"Euforia". Twórcy docisnęli za mocno? Wstrząsające sceny w hicie TV
Wreszcie doczekaliśmy się powrotu jednego z najciekawszych i najmocniejszych seriali w ofercie HBO. Premierowy odcinek drugiego sezonu "Euforii" z Zendayą w roli głównej to ostra jazda bez trzymanki – pełno w nim golizny, spożywania narkotyków i alkoholu, a także ostrej przemocy. Nie każdy może wytrzymać do końca.
11.01.2022 15:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już otwierające sekwencje pierwszego odcinka nowego sezonu "Euforii" udowadniają, że HBO się nie patyczkowało. Twórcy potrzebowali zaledwie 90 sekund, by pokazać męskiego członka na ekranie. Nie jest to rzecz jasna jedyny szokujący moment.
We wstępie, który nakręcono trochę w stylu gangsterskich filmów Martina Scorsesego, widzimy m.in. babcię szkolącą swojego 10-letniego wnuka na handlarza narkotyków czy małe dziecko pożerające papierosy. Słuchamy też historii o wujku, któremu obcięto stopy, bo jadł zbyt wiele burgerów z McDonalda.
Zobacz: Zwiastun 2. sezonu "Euforii"
Dalej nie jest lżej. Główną bohaterkę Rue (Zendaya) spotykamy w tym samym stanie, w jakim była pod koniec pierwszego sezonu – ekstremalnie pobudzoną po narkotykach, wciągającą kreski w samochodzie zaprzyjaźnionego dilera. W pewnym momencie dołącza do niej inna dziewczyna, która nie krępuje się przy niej wstrzyknąć sobie heroinę blisko miejsca intymnego.
Podobnych obrazów, w tym kolejnych scen z penisami, do samego końca zobaczycie więcej. Nie mówiąc już o liczbie bluzgów, które usłyszycie. Dawno już nie było produkcji z taką ilością wulgarnej treści. Przynajmniej od czasu… pierwszego sezonu "Euforii".
Wydaje się jednak, że w drugim sezonie produkcja HBO jeszcze mocniej docisnęła pewne rzeczy. Widać, że twórcy celowali w obrzydzenie widza. Pomijając wyżej wspomniane sytuacje, mamy tu również sekwencję, gdy na twarz jednej z bohaterek spada ręcznik, którym jej przyjaciółka… się podcierała. Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, to istnieje szansa, że po nim wyłączy odcinek.
Nie da się ukryć, że oglądanie kontynuacji "Euforii" nie należy do przyjemnych doświadczeń. Sama Zendaya ostrzegała przed tym w jednym z wywiadów. To sprawia, że nawet osoby, które znają ten serial, mogą być zaskoczone. Choć produkcja Sama Levinsona od początku atakowała nas golizną czy scenami, w których nastoletni bohaterowie niszczyli się przeróżnymi używkami lub sięgali po przemoc, to jednak w pierwszym sezonie chyba nie wstrząsało to w takim stopniu jak teraz.
Głównie dlatego, że ten zupełnie nielukrowany obraz współczesnych nastolatków przykuwał uwagę przede wszystkim swoją wiarygodnością, empatią i wnikliwością, a nie pustym szokowaniem. Każda z postaci musiała sobie radzić z różnego rodzaju traumą czy cierpieniem, co sprawiało, że była w ludzki sposób niedoskonała.
A gdy dodano do tego świetną stylizację i grę aktorską, to trudno było się nie oprzeć ponuremu urokowi fabuły skierowanej zarówno do młodych, jak i starszych odbiorców. Tego samego nie można przecież powiedzieć o tak gładkich i mizernych produkcjach jak chociażby Netfliksowe "Otwórz oczy".
Nie jestem w stanie jak na razie stwierdzić, czy twórcy zachowają tego typu podejście w kontynuacji. Na pewno cieszy fakt, że sposób ukazania młodzieży oddającej się hedonistycznemu szaleństwu nie uległ zbytniej zmianie i wciąż jest pozbawiony nadmiernej efekciarskości.
Owszem, miałem chwilami wrażenie, że trwające blisko godzinę otwarcie "Euforii" jest lekko przeciągnięte, co przy takim nagromadzeniu mrocznych atrakcji może być ciężkostrawne. Mimo wszystko doceniam fakt, że ktoś nakręcił opowieść, która najzwyczajniej w świecie może nam popsuć humor. Jest coś nęcącego w tym skrajnie depresyjnym nastroju, jaki funduje nam serial HBO.
Na koniec muszę wspomnieć, że dalej świetnie patrzy się na samą Zendayę, która sprawdza się jako uzależniona Rue. To zupełnie przeciwieństwo grzecznej MJ z serii o "Spider-Manie" – jest niesamowicie ekspresyjna, z łatwością oddaje zmieniające się stany emocjonalne swojej bohaterki, która okłamuje siebie i wszystkich wokół. Aż trudno uwierzyć, że ta aktorka zaczynała karierę jako gwiazda Disneya.