"Czarnobyl" odc. 4: jak posprzątać po apokalipsie?
"Czarnobyl" nie spuszcza z tonu. Czwarty odcinek miniserialu HBO nie daje widzom wytchnienia. W tej postapokaliptycznej wizji nie ma potworów, z którymi trzeba walczyć o przetrwanie. Są za to zagubieni ludzie, którzy muszą posprzątać swój własny bałagan.
28.05.2019 | aktual.: 28.05.2019 21:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już pierwsza scena, w której armia ewakuuje ludzi z wiosek znajdujących się w pobliżu Czarnobyla, jest jak cios w głowę. Oto staruszka, którą żołnierz z nakazem natychmiastowego opuszczenia terenu zastaje przy dojeniu krowy, stanowczo odmawia opuszczenia swojego domu. Po ostrej wymianie zdań żołnierz, który zapewne ma rozkaz przesiedlenia wszystkich żyjących ludzi, oddaje strzał. Ale nie w stronę staruszki, tylko w stronę krowy. To pierwsze, ale niejedyne zwierzę, któremu przyjdzie zapłacić za ludzki błąd.
Nie należę do osób, które na sceny śmierci zwierząt są bardziej wyczulone niż na te, w których giną ludzie. Ale gdy w "Czarnobylu" żołnierze dostali rozkaz wybicia wszystkich psów, które po pospiesznej ewakuacji pozostały na skażonym terenie, wiedziałam, że nie będzie łatwo na to patrzeć. Twórcy serialu dodatkowo podkręcili emocje, dając karabin do ręki niedoświadczonemu, młodemu żołnierzowi, który o wojnie co najwyżej czytał w książkach. Dla niego zabicie psa jest równie trudne, co strzelenie do człowieka.
Podczas gdy żołnierze rozprawiają się z czworonogami, w elektrowni trwają próby posprzątania radioaktywnego gruzu z dachu. Historię znamy: zadanie to miały wykonać zdalnie sterowane roboty, ale nie wytrzymały promieniowania. Postanowiono zatem, że na dach pójdą żołnierze, którzy będą pracować po 90 sekund. Pomysł wydawał się absurdalny. Ale akcja zakończyła się sukcesem.
"Czarnobyl" pokazuje, że wielu problemów można byłoby uniknąć, gdyby nie to, że ZSRR za wszelką cenę chciał ukryć skalę katastrofy przed światem. Serialowi naukowcy pozostawieni bez pomocy z zewnątrz, bez sprawnego sprzętu, robią, co w ich mocy, by ogarnąć ten bałagan. Muszą działać szybko, bez skrupułów i bez protestów: – Gdy stawką jest życie twoje i twoich bliskich, zasady moralne tracą znaczenie. Przestajesz je mieć. Pragniesz tylko jednego: by cię nie zastrzelili – mówi grany przez Stellana Skarsgarda Boris Szczerbina.
To smutne zdanie kontruje Ulana Khomyuk, jedyna postać, która wnosi do serialu promyk nadziei (i co ciekawe, postać, która nie jest oparta na żadnym prawdziwym uczestniku wydarzeń): – Do diabła z naszym życiem. Ktoś musi zacząć mówić prawdę.
W piątym, niestety już ostatnim odcinku "Czarnobyla", dowiemy się, czy ktoś faktycznie powie jakąś prawdę. I zobaczymy, jaką cenę za to zapłaci.