Eksperci nie mają wątpliwości. Tak oceniają "19:30", czyli nowe "Wiadomości" TVP
- Widzowie obudzili się w innym świecie, zobaczyli zupełnie inną jakość, nie dostali dziennej dawki propagandy i skrajnie emocjonalnego języka - eksperci są zgodni w pozytywnej ocenie pierwszego wydania nowego programu informacyjnego TVP. Ale mają też uwagi krytyczne.
22.12.2023 | aktual.: 22.12.2023 08:08
Po środowym rajdzie prawnym, organizacyjnym i technicznym, w czwartek nastąpił kolejny ważny krok na drodze - deklarowanej przez nową władzę - odpolitycznienia mediów publicznych. Sposobem na to ma być tworzenie nowego ich oblicza, a początkiem - emisja pierwszego wydania nowego programu informacyjnego.
Punktualnie o 19.30 na ekranie pojawił się program zatytułowany, jak się okazało, właśnie "19.30", a raczej "i9.30" - litera "i" ma oznaczać słowo "informacja", bo według deklaracji nowych władz telewizji publicznej, ma to być program informacyjny, a nie propagandowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Zaczęło się od oddania czci osobom, które przez ostatnich kilka lat protestowały pod siedzibą TVP Info na pl. Powstańców Warszawy. Potem pojawił się już regularny serwis informacyjny, w którym można było zobaczyć materiały z Polski i zagranicy, informacje dotyczące m.in.: sądowej debaty dotyczącej budżetu czy zamachu na praskim uniwersytecie.
Na koniec wróciła jeszcze publicystyka - ostatnim modułem pierwszego wydania "i9.30" był materiał przedstawiający założenia odnowionych mediów publicznych: o tym, że "nie będzie w nich chamstwa" zapewniał nowy prezes TVP, Tomasz Sygut, swoją radość ze zmiany wyraziła Krystyna Janda, popularna aktorka, jednoznacznie kojarzona ze stroną polityczną, która przejęła władzę w Polsce.
"Pierwsze koty za płoty"
Na gorąco, zaraz po pierwszym wydaniu programu "i9:30" Wirtualna Polska zapytała grono medioznawców i analityków mediów o to, jak go oceniają. Ich głosy były dość zbliżone do siebie - wszyscy podkreślali, że to była zupełnie nowa jakość.
- Bez dwóch zdań było to coś zupełnie innego od tego, co można było w TVP obejrzeć w ostatnich latach - komentował na gorąco Maciej Myśliwiec, medioznawca ze Space Agency. - To był profesjonalny, wielostronny, obiektywny program informacyjny, w którym każda ze stron politycznego sporu miała szanse przedstawienia swojego stanowiska. Choć trzeba jednocześnie zauważyć pewną dysproporcję na korzyść obecnego obozu rządzącego.
- Skomentowałbym to najkrócej: "pierwsze koty za płoty" - analizował dr hab. Marek Palczewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego. - Felieton Marcina Antosiewicza przedstawiał argumenty za zmianami, jakie dokonują się w TVP, więc w zasadzie był głosem we własnej sprawie, aczkolwiek - wydaje mi się - głosem koniecznym, aby uświadomić widzom byłych już "Wiadomości", z jak skrajnie propagandowym przekazem mieli do czynienia. Przedstawione w nim zostały argumenty przeciwko dawnej "TVPiS", z którymi widzowie "Wiadomości" nigdy nie byli zapoznani ze względu na brak obiektywizmu i jednostronność przekazu.
Zmiana "diety"
Eksperci wyraźnie punktowali różnice między "Wiadomościami" z czasów telewizji przejętej przez PiS i nowym programem informacyjnym.
- Ci, którzy byli przyzwyczajeni do codziennej "diety" w postaci "Wiadomości" musieli być mocno zaskoczeni - komentuje prof. Maciej Mrozowski z Uniwersytetu SWPS. - Tym razem dostali kompletnie inne danie. I okazało się, że wystarczyło odjąć toksynę, nienawiść i propagandową otoczkę, żeby otrzymać porządny program informacyjny. Na pierwszy rzut oka było widać zupełnie inny styl, inną poetykę. Ciekawy był dobór materiałów, dobrze, że pokazywane były różne punkty widzenia, że pojawiło się sporo informacji ze świata i nie było za dużo Tuska, bo to mogłoby być odebrane jako prowokacja.
- Rzeczywiście, widać było zmiany - zgadza się prof. Jerzy Kopania, etyk zajmujący się m.in. mediami, związany z Uniwersytetem Białostockim i białostocką filią Akademii Teatralnej. - Było zdecydowanie mniej nacechowanego emocjonalnie języka, było o wiele mniej propagandy. Choć, gdybym miał analizować szczegóły - wydaje mi się, że postulat obiektywizmu będzie realizowany w nowej TVP przy lekkim przysłonięciu PiS-u, któremu się to zresztą należy. Już w tym pierwszym wydaniu było widać, że przeciwwagą dla poglądów nowej władzy były raczej głosy z kręgu Konfederacji.
