"Gra o tron". Chór internautów śpiewa jednym głosem ten sam komentarz: dramat
21.05.2019 10:51, aktual.: 21.05.2019 12:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
8 lat, dziesiątki nieprzespanych nocy i tysiące wylanych w sieci komentarzy. "Gra o tron" była epicką przygodą i dla obsady, i dla widzów. Równie epicko miała się skończyć. Teorie przecież mnożyły się na potęgę. I co? [Spoilery, wszędzie spoilery!]
Tsunami komentarzy. "Najnudniejsza historia, jaką kiedykolwiek pokazano", "Niekompetentni scenarzyści", "Potrzebowałem zapałek, żeby podtrzymywać opadające powieki", "Bezsensownie zakończone historie", "Gorszego zakończenia nie można sobie wyobrazić", "Rozczarowujący koniec wielkiej, wspaniałej przygody". To tylko mikroskopijna część opinii na temat ostatniego odcinka "Gry o tron". Jak widać, 8. sezon hitu HBO internauci żegnają z pompą.
Cały ten nasz hejt
Nie trzeba być fanem "Gry o tron", by wiedzieć, że ostatni odcinek – delikatnie mówiąc – nie był najlepszym zakończeniem 8-letniej telewizyjnej przygody. Sieć zalewają komentarze internautów i wnikliwe analizy tego, co wydarzyło się w finałowej odsłonie "GoT". Tak jak pisaliśmy, scenarzyści nie sprostali zadaniu i poszli po linii najmniejszego oporu, w opieszały sposób kończąc kluczowe wątki historii.
Miało być monumentalnie, z rozmachem, wzruszająco, a przede wszystkim godnie. Oczekiwania wobec finałowego odcinka, ale i całego 8. sezonu były ogromne. A skąd to wiadomo? Po pierwsze wystarczy spojrzeć na noty od widzów, które pojawiły się już w sieci.
W największym serwisie ratingowym, a zarazem najlepiej przedstawiającym reakcje widzów z całego świata - IMDb. com, odcinek "Żelazny Tron" zyskał notę… 4,5! To rekordowo niska ocena produkcji, która na przestrzeni lat jeszcze nie sięgnęła dna tak bardzo, jak dzięki finałowemu epizodowi.
Kliknijcie w komentarze dołączone do tych wyjątkowo niskich ocen, a przeczytacie na przykład takie wpisy: "Drogi duecie D&D, już nigdy przenigdy nie piszcie żadnego scenariusza. Podpisano, wszyscy fani". Ale chyba najlepiej rozczarowanie fanów oddaje komentarz użytkownika, który temu odcinkowi dał ocenę 3. A pisze tak: "Zapomnijcie o zawiłościach fabuły, o tajemnicy otaczającej Białych Jeźdźców, o Człowieku Bez Twarzy, o dziedzictwie Jona, zapomnijcie, że kiedyś w tej serii twórcy kierowali się logiką i zdrowym rozsądkiem. Show straciło wszystko to, co stworzył George R. R. Martin – skomplikowany świat fantasy, wymieszany z polityką, strategią wojenną i podstawowymi ludzkimi potrzebami, które razem dawały piękną i autentyczną sagę. Produkcja zrobiła absolutnie wszystko, by to zaprzepaścić. Co za wstyd".
Podobnych komentarzy jest znacznie więcej. Skala hejtu, jaki wylewa się po finałowym odcinku jest potężna. A chyba można spokojnie powiedzieć też, że historyczna. Żaden serial do tej pory nie wzbudził tak wielkich emocji wśród widzów na całym świecie. Nigdy do tej pory telewizyjna historia nie przyciągnęła też przed ekrany tak potężnej publiki.
Jak podaje stacja HBO, finał "Gry o tron" odtworzono w sumie 19,3 mln razy! (13,6 mln widzów, plus 5,7 mln widzów, którzy obejrzeli odcinek po raz drugi lub na wcześniejszych pokazach). To kosmiczne liczby, które stacja widziała wcześniej…17 lat temu. Mowa o pierwszym odcinku 4. sezonu "Rodziny Soprano", który przyciągnął 13,4 mln widzów.
