"Drogi wolności": TVP pochwaliła się pilotażowym odcinkiem. To będzie kręta i skomplikowana droga do serc widzów
"Drogi wolności" promowane są jako nowy hit TVP. Widzieliśmy pilotażowy odcinek produkcji, która kosztuje TVP podobno prawie 20 mln złotych. I zadajemy sobie jedno pytanie, parafrazując klasyka: "gdzie się podziały tamte miliony?".
16.07.2018 | aktual.: 27.07.2018 11:10
Jeśli ktoś spodziewał się prawdziwej bomby emocji spuszczonej na rodzimy przemysł rozrywkowy, mógł się rozczarować. Jeśli ktoś czekał na spokojnie opowiedzianą historię odzyskiwania przez Polskę niepodległości – był zapewne uradowany. Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że TVP chce nam sprzedać kolejny serial robiony na tę samą modłę: w patriotycznym duchu, z dużą ilością melancholijnych dźwięków i romantycznych uniesień.
Kostiumy na medal, reszta pozostawia wiele do życzenia
Zaczyna się świetnie. Scena otwierająca serial dała nadzieję, że przed nami coś innego. W końcu. W zalewie mdłych produkcji historycznych zacząć opowieść od groźby morderstwa? I to nie byle jakiego, bo strzałem prosto w twarz? To mógłby być strzał w dziesiątkę. Dosłownie i w przenośni. Szczególnie że "Drogi wolności" w założeniu nie mają być kryminałem, a historią odzyskiwania niepodległości przez Polaków, ukazaną przez pryzmat historii krakowskiej rodziny Biernackich.
Jest lipiec 1914 roku. W Krakowie mówi się coraz więcej o zbliżającej się wojnie. Młodzi Polacy szykują się do walki, żołnierzy postanawiają wspierać panny Biernackie: Lala (w tej roli Julia Rosnowska)
i Marynia (Paulina Gałązka)
. Ich ojciec – Ignacy Biernacki (Adam Cywka)
– jest właścicielem wydawnictwa Panorama i fotografem w jednej osobie. Wydaje się, że bardziej przejmuje się biznesem niż rodziną. Obrazek dopełnia trzecia córka Ignacego – Alina (Katarzyna Zawadzka). Kulawa, inteligentna nauczycielka, która daje lekcje polskiego starszemu Austriakowi, który po śmierci żony przyjechał do Krakowa. Jest jeszcze Anna, żona Ignacego, która lubi zaglądać do kieliszka. Jest i siostra Biernackiego – Janina, stara panna i właścicielka nowo powstałej apteki. Jest w końcu seniorka rodu – Emilia (Anna Polony)
, ostatni głos rozsądku w tej rodzinie.
Reżyser Maciej Migas i Joanna Wojdowicz, która odpowiada za scenariusz, powoli wprowadzają widza w historię. Roztrzepane siostry Biernackie włączają się w pomoc żołnierzom, ale wydaje się, że bardziej interesują je jednak zaloty. Alina uczy Austriaka i nie spodziewa się, że przyjechał do Krakowa w jednym celu – zniszczenia jej ojca. Tu pojawia się w końcu wątek kryminalny. Jest zdemolowana apteka siostry Ignacego i tajemnicze wydarzenia z przeszłości, które odbiją się prędzej czy później na całej rodzinie. Ot, zalążek historii, która przyciągnęłaby przed ekrany kogoś więcej niż przypadkowych emerytów.
Co więcej, "Drogi wolności" mają świetną scenografię i kostiumy. Wydaje się, że twórcy serialu odrobili lekcję za kolegów, odpowiadających za stroje w "Koronie królów". Tu nie ma pożyczonych, przypadkowych szmat. Są za to świetne kostiumy, które od razu wprowadzają w przedwojenny klimat.
Gdzie te miliony?
Podstawowa zasada, jaką można wyróżnić, oglądając nie tylko zagraniczne seriale, jest prosta. Zacznij jak najmocniej, żeby zaciekawić i przywiązać do siebie widzów. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że TVP poszło na skróty. Zaserwowało dość prostą opowieść, która wcale nie pokazuje nic nowego. Czyżby kolejna produkcja w patriotycznym duchu, mająca krzewić miłość do historii Polski? Piękna to idea, ale ten patriotyczny duch nie wystarczy w zalewie seriali. Trzeba jeszcze pokazać widzowi, że ma się dla niego coś wyjątkowego
O wyjątkowości "Dróg" trudno dziś mówić. Zobaczyliśmy dopiero pilotażowy odcinek. To tak, jakby oceniać całą kolację w drogiej restauracji po przystawce. Czekamy, co ta droga restauracja ma nam dalej do pokazania. A że jest droga, możemy przekonać się z ostatnich doniesień.
Wirtualne Media podają, że koszt jednego odcinka to prawie dwa miliony złotych. – Te pieniądze widać na planie i będzie je widać w serialu. Dobre kino nie może być tanie – mówił prezes Jacek Kurski w rozmowie z portalem. Dziennikarze informują nawet, że koszt wyprodukowania odcinka znacznie przewyższa budżet przeznaczony np. na serial "Bodo". Tam jeden odcinek pochłaniał milion złotych. Na 13 odcinków "Dróg wolności" TVP ma wydać 20 mln złotych.
Prezes Kurski mówi, że dobre kino nie może być tanie. Prawdopodobnie. Ale najważniejsza jest dobrze opowiedziana historia. Tak z miłością do tematu. Pieniądze mogą dać świetną scenografię, ale coś tam trzeba jeszcze zagrać. Przełożenie kilku wydarzeń historycznych nie przyciągnie przed ekrany młodej (młodszej) widowni. Przyciągnie tę samą, która ogląda "Koronę królów". Ale czy to jest rozwiązanie? Świetnie wypadła oglądalność pilotażowego odcinka. Ponad 3 mln widzów. Opinie w sieci też w większości pochlebne. Bo "Drogi wolności" wypadają poprawnie. Taki był start. Co twórcy pokażą dalej? Może te miliony wydanych złotówek przełożą się też na świetną, wciągającą fabułę? Na to poczekamy do jesieni.