"Dahmer" nie pokazał wszystkiego. Netflix dopowiada historię mordercy szokującymi nagraniami
10.10.2022 12:32, aktual.: 12.10.2022 11:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy wydawało się, że w tym roku Netflix nie pokaże już nic bardziej szokującego, niż 10-odcinkowy serial o mordercy-kanibalu, serwis streamingowy zdecydowanie podbił stawkę. I znów wykorzystał do tego Jeffreya Dahmera - tym razem na oryginalnych nagraniach.
Żyjący członkowie rodzin ofiar Jeffreya Dahmera uderzali w Netfliksa za to, że eksploatuje ich horror i traumy. Krytycy jasno punktowali, że Netflix ma nowego bohatera i jest nim seryjny morderca. Wygląda na to, że jedyną lekcję, jaką po premierze "Dahmera" wyciągnął gigant streamingu, jest to, że miliony ludzi na świecie wciąż chce oglądać tę potworną historię. Więc dopisał kontynuację.
Chyba nikt się nie spodziewał, że serial "Potwór: Historia Jeffreya Dahmera" odbije się tak potężnym echem na całym świecie. Serial z Evanem Peteresem w roli seryjnego mordercy, dokonującego makabrycznych czynów, nie był specjalnie promowany przez Netfliksa. Wielu widzów dowiedziało się o nim, gdy po całym internecie płynęły już mocne nagłówki o nowym show, które szokuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
W pierwszym tygodniu wyświetlania serial Ryana Murphy’ego odtwarzano przez ponad 192 mln godzin. W drugim tygodniu było to już ponad 300 mln godz. Ostatnie dane wskazują, że "Dahmer" zbliża się do 500 mln godzin, a że wciąż plasuje się w większości państw na 1. lub 2. miejscu najchętniej oglądanych produkcji, może przebić popularnością takie hity platformy jak "Bridgertonów". Są głosy, że serial o mordercy zbliży się do wyniku, jaki osiągnął koreański "Squid Game". A to byłaby prawdziwa sensacja.
"Dahmer" jest ostro krytykowany, ale Netflix nie ma zamiaru ustąpić. Choć pojawiają się nowe trendy na TikToku, a dzieciaki opowiadają, jak bardzo współczują Dahmerowi, włodarze platformy postanowiły jeszcze trochę ponapawać się swoim sukcesem i zaserwować widzom planowaną równolegle z premierą "Dahmera" serię dokumentalną "Rozmowy z mordercą: Taśmy Jeffreya Dahmera". Jeśli fabularyzowany serial was przeraził, to trudno ująć to, co czeka was podczas oglądania tej drugiej produkcji.
W ostatnich latach powstały dwie serie "Rozmów z mordercą" – taśmy Teda Bundy’ego i Johna Wayne’a Gacy’ego. Trzecia, o Dahmerze, skupia się wokół rozmów z mordercą, jakie od lipca do października 1991 r. przeprowadziła Wendy Patrickus, która miała go bronić w sądzie. Jak zaznaczają twórcy serii, taśmy te nigdy wcześniej nie wyszły na światło dzienne, a widzowie Netfliksa mają być pierwszymi, którzy je przesłuchają. We fragmentach. Patrickus już na samym początku zaznacza, że jej materiały obejmowały aż 32 godziny rozmów z Dahmerem, w trakcie których opowiadał jej ze szczegółami, co robił swoim ofiarom i dlaczego zabijał.
Wstrząsający seans
"Rozmów z mordercą" nie da się oglądać spokojnie. Trzy prawie godzinne części serwują przerażające szczegóły zbrodni i zachowań Dahmera, które pominięto w serialu z Peteresem. W trakcie seansu naprawdę trudno utrzymać żołądek w miejscu. Zdjęcia z miejsc zbrodni połączone są tu z filmową rekonstrukcją morderstw i prawdziwym głosem Dahmera, który mówi np., że "pozbywanie się ciał dawało mu krótkotrwałą przyjemność i poczucie spełnienia".
W serii duży nacisk kładzie się na dwie pierwsze ofiary Dahmera. Jako 18-latek zabił Stevena Hicksa, którego ciało najpierw ukrył pod domem, a następnie poćwiartował, zapakował w worki i wywiózł samochodem na odludzie. W trakcie jazdy samochodem Dahmer został zatrzymany przez policję, bo w pewnym momencie zjechał na przeciwległy pas. Czy worki wzbudziły podejrzenie? Nie. Okłamał policjanta, że to śmieci, które zabiera z domu rozwodzących się rodziców. Jak mówią eksperci pracujący przy śledztwie, wtedy Dahmer zrozumiał, że może manipulować ludźmi.
Drugą ofiarą był Steven Tuomi, którego Dahmer zabił w pokoju hotelowym, a następnie jego ciało spakował do walizki. Walizka, choć ciężka, nie zaniepokoiła specjalnie taksówkarza, który odwoził go z hotelu. Niezaniepokojeni byli także policjanci, którym zgłoszono, że Dahmer odurza chłopaków w łaźniach, gdzie spotykali się homoseksualni mężczyźni. – Jakby nie rozumieli, że mężczyzna może zostać zgwałcony – mówi jeden z komentatorów serii.
TikTok kontra prawda
Viralowe akcje na TikToku, o których możecie przeczytać w tekście Vibez, pokazują, że po premierze serialu ludzie lekceważyli ofiary Dahmera. Nie brakowało też niosących się jak wirusy komentarzy młodych ludzi, którzy współczuli Dahmerowi po tym, jak zobaczyli serial i stwierdzili, że miał trudne dzieciństwo i to go pchnęło do zabijania. Miejmy nadzieję, że druga produkcja Netfliksa chociaż częściowo to wyhamuje.
Bo nie da się robić niewiniątka z człowieka, który przy kawie i papierosach opowiada o tym, że "wszystkiemu winne są jego chore myśli", że "kierowały nim bestialskie żądze" i że miał "spaczony popęd seksualny". Bestii, który na pytanie o śmierć jednego z chłopaków, odpowiada: "miał ładną twarz, więc odciąłem mu głowę. Włożyłem ją do dużej, białej beczki".
Zobacz także
Być może "Rozmowy..." naprawiają to, co stało się po premierze serialu. Jak współczuć, gdy jeden z oficerów opisuje sytuację swojego kolegi, który był tym, który jako pierwszy otworzył lodówkę Dahmera i znalazł w niej głowę chłopaka? Krzyknął. Dosłownie krzyknął. Musiał odejść ze służby. Ciągle mu się to śniło. Nie mógł tego znieść - słyszymy.
Albo gdy patolog, który pojawił się w mieszkaniu mordercy przypomina sobie, co tam zobaczył: - Spodziewałem się rutynowych oględzin. Na miejscu doprowadzono mnie do mieszkania Dahmera. Patolodzy są przyzwyczajeni do oglądania strasznych rzeczy, ale to przekraczało wszystkie doświadczenia. Wtedy właśnie poznałem, czym jest prawdziwe zło.
Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski