"Gra o tron": Sekretny pokaz wielkiego finału serialu. Mamy zdjęcia
20.05.2019 13:53, aktual.: 23.02.2022 10:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oglądanie seriali popłaca. Jeśli spędzi się nad nimi wystarczająco dużo czasu, można, tak jak ja, wygrać konkurs i pojechać na zaproszenie HBO Europe do samego King's Landing na finałowy odcinek finałowej serii "Gry o tron".
W życiu wygrałam tylko dwa razy i zawsze były to konkursy związane z filmem, więc i tutaj byłam dobrej myśli. W końcu nie wszyscy fani "Gry o tron" znają na wylot ofertę HBO, o którą de facto sieć kablowa pytała w konkursowym quizie i pytaniu otwartym. Z kolei inni serialomaniacy być może akurat nie trafili na ogłoszenie konkursowe, bo w końcu nie każdy regularnie zagląda na fanpage'e "thronies", jak mówią o sobie po angielsku fani serialu według prozy Martina.
Grunt, że gdy przyszedł mail o treści "Gratulujemy wygranej", byłam trochę oszołomiona i bardzo dumna. W końcu miałam niezbity argument dla wszystkich robiących sobie żarciki z mojej miłości do seriali. Tym bardziej, że wygrana była nie byle jaka: 4-dniowa wycieczka dla dwóch osób do King's Landing – pardon, Dubrownika – by zwiedzać serialowe lokacje i obejrzeć na miejscu finałowy odcinek serialu.
Królewska Przystań
W podróż do Chorwacji udało się kilkanaście takich par z całej Europy, by spotkać się podczas zwiedzania miasta, inspirowanej książkami George'a R. R. Martina kolacji i, oczywiście, samej projekcji. Dubrownik udanie gra stolicę Westeros: jego kamienna średniowieczna starówka wymaga tylko lekkiego przybrudzenia, by sprawić wrażenie, że oto znaleźliśmy się w średniowiecznej Europie. Chorwackie plany serialu podzielone były między Dubrownik (i leżącą rzut berem wyspę Lokrum) oraz Split, ale większość King's Landing nie powstała w komputerze, a została po prostu sfilmowana na ulicach południowochorwackiego miasteczka.
Jak opowiadała nam zafascynowana serialem przewodniczka Ivana, czasami wystarczyło po prostu opróżnić Przystań Pile z kajaków i rybaków, by móc nakręcić scenę pożegnania wypływającej do Dorn Myrcelli. Ale na ogół HBO musiało się nieźle gimnastykować, by stworzyć różnorodne plany w mieście, które od kilkunastu lat przeżywa oblężenie turystów z całego świata (oczywiście teraz jeszcze ich przybyło). Jako zabytek Unesco jest pod stałym nadzorem konserwatorskim i nie da się w każde miejsce dojechać ciężarówką ze sprzętem.
Wstyd, wstyd, wstyd!
Osobne miejsce w sercach fanów "Gry o tron" zajmuje tzw. "walk of shame", czyli mrożąca krew w żyłach procesja nagiej Cersei Lannister przez ulice Królewskiej Przystani. Jak opowiadała nasza przewodniczka, zabierając nas w miejsce, skąd wyrusza pochód, Lena Headey odtwarzająca rolę królowej była akurat w ciąży, więc w jej miejsce nago po mieście przespacerowała się dublerka. Sama Headey przebyła tę samą trasę ubrana – i to w coś, co przewodniczka nazwała mianem "body-sock", skarpety na całe ciało, która umożliwia nałożenie potem na nią cudzych kształtów w postprodukcji.
Tak czy owak, miejsce jest ewidentnie znane fanom. Byliśmy tego świadkami podczas niedzielnej kolacji inspirowanej serialem w pobliskiej restauracji Kopun, gdy z grupki młodych Brytyjczyków odłączył się jeden, zdjął spodnie i ku uciesze towarzyszy skandujących "Shame, shame", pognał w dół schodów przez starówkę.
