic nie wie, nikt go nie poinformował, niczego nie zauważył" - czytam we wpisie.
Zwierzę zabrano do szpitala dla koni. Ekostraż wspominała, że koszty leczenia mogą być ogromne, więc założono zbiórkę na ten cel. Niestety, zwierzę było w tak złym stanie, że trzeba było je uśpić.
W rozmowie z Plejadą Gucwińscy twierdzili, że jeszcze kilka dni wcześniej koń czuł się dobrze, podchodził do płotu.
- Nie chcieliśmy konia zabierać z łąki, bo nie było powodu. Dwa dni temu przychodził normalnie do ogrodzenia, karmiliśmy go z ręki. Usypianie go to po prostu bestialstwo - opowiadała Gucwińska.
Kolejna afera dotycząca znęcania się nad zwierzętami to dla Gucwińskiego "indywidualna złośliwość". Były dyrektor ZOO uważa, że koń powinien pozostać na miejscu. W wywiadzie dodał, że jego zwierzęta były doglądane przez lekarza. Ten jednak, jak sam stwierdził, badał je ostatnio 2-3 lata temu.
- Ten koń mógł tam zostać do rana. Nie było deszczu, nie było śnieżycy, nie było żadnego niebezpieczeństwa. Na drugi dzień byśmy sobie sprawę spokojnie rozwiązali. Tymczasem zrobił się krzyk na całą Polskę, że koń jest zabiedzony. Tu nie chodzi o zdrowie konia. Tu chodzi o indywidualną złośliwość, ja to tak odbieram. Trudno, co zrobić.
Wpis Ekostraży odbił się szerokim echem w mediach, również społecznościowych. Opublikowała go na swoim instagramowym profilu Karolina Korwin Piotrowska. Zainteresowanie sprawą nie jest Gucwińskim na rękę. Starsi ludzie nie czują się bezpiecznie.
- Mieliśmy prawo do tego, żeby spokojnie żyć, a nie bać się wyjść za bramkę, że nas ktoś pobije. Nie można tworzyć takich sytuacji - mówiła Gucwińska w wywiadzie.
Program "Z kamerą wśród zwierząt" pojawił się na antenie TVP w styczniu 1971 r. Po kilku latach miał 12 mln widzów, a Gucwińscy dostawali z całej Polski 30 tys. listów. Cały kraj z zapartym tchem obserwował przylot do Polski nowych egzemplarzy goryli i perypetie orangutanów czy żyraf.
Z drugiej strony wokół działalności Gucwińskich narosło wiele kontrowersji. Marek Górlikowski w wydanej niedawno książce "Państwo Gucwińscy. Zwierzęta i ich ludzie" otwarcie opisał wszystkie zarzuty, jakie przez lata pojawiły się wobec Gucwińskich. Najważniejszy to przetrzymywanie przez ponad 9 lat w "bunkrze", bez spacerów, niedźwiedzia Mago. W 2011 r. Antoni Gucwiński został uznany za winnego znęcania się nad tym zwierzęciem.