"Czarnobyl". Rosjanie wystawili się na pośmiewisko. Zwiastun mówi wszystko
"Czarnobyl" HBO to jeden z najlepiej ocenianych seriali wszech czasów. Ale nie przez Rosjan, którzy przygotowują swoją odpowiedź na poziomie telenoweli ze scenariuszem obarczającym winą Amerykanów.
Niedawno poznaliśmy listę nominowanych do nagród Emmy. Jednym z największych faworytów jest serial "Czarnobyl", który może zdobyć aż 19 "telewizyjnych Oscarów". Nie jest to dużym zaskoczeniem, ponieważ serial HBO zadebiutował na początku maja i szybko stał się jedną z najwyżej ocenianych produkcji (Rotten Tomatoes – 96 proc., IMDb – 9,5/10). "To serial o ludzkim poświęceniu" – mówił reżyser Johan Renck, który bazował na faktach, relacjach świadków i kręcił w autentycznych lokacjach, ale nie stworzył dokumentu, a fabułę.
Niektórzy zarzucali twórcom serialu, że "nie udało im się uniknąć mitów i niepotrzebnego podkręcania zagrożenia". Jeszcze ostrzej o "Czarnobylu" mówiły moskiewskie media, nazywając produkcję HBO "karykaturą, a nie prawdą". Stanislav Natanzon z kanału informacyjnego Russia 24 szydził, że w "Czarnobylu" brakowało tylko niedźwiedzi i akordeonów. Oleksiy Breus, inżynier pracujący w elektrowni, w rozmowie z BBC również wytknął filmowcom liczne przekłamania. I powielanie stereotypów o ciągłym piciu wódki i wszechobecnych agentach KGB.
Po sukcesie "Czarnobyla" HBO Rosjanie zapowiedzieli swój serial, który pokaże kulisy katastrofy z zupełnie innej strony. Do sieci trafił pierwszy zwiastun rosyjskiego "Czarnobyla". I stał się pośmiewiskiem.
Zachodni filmowcy zawiesili Rosjanom bardzo wysoką poprzeczkę i nic nie wskazuje na to, by udało im się ją przeskoczyć. Już teraz widać, że podstawowym problemem "Чернобыль" będzie realizacja i gra aktorska na poziomie telenoweli. Niektóre sceny ze zwiastuna ukazują wydarzenia znane z "Czarnobyla" HBO (gaszenie pożaru, ewakuacja ludności, sprzątanie dachu) i wypadają po prostu blado w zestawieniu z anglojęzycznym serialem.
Druga sprawa to pomysł na scenariusz, który brzmi jak antyamerykańska propaganda z czasów zimnej wojny. Rosyjski "Czarnobyl" przedstawi m.in. wątek ukraińskiego oddziału KGB, który dowiaduje się, że amerykański wywiad jest zainteresowany Czarnobylską Elektrownią Jądrową. By wykryć zachodniego szpiega Albera Lenza, do Prypeci przyjeżdża podpułkownik wywiadu wojskowego GRU Andriej Nikołajew.
Po lewej "Czarnobyl" HBO, po prawej "Чернобыль"
Aleksiej Muradow, reżyser serialu, zapewniał, że jego serial opowie o tym, co się właściwie wydarzyło w elektrowni. Przedstawi chronologię awarii i bohaterską codzienność ludzi zaangażowanych w likwidowanie skutków katastrofy. Scenariusz obejmie wydarzenia na kilka godzin przed awarią, moment eksplozji i kilka kolejnych miesięcy.
Muradov nie ukrywał, że "Чернобыль" wykorzysta teorię spiskową o wpływie amerykańskiego wywiadu na wydarzenia w elektrowni.
- Wielu historyków nie neguje tego, że w dniu eksplozji agent obcego wywiadu był obecny na stacji – mówił Muradov rosyjskiemu tabloidowi "Komsomolskaja Prawda".
Osoby krytykujące propagandowy charakter "Чернобыль" wskazują na powiązania stacji NTV, dla której powstaje serial, z koncernem Gazprom. Poza tym wiadomo, że twórcy dostali dotację w wysokości 30 mln rubli (1,8 mln zł) z Ministerstwa Kultury. Wysokość budżetu pozostaje jednak nieznana, choć sądząc po pierwszym zwiastunie, nie jest to najdroższa produkcja w historii rosyjskiej telewizji.
Na efekt końcowy musimy poczekać do października, ale rosyjscy użytkownicy YouTube'a już mają wyrobione zdanie. "Чернобыль" jest wyśmiewany i krytykowany za bycie melodramatem. W 3,5-minutowym klipie prawie jedną trzecią zajmuje scena czułości i smutku z nieprzytomnym bohaterem i zapłakaną pielęgniarką. Większość wyśmiewa jednak propagandowy charakter i zrzucanie winy za katastrofę na Amerykanów.
- Mam nadzieję, że w rosyjskiej wersji KGB zapobiegnie wypadkowi – skwitował jeden z internautów. I trudno o lepsze podsumowanie.