Wisienką na torcie dla włodarzy z HBO są z pewnością wyniki oglądalności całego 8. sezonu "GoT". Tu mowa z kolei o 44,2 mln widzów na świecie. W porównaniu poprzedni sezon oglądało 10 mln mniej osób. To robi potężne wrażenie.
Dogorywająca ofiara nerdów
Skąd ten globalny hejt na "Grę o tron"? Tu powtórzymy się. Podobnie pisaliśmy w przypadku odcinka "Ostatni ze Starków": odpowiedź jest zarazem prosta i trudna do sformułowania. Po pierwsze i najważniejsze: wydaje się, że produkcja padła ofiarą własnej "fan-bazy". Ofiarą kultury nerdów, o której pisał Bartosz Czartoryski w swoim tekście dla WP Magazynu (polecamy lekturę!).
"Gra o tron" zyskała ultra-fanów, którzy co odcinek przez 8 lat snuli przeróżne teorie co do przyszłości bohaterów. Wychwytywali symbole, drobne szczegóły w dialogach, a wszystko to przekładali na całkiem rozsądne pomysły, które ich zdaniem powinny być ujęte przez scenarzystów. Sami byliśmy fanami kilku takich teorii, jak tej o Azor Ahai – obiecanemu księciu, który zakończy Długą Noc. A nawet tej, według której Tyrion Lannister będzie przyjaźnił się ze smokami. Pozostało otrzeć łzę, że nic z tego się nie wydarzyło.
I tu pojawia się największy problem z hejtem, jaki wylewa się na "Grę o tron". Pisaliśmy o tym, że w sieci powstała petycja o napisanie 8. sezonu od nowa. Na początku wyglądało to dość zabawnie. Ot, niezadowolenie z piątego odcinka było takie, że internauci postanowili podpisywać się pod apelem, by zacząć wszystko od nowa. W chwili pisania tego tekstu po tą petycją podpisanych jest… 1,3 mln osób! A to już pokazuje, jak ogromny odzew ma serial i jak silne jest to rozczarowanie. Wszyscy zdają sobie sprawę, że serialu nikt na nowo nie będzie robił, ale niezadowolenie to niezadowolenie. Podpis jako forma protestu. Witajcie w XXI wieku. Okazało się więc, że ci ultra-fani "Gry o tron" przypominają kibiców na Żylecie na stadionie.
I tu głos rozsądku. Sophie Turner w rozmowie z "New York Times" wylewa na internautów kubeł zimnej wody: - Ludzie zawsze będą mieć jakieś oczekiwania wobec finału ulubionego serialu. A gdy nie idzie po ich myśli, głośno się buntują. Tyle że wszystkie te petycje pokazują brak szacunku dla obsady, dla scenarzystów, dla filmowców, którzy pracowali niezmordowani prawie 10 lat nad całością, a 11 miesięcy nad ostatnim sezonem. 50 nocnych planów zdjęciowych. Tak wiele ludzi pracowało tak ciężko, by ludzie zmieszali to z błotem i nazwali to ścierwem. Tylko dlatego że to nie to, czego oczekiwali.
Isaac Hempstead Wright, czyli serialowy Bran, powiedział za to: - To zwykły absurd. Nie jestem w stanie tego pojąć. To po prostu śmieszne. To śmieszne, że ludzie myślą, że mogą wymagać innego zakończenia, bo to im się nie spodobało. Jestem głupi, bo odebrałem to bardzo personalnie, choć oczywiście nie powinienem.
Finał "Gry o tron" mimo wszystko był bardzo sentymentalny. Rozpędzona machina nieoczekiwanie zahamowała. Internauci nie byli przygotowani i rozbili się ze swoimi oczekiwaniami o pobliski mur. A najlepiej wyszli z tego wypadku David Benioff i D.B. Weiss. Wysiedli z tej rozpędzonej machiny kilka dni przed ostatnią przejażdżką i zaszyli się gdzieś, gdzie nie mieli dostępu do internetu. Panowie, poczekajcie jeszcze chwilę z powrotem do sieci. Fani muszą się jeszcze otrząsnąć po tym, co im zgotowaliście.