Fani długo na to czekali. "Lipowo. Zmowa milczenia" zmrozi wam krew w żyłach?
30.08.2023 14:53, aktual.: 30.08.2023 17:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ekranizacja bestsellerowego kryminału Katarzyny Puzyńskiej w końcu ujrzała światło dzienne. Czy po dwóch odcinkach "Lipowa" można spodziewać się hitu? Szczerze wątpię, choć potencjał jest.
W jesiennej ramówce TVN brakuje serialowych nowości (jedyną świeżynką jest paradokument "Zapisane w gwiazdach"), za to na platformie Player jeszcze w sierpniu pojawił się intrygujący tytuł. Jak twierdzą twórcy produkcji, "Lipowo. Zmora milczenia" nie jest bezpośrednią ekranizacją kryminalnej powieści "Motylek" Katarzyny Puzyńskiej, a serialem na jej motywach.
Ci, którzy nie znają oryginału i tak po obejrzeniu pierwszego odcinka powinni być zaintrygowani. Wszystko dzięki temu, że nowa postać w niby spokojnej i zacisznej wsi odkrywa mroczną stronę Lipowa. A że Weronika (w tej roli Julia Kijowska) jest byłą policjantką, a obecnie pisarką, szybko łączy kropki. Nocą na polanie trafia na zakrwawioną nastolatkę, która prosi ją o pomoc. Nie chce jednak, by wezwano policję. Ofiara momentalnie znika, a miejscowi nie kwapią się do zaangażowania w sprawę.
Zresztą po chwili dochodzi do pierwszego "wypadku", czyli tajemniczej zbrodni zakonnicy. Weronika poucza miejscowych policjantów, jak interpretować obrażenia i dowody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedynie widzowie oczekujący wiarygodności mogą poczuć się rozczarowani. Prowadzącemu śledztwo Danielowi (Piotr Pacek znany z "Sexify"), prawdziwemu żółtodziobowi, który chce się wykazać i awansować, na każdym kroku towarzyszy pisarka i dyktuje mu, co ma robić. To ona zadaje też pytania świadkom i podejrzanym.
Irytujące jest też to, jak wiele detali pojawia się w krótkim odstępie czasu. Namnożenie możliwych tropów zapewne ma być wabikiem, jak i zmyłką dla widzów, ale też prowadzi do rozwoju wątków, które prawdopodobnie nie znajdą ani rozwinięcia ani finału.
Choć fabuła "Lipowa" zachęca do sięgnięcia po kolejny odcinek, po obejrzeniu dwóch części mogę uznać, że serial jest bardzo nierówny. Szwankuje charakterystyka postaci, ich niepogłębiony psychologicznie obraz. Główna bohaterka jest nieco irytująca, nie pomaga jej specyficzne poczucie humoru i nikłe odniesienia do jej przeszłości.
Za to na drugim planie mamy plejadę gwiazd kina. Uwagę zwraca Mariusz Bonaszewski, który jak zwykle wciela się we wpływowego biznesmena, ukrywającą prawdopodobnie mroczną tajemnicę. Zastanawia Olaf Lubaszenko w roli miejscowego proboszcza, który niby jest blisko ludzi, ale też odpowiada za przyklasztorną szwalnię zaopatrującą "pół Europy" w wyszywane złotem ornaty i komże. Pracują tam głównie zakonnice, które mają zakaz mówienia. Daje to pole do wyobraźni, czego bywają świadkami.
Ciekawą niespodzianką jest postać grana przez Dorotę Kolak. Aktorka słynie z bogatego emploi, mimo to jej widok jako mocno wytatuowanej, z kolczykiem w łuku brwiowym policjantki od zadań specjalnych zaskakuje. Ale jak zwykle Kolak tworzy intrygującą bohaterkę. Szkoda, że tylko epizodyczną.
Można spodziewać się, że akcja "Lipowa" będzie się coraz bardziej zagęszczać. Zwłaszcza że książka Puzyńskiej nie unikała mocnych tematów m.in. pedofilii i aborcji.
Ośmioodcinkowy serial po emisji na Playerze ma trafić na główną antenę TVN. Na tym etapie trudno wyrokować, czy nowa produkcja powtórzy sukces "Skazanej", która doczekała się już spin-offa w postaci "Pati". Jednak szczerze wątpię, aby tak się stało. Siła produkcji spoczywa na głównych postaciach, a duet Kijowska-Pacek nie ma w sobie magnetyzmu i charyzmy, które nie pozwoliłby widzom odejść od ekranu.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski