"Czarne lustro": "Nie boimy się tak bardzo, jak powinniśmy". Rozmowa z twórcami serialu Netfliksa
Przełamywanie barier, niepohamowany rozwój technologii, zastąpienie więzi społecznych wirtualnymi relacjami. Świat "Czarnego lustra", w którym być może odbija się nasza niedaleka przyszłość, powraca na Netfliksa z 5. sezonem.
05.06.2019 | aktual.: 05.06.2019 15:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jego zapowiedzią był film "Bandersnatch", którego fabułą mógł sterować widz, sam dokonujący różnorakich wyborów: od menu śniadania głównego bohatera, do decydowania o jego życiu i śmierci. Twórcy oddali władzę nad postaciami widzom i pozwalali im się zagubić w labiryncie scenariusza. Moment… ale po co? Komuś, kto widział 4 sezony "Czarnego lustra", trudno uwierzyć, że nie ma w tym drugiego dna. Dlatego przed premierą 5. sezonu spotkałam się z twórcami antologii: scenarzystą Charliem Brookerem i producentką Annabele Jones, by zapytać, jak dużo o nas wiedzą. I po co.
Basia Żelazko, Wirtualna Polska: Czy wiecie, jakie były nasze wybory, widzów "Bandersnatcha"?
Annabele Jones: Twoje wybory były bardzo dobre!
Dziękuję bardzo! Jednak najbardziej zastanawia mnie, ile osób chciało śmierci bohatera serialu?
Charlie Brooker: Nie znamy konkretnych liczb, tylko procenty i muszę przyznać, że dużo wyborów to była sytuacja niemal 50/50. Na przykład trzeba było zdecydować, czy bohater ma poćwiartować ciało ojca, czy je pochować i głosy rozłożyły się dokładnie tak samo, jak przy głosowaniu na Brexit: 48 do 52 proc. Widocznie to taka przeklęta cyfra.
Po co wam ta wiedza?
C.B.: Rekrutujemy zamachowców.
A.J.: Tak, całe "Czarne Lustro"" to jeden wielki program do rekrutowania morderców.
C.B.: A tak zupełnie szczerze, to absolutnie nic nie mamy zamiaru z tym zrobić. To po prostu interesujące z naszego puntu widzenia, jako autorów takich opowieści. Zwłaszcza, jeśli będziemy pisać kolejny interaktywny odcinek. Absolutnie nie uważam, aby można było powiedzieć cokolwiek o czyjejś osobowości na podstawie jego wyborów w tej "grze".
Dzięki tak dużej popularności "Czarnego lustra" macie sporą władzę. To chyba odczuwalna odpowiedzialność? Możecie dotrzeć do ludzi z ważnym przesłaniem.
C. B.: Sam nie wiem… Gdy ludzie czują, że ktoś chce ich pouczać, automatycznie się blokują. Ja na pewno tak mam. Gdy czujesz, że ktoś mówi ci, co masz myśleć od razu myślisz "p...rz się!". Ale to, co mogę zrobić, to zwracać na coś uwagę, pozwolić ludziom spojrzeć na jakąś sprawę z innej perspektywy. Z drugiej strony, co możemy zrobić ze zmianą klimatu? Jaka historia może w tym pomóc? Nie wiem. Czasem myślę, że więcej pożytku będzie z pójścia na autostradę i zatrzymania wszystkich samochodów niż z jakiegokolwiek scenariusza.
Spotkaliśmy się 3 lata temu, na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi w USA. Zapytałam was o największe zagrożenie dla ludzkości. Odpowiedzieliście wtedy: Trump na fotelu prezydenta. I oto jesteśmy, mamy 2019 r., a on jest prezydentem.
A. J.: Trump największym zagrożeniem? Ale cóż takiego zrobił? Oczywiście poza podzieleniem całego narodu…
C.B.: …i osłabieniem amerykańskiej demokracji.
Więc nadal uważasz, że jest największym zagrożeniem?
C.B.: Gdy 3 lata temu odpowiadałem na twoje pytanie, zakładałem już wtedy, że wygra. I że wszyscy będziemy martwi w ciągu... powiedzmy 9 miesięcy. Więc to, że jesteśmy tutaj, to całkiem miła niespodzianka! Ale wciąż bardzo mnie zasmuca to, jak łatwo przyzwyczajamy się do strasznych rzeczy. Gdy Trump po raz pierwszy napisał na Twitterze coś o broni jądrowej, pomyślałem "Boże, muszę znaleźć sobie jakiś bunkier". Teraz wzruszam ramionami i mówię "To tylko prezydent USA mówiący znowu coś o wojnie atomowej". Więc wszyscy się do tego przyzwyczajamy.
To jak paradoks gotującej się żaby. Żaba nie wie, że woda się gotuje, dopóki…
C.B.: … dopóki nie zmieni się w żabią zupę, tak. Ale my wiemy, że woda się gotuje. Po prostu nie boimy się tak bardzo, jak powinniśmy.
Cały 5. sezon (i 4 poprzednie) do obejrzenia na platformie Netflix.