"Wreszcie przekaz dziennikarski"
- W nowym programie widać dbałość o równowagę, unikanie tanich emocji, efekciarskiego krytykanctwa - oceniał z kolei prof. Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Po raz pierwszy po długotrwałej prymitywnej propagandzie oglądamy przekaz dziennikarski. Jest jeszcze nieco surowy, jakość obrazu nierówna, tempo i język też do dopracowania, ale są to drobiazgi, zważywszy na trudne okoliczności produkcji.
- Odcięcie się od nazwy "Wiadomości" to bardzo dobry pomysł - dodał Myśliwiec. - Dobrze sprawdziło się też podanie na samym początku definicji pojęcia "program informacyjny". Tylko dlaczego była to definicja z Wikipedii? Potem jako ekspert pojawił się jeden z najważniejszych polskich medioznawców, prof. Wiesław Godzic. Nie można było podać definicji z jednej z jego książek? Ważne słowa padły też w materiale o osobach protestujących pod siedzibą TVP, które jasno mówiły, że teraz będą patrzeć na ręce odnowionej telewizji publicznej. To z jej strony odważna deklaracja poddawania się ocenie ze strony społeczeństwa i zwracania uwagi na jego zdanie.
Technicznie: partyzantka
- Miałem wrażenie, że jeśli chodzi o kwestie techniczne, program przygotowywany był nieco chałupniczo - oceniał Maciej Myśliwiec. - Wiadomo, że jest robiony od zera i wyraźnie nie można było jeszcze wykorzystać wszystkich możliwości współczesnego studia telewizyjnego. Bardzo archaicznie wyglądał np. prowadzący z kartką w ręku, ale jestem pewien, że wkrótce w studiu pojawi się ekran multimedialny. Tu i ówdzie brakowało belek czy podpisów pod osobami, które się wypowiadały. Grafiki było bardzo skromne.
Prof. Mrozowski dołożył do tej listy jeszcze "rozjeżdżanie" się obrazu i podpisów. A dr Palczewski wymienił kilka innych problemów technicznych.
- Zabrakło jeszcze wielu elementów - komentował. - Efektownej czołówki, profesjonalnego studia, scenografii, forszpanu (skrót najważniejszych informacji zawartych w danym serwisie przyp. red.), jingli pomiędzy informacjami. Ponadto w kilku materiałach przydałyby się tzw. efekty tła, a same materiały nie miały jeszcze takiej dynamiki i zawartości wizualnej, jak programy informacyjne TVN czy Polsatu.
Jeśli chodzi o techniczne niedociągnięcia, wszyscy eksperci byli jednak zgodni co do jednego - jak wyraził to Maciej Myśliwiec: "to wszystko są drobiazgi, które można szybko nadrobić".
Widzowie zobaczyli inny świat
Choć wszyscy eksperci analizujący dla Wirtualnej Polski pierwsze wydanie nowego programu informacyjnego podkreślali, że jest stanowczo za wcześnie na dokładne analizy, a zwłaszcza próby przewidywania jego znaczenia dla polskiego dyskursu publicznego, udało im się przedstawić szybkie wnioski na jego temat.
- Tak jak przewidywałem, był to program na o wiele wyższym poziomie i w o wiele lepszym stylu. Najbardziej martwi mnie, że w żaden sposób nie zmniejszy on polskiej polaryzacji. Nastąpi po prostu "zmiana warty": dawna publiczność odwróci się od TVP, a zaczną ją oglądać osoby sympatyzujące z nową władzą, które od kilku lat nawet nie myślały o zerkaniu w stronę tej stacji - dodaje prof. Kopania.
- Wierzę, że ten program szybko stanie się ważnym bezstronnym źródłem informacji, uczciwie edukującym wszystkich Polaków - mówi prof. Dąbała. - Wierzę, ale będę uważnie obserwował jakość treści i warsztatu. I mam nadzieję, że wkrótce już systemowo media publiczne zostaną wyłącznie spod kurateli polityków. Tak żeby każdy dziennikarz przysługujący się politykom natychmiast tracił pracę, tak samo jak polityk czy parlamentarzysta próbujący wpływać na dziennikarzy.
- Ważne jest to, że już ten pierwszy program był bardziej obiektywny od wszystkich wydań "Wiadomości", które oglądałem w ciągu ostatnich lat - podsumował dr Palczewski.
- Dotychczasowi widzowie TVP nagle zobaczyli zupełnie inny świat - skwitował Myśliwiec.
Głosy ekspertów zebrał Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski