"Dr Pryszczylla". Ludzie oglądają przed snem jej wideo, nam opowiada, co w nich jest
10.05.2023 11:17, aktual.: 13.05.2023 18:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Włókniaki, cysty, narośle, pryszcze... To nie są rzeczy, które chcemy oglądać. A jednak! Przebojowa i rzeczowa dr Sandra Lee znana polskim widzom pod wiele mówiącym pseudonimem doktor Pryszczylli powraca już z piątym sezonem swojego programu o leczeniu najdziwniejszych przypadków chorób skórnych.
Doktor Sandra Lee to dermatolożka z wieloletnim doświadczeniem w gabinetach i na salach operacyjnych. Ale miliony ludzi na całym świecie poznały ją dzięki jej klipom publikowanym na YouTubie, gdzie pokazuje zabiegi wykonywane na skórze i, owszem, wyciskanie pryszczy. W stacji TLC premierę ma właśnie już piąty sezon reality show, w którym towarzyszymy dr Lee w jej spotkaniach z pacjentami i drodze, jaką z nimi przechodzi do odzyskania zdrowia i komfortu. W rozmowie z nami dermatolożka przyznaje, że są jeszcze rzeczy, które potrafią ją obrzydzić. Opowiada także, dlaczego ludzie uwielbiają oglądać... wyciskanie pryszczy w internecie. I przestrzega przed pewnym tiktokowym trendem.
Basia Żelazko, Wirtualna Polska: Czy nadal po tylu latach lekarskiej praktyki może cię coś zaskoczyć albo przerazić w gabinecie?
Dr Sandra Lee, "Dr Pryszczylla": Cały czas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Naprawdę?
Żartujesz? Jasne, że tak! Ludzkie ciało jest niesamowite, a w naszym programie pojawiają się same przypadki, które zawsze są wyzwaniem. W końcu o to chodzi, żeby show było ciekawe. Gdy ludzie na to patrzą, myślą "co to jest?!", a ja myślę: "co mogę z tym zrobić?".
Pamiętasz moment, w którym zrozumiałaś, że nie tylko uzdrawiasz skórę swoich pacjentów, ale też ich duszę, ulepszasz ich życia?
Myślę, że to dzieje się zawsze, gdy oglądam nagrany odcinek. Właśnie dlatego jestem taką szczęściarą, że jestem w tym programie. Bo mogę tak jak widzowie poznać całą historię tych osób. Tymczasem my lekarze widujemy naszych pacjentów tylko w gabinetach, leczymy ich, a oni potem znikają. A tu mogę zobaczyć, jak żyją, z kim, jakie mają rodziny i jak odmienia się ich codzienność. Właśnie to kiedyś mnie uderzyło: to nie chodzi o jakieś cysty, chodzi o to, jaką przemianę niesie wyleczenie kogoś.
To pewnie satysfakcjonujące.
Bardzo.
Czy nawet teraz, gdy jesteś znaną lekarką z telewizji, ludzie w zwykłych towarzyskich sytuacjach wciąż pokazują ci swoją skórę i pytają o dziwny pieprzyk czy wysypkę?
Tak, uważam, że my dermatolodzy jesteśmy najczęściej proszeni o taką diagnozę. Bo przecież nikt na ulicy nie będzie rozmawiać o swoich jelitach czy kwestiach ginekologicznych. O wiele prościej jest zadrzeć rękaw i pokazać skórę. Ale o wiele częściej ludzie podchodzą, by powiedzieć, jak kochają "Dr Pryszczyllę", to wiele dla mnie znaczy.
TikTok pełen jest filmów o przeróżnych zabiegach, metamorfozach i kolejnych trendach. Który z takich tiktokowych trendów jest potencjalnie niebezpieczny?
Tak, jest ich sporo. Nieraz pojawiam się w regionalnych stacjach telewizyjnych, by przed nimi przestrzegać. Na pewno nie należy wierzyć w to, co się widzi na tych filmikach. Jak na tych wideo, gdy wszystkie czarne pory znikają po wtarciu kremu albo przebarwienia na skórze znikają na naszych oczach. To zwykłe sztuczki. To, co na pewno jest bardzo groźne, to nowy trend z tatuowaniem sobie twarzy kupioną w internecie igłą z atramentem. To niebezpieczne, bo można być uczulonym, a efekt zostaje na zawsze. W dodatku wygląda bardzo sztucznie.
Kolejnym trendem w sieci jest oglądanie... wyciskania pryszczy. Czy wiesz, dlaczego ludzie lubią to oglądać?
Ludziom to przynosi jakieś ukojenie, to jak rozładowanie napięcia, oczyszczenie. Wiele osób ogląda moje wideo przed snem, by się zrelaksować i to pomaga im lepiej zasnąć. Czy to nie fascynujące? To jest dla ludzi wręcz uzdrawiające doświadczenie. To interesujące, że coś, co można uznać za obrzydliwe, przynosi ludziom ulgę i radość. Tylko tego chcę, nieść szczęście.
Czy jest coś, co cię obrzydza?
Nie lubię dotykać surowego mięsa kurczaka, muszę to robić w rękawiczkach.
Poważnie?
Wiem, że to dziwne. I jeszcze gdy jem muffinkę z czymś na wierzchu, co wygląda jak pryszcz, to muszę zamknąć oczy.
Już nigdy nie spojrzę na muffinkę w ten sam sposób. Opowiedz mi, dlaczego wybrałaś właśnie tę specjalizację.
Bycie dermatologiem zawsze było gdzieś w mojej orbicie. Mój ojciec nim jest. Gdy byłam małą dziewczynką, dorastałam w domu, gdzie wszędzie były książki medyczne. Jadłam śniadanie i widziałam te dziwaczne choroby skóry na zdjęciach. Potem, gdy już byłam ze swoim mężem, to on też wybrał tę specjalizację. Lubię pracować rękoma, przeprowadzać operacje, zabiegi kosmetologiczne.
Twoja cera oczywiście wygląda niesamowicie. Zdradzisz nam swoją pielęgnacyjną rutynę?
Jest dość zwyczajna, na pewno nie mam żadnego "programu 20 kroków" ani nic takiego. Najważniejsza w pielęgnacji skóry jest świadomość tego, jaką mamy cerę. Tłustą czy suchą, czy ma skłonności do zaczerwienień. Rutyna pielęgnacyjna musi być dostosowana właśnie do tego. Używam bardzo dobrego kremu nawilżającego, kwasu salicylowego do peelingu. No i mam wspaniałą ekipę od wizażu, dzięki której wyglądam tak dobrze na ekranie (śmiech).
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję, pozdrów ode mnie naszych widzów w Polsce!
Premierowe odcinki piątej serii show "Dr Pryszczylla" zobaczycie w środy od 10 maja o 22:00 na TLC.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" z jednej strony znęcamy się nad "Bring Back Alice" i "Randką, bez odbioru", a z drugiej - postulujemy przywrócenie w Polsce zawodu swatki (w "Małżeństwie po indyjsku" działa to całkiem sprawnie). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.