Debata Dudy w TVP. Adamczyk zwracał się do nieobecnego Trzaskowskiego. "Niestety, nie odpowiedział"
6 lipca, na sześć dni przed II turą wyborów prezydenckich, odbyły się dwie debaty. Andrzej Duda otrzymywał pytania od wyborców z miejscowości Końskie. Z kolei Rafał Trzaskowski zorganizował "Arenę prezydencką" - pytania zadawali mu dziennikarze 20 polskich redakcji.
Na placu boju przed wyborami zostało dwóch kandydatów. Choć nie brakowało zaproszeń na wspólną debatę, Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski nie spotkali się w jednym studiu. Każdy z polityków wybrał własny sposób na pokazanie się wyborcom na niespełna tydzień przed ostatecznym starciem w II turze wyborów prezydenckich 2020.
O 20:30 Rafał Trzaskowski zaczął odpowiadać na pytania zadawane mu przez przedstawicieli 20 redakcji polskich mediów. Pół godziny później TVP rozpoczęła transmisję samotnej "debaty" Andrzej Dudy.
Dwie debaty, cztery mównice
Na scenach, gdzie stanęli kandydaci, ustawiono również mównice dla konkurentów. Rafał Trzaskowski podczas swoich krótkich wystąpień wspominał o nieobecności Andrzeja Dudy, jednak prowadząca tego nie robiła, całkowicie oddając głos politykowi PO oraz dziennikarzom.
Tymczasem w TVP, choć gwiazdą debaty był prezydent Duda, prowadzący wyraźnie zaznaczał swoją obecność. Nie obyło się bez uszczypliwych komentarzy i wbijania szpil przeciwnikowi urzędującego prezydenta RP.
Gdy tylko zadano pierwsze pytania i Andrzej Duda odpowiedział na nie, Michał Adamczyk zwrócił się do nieobecnego Trzaskowskiego. Zrobił to w sposób kpiący. Co ważne, po każdym kolejnym pytaniu znów podkreślał nieobecność drugiego z kandydatów na najważniejszy udział w państwie.
Michał Adamczyk podczas debaty TVP
- Rafał Trzaskowski niestety nie odpowiedział - usłyszeliśmy.
- Niestety, tylko jeden kandydat odpowiada.
- Niestety nie usłyszeliśmy znów odpowiedzi wiceprzewodniczącego PO.
- Bardzo żałujemy, że nie ma tutaj drugiego kandydata.
- Niestety, nie poznamy odpowiedzi wieceszefa Platformy Obywatelskiej, bo nie przyszedł.
Te zdania padły w trakcie półgodzinnego programu. Oczywiście, dziennikarz miał prawo zaznaczyć nieobecność Rafała Trzaskowskiego, jednak czy musiał robić to tak nachalnie? Tym bardziej, że politycy nie byli umówieni na debatę i tak naprawdę żaden z nich nie powinien kpić z niestawienia się przeciwnika na dyskusji, która przerodziła się w wystąpienie.
Adamczyk podkreślał, że Trzaskowski nie chciał rozmawiać z mieszkańcami miasteczka Końskie. Wyraźnie można było odczuć, którego z kandydatów wspiera.