"Dahmer". Przerażająca historia zamieniona w rozrywkę. Rodziny ofiar protestują
Netflix znalazł się pod ostrzałem z powodu serialu "Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera". A to dlatego, że eksploatuje prawdziwą historię seryjnego mordercy, który z okrucieństwem mordował, gwałcił, a nawet zjadał mężczyzn i chłopców. Rodziny ofiar zarzucają platformie, że dla pieniędzy odnawia ich traumę.
26.09.2022 | aktual.: 26.09.2022 18:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeffrey Dahmer urodził się w 1960 r. w Milwaukee w stanie Wisconsin i tam popełnił większość swoich zbrodni. Jego ojciec był chemikiem, spędzającym życie w pracy, a matka instruktorką obsługi dalekopisu cierpiącą na chorobę psychiczną. Dahmer od dzieciństwa interesował się martwymi zwierzętami. Zbierał padlinę znalezioną przy drodze i kolekcjonował szkielety małych zwierząt. Pierwszego morderstwa dokonał w 1978 r., trzy tygodnie po ukończeniu liceum. Drugą ofiarę zabił pod koniec lat 80., po odbyciu służby wojskowej.
Choć Dahmer był wielokrotnie aresztowany, w tym za obmacywanie nieletniego, za zabójstwa został zatrzymany dopiero w 1991 r. W tym czasie zdążył zamordować 17 mężczyzn i chłopców. Na swoje ofiary psychopata wybierał głównie osoby czarnoskóre, Azjatów i Latynosów. Poznawał je m.in. w gejowskich klubach i zwabiał do mieszkania.
Dahmer został złapany dopiero wtedy, gdy Tracy Edwards (niedoszła ofiara) zdołał wydostać się z mieszkania mordercy. Biegał po ulicy z kajdankami zwisającymi z nadgarstka. Gdy powiedział policjantom, że Dahmer próbował go zabić, ci udali się do mieszkania zabójcy. Na miejscu znaleźli części ciał poprzednich ofiar. Ostatecznie Dahmer dostał 15 wyroków dożywocia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Serial Netfliksa nielinearnie, ale dość wiernie podąża za prawdziwą historią Jeffreya Dahmera. Gra go bardzo przekonująco Evan Peters. Kamera, jak na show Netfliksa przystało, nie pokazuje ze szczegółami zbrodni dokonywanych przez mordercę, ale brutalność jest gdzie indziej – w strachu ofiar, które stopniowo zaczynają sobie uświadamiać, że znalazły się w potrzasku. Monotonny ton głosu Petersa i powolnie wypowiadane przez niego dziwaczne zdania potęgują grozę tych scen. Do tego stopnia, że dla wrażliwszych widzów, mogą być nie do zniesienia.
Sama mam problem z oglądaniem tego serialu. Czy jest to dobra rozrywka? Pewnie tak, choć kino widziało znacznie lepsze, mroczniejsze, bardziej trzymające w napięciu historie o psychopatycznych mordercach. W "Dahmerze" jednak podbijanie napięcia jest nie tylko przerażające, ale i irytujące. A to dlatego, że nie bardzo wiadomo, w jakim celu twórcy serialu każą nam oglądać gehennę ofiar i ich zdezintegrowane ciała.
Niby pojawia się tam motyw mniejszości i stosunku policji do nich. Wyeksponowany jest też wątek czarnoskórej sąsiadki Dahmera, która wielokrotnie zgłaszała policji, że z jego mieszkania wydobywa się smród i słychać krzyki, ale była notorycznie ignorowana. To jednak nie ofiary, nie sąsiedzi i nie śledczy są w centrum zainteresowania twórców serialu, ale sam Dahmer. W kolejnych odcinkach poznajemy jego historię, widzimy, z jakimi problemami się mierzył, dorastając. I tu nasuwa się pytanie: czy okrutny morderca zasługuje na tyle czasu ekranowego? Po trzech obejrzanych odcinkach przyznam, że czuję się zmęczona i nie mam ochoty dalej brnąć w historię Dahmera.
Do tego dochodzą głosy rodzin ofiar, które są wściekłe na Netfliksa. Podobno serwis nie kontaktował się z nimi i nie poinformował o tym, że powstanie serial o mordercy ich bliskich. Niestety produkcja rozdrapała wciąż niezaleczone rany. "Nie mówię nikomu, co ma oglądać [...], ale jeśli naprawdę ciekawi cię ta tematyka, to powinieneś wiedzieć, że nasza rodzina jest wkurzona na ten serial. To ponowna traumatyzacja. Po co?" - pytał na Twitterze Eric Perry, kuzyn zamordowanego przez Dahmera Errola Lindseya.
Najbardziej rozjuszyła go scena w sądzie, która wiernie oddaje rzeczywiste wydarzenie. Podczas procesu siostra Lindseya wpadła w furię i zaatakowała oskarżonego. "Przywoływanie, tak dosłowne, załamania nerwowego, jakie Rita przeżyła w sądzie za sprawą człowieka, który torturował i zabił jej brata, jest nieludzkie" - podsumował Perry.
Internauci również nie pozostawili na Netfliksie suchej nitki. Serwis do tej pory nie odpowiedział na zarzuty, ale w zapowiedziach serialu utrzymywano, że stawia on ofiary na pierwszym miejscu, opowiada ich historie i oddaje sprawiedliwość. Trudno się z tym zgodzić, przynajmniej po pierwszych odcinkach.
Seryjni mordercy od dawna fascynują i prawdopodobnie to się nie zmieni w najbliższym czasie. Świadczy o tym popularność serii i podcastów true crime, a także książkowych kryminałów. Trudno oczekiwać, że ta tematyka zniknie z popkultury, a media przestaną się rozpisywać o szokujących zbrodniach. Ale po latach eksploatowania tematu, po wielu filmach krytycznych wobec naszego umiłowania do mrocznych historii, można oczekiwać czegoś bardziej przemyślanego i głębszego od twórców, którzy zabierają się za opisywanie nie tak dawnej, prawdziwej historii.
Wszystko wskazuje na to, że "Dahmer" powstał głównie dla rozrywki widzów i dla pieniędzy. W dodatku w październiku Netflix zapowiedział wypuszczenie programu dokumentalnego "Rozmowy z mordercą: Taśmy Jeffreya Dahmera", w której Dahmer opowiada o swoich makabrycznych zbrodniach.
Nie ulega wątpliwości, że temat Dahmera fascynuje. Jednak w tym wypadku pytania o granice, wrażliwość twórców i etyczność netfliksowej produkcji nie powinny nikogo dziwić.