"Czarne lustro" Netfliksa powraca. Pytamy twórcę o tę jedną scenę. Wiecie, o którą!
Teraz, gdy pandemia już oficjalnie się skończyła, możemy wracać do strachu przed wkraczającą w nasze życie technologią i przyszłością sterowaną przez sztuczną inteligencję. Charlie Brooker zapewnia, że nie zabraknie mu pomysłów.
15.06.2023 | aktual.: 15.06.2023 12:48
Zauważyliście, jak szybko pojawiają się filmy i seriale bazujące na prawdziwych wydarzeniach? Gdy wyrok w sprawie Depp kontra Heard jeszcze nie zapadł, w jednej z wytwórni już była kompletowana obsada, by przenieść tę głośną historię na ekran. Charlie Brooker, twórca serialu "Black Mirror", który lubi nas straszyć wizją przyszłości, zaczął się zastanawiać, co by było, gdyby serial na podstawie naszego dnia pojawiał się już... nazajutrz. W pierwszym odcinku szóstego sezonu Annie Murphy i Salma Hayek grają aktorki właśnie w takim serialu. Gdy ich postaci wreszcie mają dość ekranizacji swojego życia, celowo łykają środek na przeczyszczenie, wparowują z impetem do kościoła podczas jakiegoś ślubu... No cóż, Charlie Brooker słynie z tego, że lubi szokować.
O tym, jak musiał przekonać gwiazdy do tych scen, a szefów samego Netfliksa do sparodiowania go, mówi nam w rozmowie na Zoomie. Rozmawiamy także o Trumpie, lękach o przyszłość, a nawet o nadziei.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Basia Żelazko, WP: Powiedziałeś kiedyś "zawsze przewiduję przyszłość na podstawie tego, co dzieje się teraz". Co możesz powiedzieć mi dziś o naszej przyszłości? Mam podstawy, by wierzyć, że co nieco wiesz na ten temat.
Charlie Brooker: Och, gdyby tylko tak było, wcale nie siedziałbym tu, tylko właśnie obstawiałbym konie na wyścigach. Ale rzeczywiście przyglądam się teraźniejszości. Tylko na co dzień staram się zachować optymizm, żeby nie zwariować.
A czym się aktualnie martwisz?
Dezinformacją, zmianą klimatu, rosnącym poparciem dla populizmu i faszyzmu. Ale nie mogę się na tym skupiać za mocno, bo oszaleje.
To całkiem sporo się martwisz!
O tak.
Więc w przyszłości czeka nas tylko mrok?
Nie, niekoniecznie. Mam tendencję do martwienia się wszystkim, ale zazwyczaj moje najgorsze przewidywania się nie sprawdzają. Mam na myśli zwykłą codzienność. Widzę zamarzniętą kałużę i myślę "o nie, ktoś się poślizgnie i złamie kark", ale to zazwyczaj się nie dzieje. Generalnie my, jako ludzkość, jesteśmy całkiem zaradnym gatunkiem. Samolubnie chcemy przetrwać, więc mam nadzieję, że wymyślimy, jak wyjść z tych tarapatów. Młode pokolenie wydaje się całkiem rozsądne.
Naprawdę?
No cóż, w porównaniu z moim.
To dla mnie nowość. Ludzie zazwyczaj krytykują pokolenie Zetek, "są najgorsi, z tymi swoimi tik-tokami!", a ty teraz mówisz, że są nadzieją na przyszłość?
Wydają się całkiem zaangażowani i dobrze poinformowani. Może dlatego, że mają przed sobą duże wyzwania? Ja dorastałem, gdy wszystko wydawało się łatwiejsze. Mają dostęp do większej ilości informacji. Wiesz, sam mam dzieci, więc muszę wykazać trochę optymizmu. Zazwyczaj i tak udaje nam się wszystko spiep...ć, może oni to spie...ą w jakiś nowy, ekscytujący sposób?
Lata tamu powiedziałeś mi, że najgorszą rzeczą, jaka może przytrafić się ludzkości, to Donald Trump jako prezydent USA.
To było przed tym, jak został tym prezydentem?
Tak.
To przepraszam najmocniej, ale to nie ja maczałem w tym palce. To wtedy po prostu było czymś bardzo możliwym. Bardziej byłem zaskoczony tym, że ludziom się wtedy wydawało, że to niemożliwe.
A czy to stanie się znowu, czy zostanie prezydentem w 2024 roku?
Unoszę ramiona w tej chwili w geście bezradności. Prawdopodobnie ma większe szanse, niż się ludziom wydaje.
Gdy zaczęła się pandemia, ludzie nosili maski i nie mogli opuszczać domów, myślałam, że to musi być nowy sezon "Black Mirror", ale nawet ty tego nie przewidziałeś.