Wielki finał
Najważniejsza część naszej wyprawy, czyli sama projekcja, odbyła się o poranku w jednej z wieżyc wewnątrz zabudowań warownych starego miasta. Nim się rozpoczęła, grupka muzyków odegrała na żywo motyw przewodni z czołówki serialu, przyprawiając fanów o gęsią skórkę. Po oficjalnych powitaniach ze strony burmistrza Dubrownika i chorwackich prowadzących (grupka międzynarodowych gości zasłużyła na osobne pozdrowienie) zostaliśmy uprzedzeni o konieczności wyłączenia sprzętów rejestrujących i zamarliśmy w oczekiwaniu.
Widownia składała się w większej części z chorwackiej ekipy HBO i jej gości, w mniejszej zaś z towarzystwa z 14 krajów Europy, w tym zwycięzców lokalnych edycji konkursu i blogerów piszących o podróżach, ale szczęśliwie finałowy odcinek obejrzeliśmy po angielsku, z angielskimi napisami.
[SPOILER!]* Nie wszyscy okazali się znawcami tematu, o czym przekonał mnie szept pary w rzędzie z przodu, towarzyszący scenie odkopywania zwłok Cersei i Jaimego. – Ovo je brat i sestra – usłyszałam, gdy pani tłumaczyła panu. *[KONIEC SPOILERA]
Im dłużej trwał odcinek, tym więcej widziałam jednak ukradkiem ocieranych łez i nieskrywanych chichotów w odpowiedzi na kwestie Tyriona. Po seansie, który przebiegał w nabożnym skupieniu, większość podnosiła się wolno, z rozmysłem zwlekając z opuszczeniem Siedmiu Królestw na zawsze.
Wielka porażka
– To było okropne – powiedziała mi Sarah-Jane, autorka jednego z najpopularniejszych anglojęzycznych blogów poświęconych Bałkanom. Już wcześniej rozmawiałyśmy o jej nadziejach na lepsze zakończenie i o tym, że obstawiała zwycięstwo Aryi.
Jako że sama uroniłam łzę wzruszenia – nie wiem, czy bardziej nad końcem pewnej epoki, czy nad końcem niektórych bohaterów – nie znalazłam z nią porozumienia i poszłam poszukać go u Juli, zwyciężczyni konkursu ze Szwecji, która nawet nie ukrywała łez wzruszenia podczas projekcji.
Juli zabrała do Dubrownika mamę, która jeszcze kilka miesięcy temu w ogóle nie znała "Gry o tron".
– Córka posadziła mnie przed telewizorem w lutym i kazała obejrzeć całość – śmiała się świeżo upieczona tronomaniaczka, która podzieliła wzruszenie Juli. Ta wyszła z projekcji zadowolona, choć, jak sama zauważyła, nie potrafi być krytyczna wobec tego serialu.
Oczekiwania innych fanów, z którymi rozmawiałam, też zostały raczej spełnione, na poparcie czego cytowali serialową kwestię o tym, że dobre historie łączą ludzi.
– Wiedziałam, że w którymś momencie musi pojawić się "Pieśń lodu i ognia" – doceniła z kolei autotematyczne zagranie duńska zwyciężczyni konkursu, a kolega z Chorwacji cieszył się, że dobrze obstawił dalsze losy Jona Snowa.
Mnie samej wydało się, że pamiętny cytat o kompromisach towarzyszący wiadomym obradom miał zamknąć usta wszystkim malkontentom i niedowiarkom. Wiadomo, nie każdy obejrzy odcinek pt. "Żelazny tron" z głębokim poczuciem satysfakcji. Pozostaje być wdzięcznym za ich całe multum, które zebrało się na przestrzeni ostatnich ośmiu lat.
Dla Wirtualnej Polski z Królewskiej Przystani Agata Michalak