Ewa Wanat przeprosiła swoich pracowników za to, że na nich krzyczała. Tłumaczy, dlaczego to zrobiła
Po przeczytaniu wyznania Karoliny Korwin-Piotrowskiej o tym, że była w pracy mobbowana, Ewa Wanat rozliczyła się ze swojej przeszłości i przeprosiła pracowników. Teraz mówi, dlaczego to zrobiła.
17.02.2022 | aktual.: 17.02.2022 17:56
W książce "Wszyscy wiedzieli" Karolina Korwin-Piotrowska opisała, jak wyglądał mobbing w redakcji "Gali", w której pracowała przed laty. Oprócz swojej historii przeprowadziła też wywiady z osobami ze świata filmu i teatru, które też były ofiarami mobbingu ze strony wykładowców szkół artystycznych.
Ewa Wanat, była redaktor naczelna TOK FM, napisała na Facebooku, że przeczytała wywiad Korwin Piotrowskiej, w którym wspomina drącego się na nią szefa. Musiała przyznać, że i ona zachowywała się tak w stosunku do ludzi, z którymi pracowała.
Wanat napisała na Facebooku, że przeczytała wywiad Korwin-Piotrowskiej, w którym wspomina drącego się na nią szefa. Musiała przyznać, że i ona zachowywała się tak w stosunku do ludzi, z którymi pracowała.
"I co tu dużo gadać - ja się strasznie darłam w TOK FM, okropnie. Co robiłam moim współpracowniczkom i współpracownikom dotarło do mnie dopiero niedawno. Człowiek się drze, jak nie jest pewien swego. Tyle mogę powiedzieć. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam".
W wywiadzie z NaTemat Wanat wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się przeprosić.
- Szef nie powinien zarządzać krzykiem. Teraz to rozumiem, jednak przez dziewięć lat mojej pracy w Toku było inaczej. Bywały sytuacje, gdy się darłam na podwładnych, nie czekając na wytłumaczenie. Reagowałam bardzo emocjonalnie, gdy coś nie szło jak w zegarku. Dojście do tego, że tak nie można, było procesem, który trwał latami. Zmieniłam się ja, zmienił się świat. Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie: nie usprawiedliwiam się. Dla takiego zachowania nie ma usprawiedliwienia. Dlatego przepraszam wszystkie osoby, które skrzywdziłam. Bez żadnego "ale".
Dziennikarka podzieliła się też wspomnieniem.
- Na imprezie pożegnalnej załoga rozdała T–shirty z napisem "Nie płakałem po papieżu, płakałem po Ewie Wanat". Po moim nazwisku była gwiazdka, a poniżej dopisek "może to syndrom sztokholmski". Wtedy wydawało mi się to śmieszne. Dziś wręcz przeciwnie.
Wanat została zapytana, kiedy po raz pierwszy któryś z szefów na nią nakrzyczał.
- Pamiętam, ale zaznaczam, że to nie dlatego sama krzyczałam na swoich podwładnych. Pewnego dnia – a było to na początku mojej pracy w Toku – dostałam telefon od Adama Michnika, który zresztą nie był moim szefem. No ale wiadomo, autorytet. Wrzeszczał na mnie. Już nie kojarzę, o co chodziło. Byłam tym strasznie roztrzęsiona, ale nie postrzegałam tego wtedy jako czegoś niewłaściwego. Wszyscy wiedzieli, że Michnik się drze.