Cóż, zdarzało mi się martwić także o pandemie, np. ptasiej grypy. Więc gdy przyszła pandemia koronawirusa, wiele zamartwiania się miałem już z głowy, byłem całkiem spokojny. Jako ktoś, kto pisze, i tak spędzam większość czasu siedząc samemu w pokoju. To był dziwaczny czas... jak tobie minął?
Najgorzej. Czuję, że utknęłam w kwadraciku Zooma. Kiedyś spotykaliśmy się w Los Angeles i Londynie, teraz rozmawiamy na wideo czacie.
No tak, to teraz stało się całkiem wygodną normą. Ale rozumiem cię, to nie takie fajne, jak spotkanie na żywo.
Kiedyś powiedziałeś, że rzeczywistość zabija twój serial. Nadal tak uważasz?
Myślę, że świat nigdy nie przestanie dostarczać mi inspiracji, dopóki się kręci. W tym sezonie chciałem też nieco zamieszać w formule "Black Mirror". Np. odcinek "Demon 79" w szóstym sezonie napisałem bardziej jako horror niż produkcje sci-fi.
Zawsze powtarzasz, że źródłem zła nie jest sama technologia, tylko ludzie, którzy jej używają. Rzeczywiście w odcinku "Loch Henry" z nowego sezonu tak właśnie jest. Co było inspiracją do tego epizodu?
Trochę mam już obsesję na punkcie produkcji true crime. Oglądam ich całe mnóstwo, podczas pandemii widziałem tak wiele telewizji. Razem z żoną oglądaliśmy ten dokument o morderstwie, do którego doszło w Szkocji. Zdjęcia były przepiękne i w końcu zaczęliśmy szukać w sieci, gdzie dokładnie to było kręcone, by pojechać tam na wakacje! Ale tak, to było przyjemne zrobić tak inny odcinek. Który ci się podobał najbardziej?
Zobacz także
"Joan jest okropna", bo bardzo lubię Annie Murphy. I chciałam cię właśnie o niego zapytać. Jak idzie się do Netfliksa i pokazuje taki odcinek?
Chciałem zrobić coś z deep fake’m i rzeczywistością tworzona przez sztuczną inteligencję. Drugi pomysł dotyczył tego, że zwykła osoba nagle widzi siebie na pierwszych stronach gazet i nie wiedziałem, jak to ze sobą połączyć. Ale to był czas, w którym oglądałem serial "Zepsuta krew" o Elisabeth Holmes. I tak siedzę i mówię "wydaje się, że to wydarzyło się jakieś 10 minut temu...". Wtedy wpadłem na ten pomysł o serialu na podstawie wydarzeń, które dopiero co miały miejsce. Więc wymyśliliśmy nazwę platformy streamingowej, która bardzo mnie bawi – Streamberry. I pomyślałem, że bardzo zabawne byłoby, gdyby wygląda jak Netflix. Poprosiliśmy o zgodę, a oni bardzo szybko na to przystali. To było niemal irytujące, bo nawet nie było przeciwko czemu się buntować.
A jak namówiłeś Annie Murphy na tę scenę? Dobrze wiesz, o jakiej scenie mowię.
Ach ta scena! Cóż, musieliśmy porozmawiać z Annie Murphy i z Salmą Hayek. To było w scenariuszu, gdy go po raz pierwszy dostała i była na tak. Annie jest super osobą, od razu się ją lubi, jest naturalnie zabawna, lubi się wygłupiać, więc była bardzo chętna. Zresztą tak jak Salma. Powiem tylko, że nie posiłkowaliśmy się technologią przy tej scenie, bo obie chętnie to zrobiły. Co pewnie zaoszczędziło nam setki tysięcy funtów.
W tym samym odcinku pojawia się komputer, który sam tworzy nowe sezony seriali. Gdyby taki komputer istniał naprawdę, to sezon, którego zakończonego serialu byś sobie życzył?
Och, to dobre pytanie... chciałbym, by "Sukcesja" trwała dalej. Co jeszcze... nie wiem! Ale wiem, że jak tylko się rozłączymy, przyjdzie mi na myśl 10 potencjalnych seriali.
Czy można powiedzieć, że generalnie masz nadzieję na lepszą przyszłość dla ludzkości? Próbuję zakończyć nasz wywiad optymistycznym akcentem.
Powodzenia! "Optymizm" to dla mnie za mocne słowo, ale pewnie musimy po prostu starać się tak myśleć, bo jakie mamy wyjście? Z drugiej strony... Zawsze mamy nową generację ludzkości. Chociaż ciągle upominam swoje dzieci, że oglądają za dużo YouTube, a to jest dokładnie to, co ja sam bym robił będąc w ich wieku. Czy to było wystarczająco optymistyczne?
Tak, nada się. Bardzo dziękuję!
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.