"Dom z papieru" wraca i trzyma w napięciu. Ale jeszcze nie poznamy finału [RECENZJA]

Hitowy serial o najsłynniejszych złodziejach na świecie powraca z nowym, ostatnim sezonem. "Dom z papieru" Netfliksa doczekał się tyluż zwolenników, co zagorzałych krytyków. Czy finał serii sprawi, że ktoś zmieni drużynę?

"Dom z papieru". Na Netfliksie debiutuje pierwsza odsłona 5. sezonu
"Dom z papieru". Na Netfliksie debiutuje pierwsza odsłona 5. sezonu
Źródło zdjęć: © Instagram
Piotr Grabarczyk "Grabari"

Fenomen "Domu z papieru" to historia, która sama w sobie nadawałaby się na serial. "La Casa de Papel", bo tak brzmi tytuł w oryginale, nie od razu podbił serca widzów. W 2017 r. wyemitowano kilkanaście odcinków tasiemca w hiszpańskiej telewizji Antena 3. Pomimo bardzo obiecującego startu produkcja regularnie traciła widownię, która narzekała na zbyt wolne tempo akcji. Jeszcze w tym samym roku prawa do serialu kupił Netflix, przemontował materiał i opublikował w swoim serwisie streamingowym.

Decyzja międzynarodowego giganta okazała się strzałem w dziesiątku, bo na punkcie produkcji oszalał dosłownie cały świat. Naturalnie zlecono wyprodukowanie kolejnych sezonów, a dziś - po 4 latach - na widzów czeka wielki finał historii La Bandy, czyli ekipy złodziei dowodzonej przez Profesora, która chce doprowadzić do końca skok na Bank Hiszpanii w Madrycie.

Jak na cieszący się popularnością projekt przystało, premiera piątego sezonu jest daleka od sztampy. Twórcy postanowili iść śladem m.in. kultowej serii o Harrym Potterze i uraczyć widzów finałem na raty.

Fani serialu otrzymali dostęp do pięciu premierowych odcinków, a na kolejnych pięć będą musieli poczekać do grudnia. To przemyślany i inteligentny ruch - ludzie wygłodniali zakończenia trzymającej w napięciu historii prawdopodobnie obejrzeliby cały sezon w kilka godzin, a tak ich zainteresowanie zostanie podtrzymane przez kolejne trzy miesiące. Miesiące pełne spekulacji, domysłów i teorii, jaki finał zafundowali bohaterom scenarzyści. W czasach streamingu i niemal fastfoodowej konsumpcji treści, to gra warta świeczki.

Co zatem słychać u Tokio, Rio i u reszty ekipy? Piąty sezon rozpoczyna się mocnym uderzeniem - inspektorka Sierra odkrywa kryjówkę zarządzającego napadem Profesora i już zapowiedź tej konfrontacji sugeruje, że mózg całej operacji ma poważne tarapaty. Jak podopieczni poradzą sobie bez swojego mistrza? Czy on sam będzie w stanie po raz kolejny przechytrzyć Sierrę, która nie ma już nic do stracenia?

"Dom z papieru" nie spieszy się z odpowiedziami. Twórcy umiejętnie wprowadzają nowe postaci, jak choćby pierwszą miłość Tokio czy syna Berlina, którzy pozwolą nam lepiej zrozumieć tło, dotychczasowych bohaterów lub faktycznie namieszają w fabule.

Najnowsza odsłona nie naprawia wprawdzie błędów poprzednich sezonów i z pewnością internauci będą mieli używanie przy szukaniu tzw. dziur fabularnych i nieścisłości, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie w kontekście niczym nieskrępowanej rozrywki, którą "Dom z papieru" wciąż z sukcesami zapewnia?

Fenomen produkcji tkwi przede wszystkim w jego bohaterach i bohaterkach - mamy tu do czynienia z postaciami z krwi i kości, które tylko na pierwszy rzut wpisują się w złodziejski stereotyp. Owszem, kradną, ale bogatym. Nie chcą zabijać, ale czasami zmuszają ich do tego okoliczności. To kryminaliści, ale z zasadami.

Symbolicznie ten fakt podkreśla jedna ze scen w piątym sezonie, gdzie dwójka bohaterów trafia do znajdującego się w Banku Hiszpanii Muzeum Złota. Mało rozgarnięty, ale obdarzony dobrym sercem Denver pyta kolegę, dlaczego nie kradną wystawionych tam eksponatów, skupiając się tylko na zawartości głównego skarbca. Ten wyjaśnia mu, że skarby te zostały już raz skradzione - Inkom czy ludom Kiczua. - Należy im je oddać, jeśli już - tłumaczy spokojnie. Robin Hood byłby dumny.

"Dom z papieru" i pierwsza część jego piątego sezonu, dostępny na Netfliksie od 3 września, mimo walorów czysto rozrywkowych, pozwala również na głębszą refleksję. Gdzie jest granica między dobrem a złem? Czy ktoś, kto robi złe rzeczy, może być dobrym człowiekiem? Czy w imię ogólnie pojętego dobra można krzywdzić innych?

A to wszystko okraszone efektownymi wybuchami, wystrzałami, przekleństwami i romantycznymi uniesieniami. Nieźle jak na operę mydlaną!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)