Eurowizja 2022: ani słowa o Ukrainie
Za nami pierwszy półfinał 66. Konkursu Piosenki Eurowizji 2022. Występy były bardzo zróżnicowane — od przaśnych po wzruszające. Co ciekawe, niemal zupełnie pominięto temat wojny w Ukrainie.
10.05.2022 | aktual.: 10.05.2022 23:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
10 maja odbył się pierwszy półfinał konkursu Eurowizja 2022 i, jak na Eurowizję przystało, było kiczowato, ale za to na bogato – w tym konkursie chodzi w końcu o show. Jako pierwszy występ zaliczyła Albania i trzeba przyznać, że było to otwarcie z serii raczej zapadających w pamięć. Niestety nie z powodu jakości. Występ był nieco niesmaczny. Wokalistka przypominająca nieco Cardi B wykonywała układ taneczny mający imitować momentami ruchy kopulacyjne. Sam utwór stanowiący połączenie bałkańskiej muzyki z hip-hopem nie był zbyt udany. - Ciekawy układ choreograficzny – podsumował występ Albanii Marek Sierocki, komentujący tegoroczną Eurowizję w TVP.
Pośród kolejnych występujących wyróżniła się Łotwa. Piosenka "Eat Your Salad" zespołu Citi Zēni, która ma zachęcać do ograniczenia spożycia mięsa, jazdy na rowerze czy segregacji śmieci, stała się popularna na długo przed półfinałem konkursu Eurowizji. Kolorowy, zabawny występ, ożywił publiczność i pobudził apetyt na warzywa.
W pamięć zapadła też Austria z utrzymaną w nurcie disco piosenką "Halo", która bardzo łatwo wpada w ucho i porywa do tańca, Portugalia z pięknym utworem "Saudade, saudade" oraz Norwegia z zespołem Soobwolfer, którego członkowie przebrani za żółte wilki dali bardzo oryginalny występ. Mniej pozytywnie w pamięci zapisują się też reprezentanci Mołdawii, którzy prezentują się jak połączenie zespołu Redneck z Big Cycem. Z przaśnym repertuarem i kostiumami, które wyglądają jak tanie przebrania, niestety nie dają o sobie zapomnieć.
Jako szósta na scenie pojawiła się Ukraina. Był to występ, na który wielu czekało. Piosence zespołu Kalush Orchestra bukmacherzy dawali aż 49 proc. szans na wygraną. I choć utwór jest, w porównaniu z pozostałymi biorącymi udział w konkursie, dość dobry, prawdopodobnie największe znaczenie odgrywa tu sytuacja polityczna w Ukrainie.
- Założony w 2019 r. Kalush to rapowo-hiphopowy kolektyw […] oparty na tradycyjnej muzyce ukraińskiej połączonej z rapem – zapowiedział zespól Sierocki.
Co ciekawe, występ Kalush był jednym z niewielu momentów tego wieczoru, podczas których na eurowizyjnej scenie pojawiły się barwy Ukrainy. – Dziękuję za wspieranie Ukrainy – rzucił na koniec występu ze sceny jeden z członków zespołu. Chwilę później prowadzący zagrzewali publiczność do zabawy i dopytywali, czy mieli okazję "pocałować już sąsiada". Spośród wszystkich 17 występujących, tylko jedna z członkiń islandzkiego zespołu Systur miała na dłoni naklejoną ukraińską flagę.
Mimo że próżno szukać śladów wsparcia dla ogarniętego wojną kraju podczas dzisiejszych występów, to po ataku Putina na Ukrainę organizatorzy Eurowizji podjęli decyzję o wyeliminowaniu Rosji z konkursu. Czy słusznie postanowili nie wspominać o tym, że w Europie trwa wojna? To już ocenią widzowie.