Było warto czekać na finał? Twórcy "Warszawianki" popełnili jeden błąd

Choć długo czekaliśmy na premierę "Warszawianki", tuż po ukazaniu się pierwszych odcinków szybko zaczęło być o niej coraz ciszej. W końcu na platformie SkyShowtime pojawiła się finałowa odsłona. Czy wynagradza ona problematyczny środek produkcji?

Cały sezon "Warszawianki" już dostępny na SkyShowtime
Cały sezon "Warszawianki" już dostępny na SkyShowtime
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

21.08.2023 | aktual.: 21.08.2023 18:56

Jeszcze zanim "Warszawianka" ujrzała światło dzienne, wieszczono jej sukces. W końcu za produkcją stoi utalentowane trio: scenarzysta Jakub Żulczyk, reżyser Jacek Borcuch i aktor Borys Szyc. Każdy z nich w tej historii zawarł autobiograficzne odniesienia. Przez to produkcja cieszy się uznaniem, jest bardziej głęboka i prawdziwa. Ale nie oznacza to, że "Warszawianka" jest bez wad.

Przede wszystkim serial jest niesamowicie rozwleczony. Zwracali na to uwagę już recenzenci, którzy przed oficjalną premierą mieli szansę obejrzeć sześć odcinków. To właśnie przez pierwszą połowę produkcji trudno przebrnąć, bo akcja nabiera rozpędu dopiero w odcinku siódmym. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Początkowo główny bohater jest przedstawiany widzom jako lubiany w towarzystwie bawidamek, któremu mimo licznych i kosztownych wpadek wszystko uchodzi na sucho. Nawet fakt określenia go Czułym sprawia, że powinniśmy darzyć go sympatią. Ale im więcej takiego warszawskiego stylu bycia bez ponoszenia konsekwencji swoich czynów, tym trudniej mieć ochotę na zobaczenie kolejnego odcinka.

Przyznaję, że po obejrzeniu trzech części straciłam cierpliwość, porzuciłam "Warszawiankę" i nadrobiłam resztę w momencie ukazania się finału, czyli 11. odcinka. I nie żałuję. Gdy Czuły zostaje porzucony przez Zosię (Zofia Wichłacz), a po 10 latach nieoczekiwanie zjawia się jego matka (Krystyna Janda), w końcu bohater przychyla się w dół po tym, jak bardzo długo lawirował na krawędzi. Kryzys pogłębia nowa sytuacja życiowa jego dawnej partnerki Matyldy (Ilona Ostrowska, była żona Jacka Borcucha), która sprawia, że relacja Czułego z córką albo znacznie się zintensyfikuje, albo znacznie rozluźni. Obie opcje są dla niego przerażające. 

Borys Szyc i Krystyna Janda w serialu "Warszawianka"
Borys Szyc i Krystyna Janda w serialu "Warszawianka"© Materiały prasowe

Dopiero gdy Czułemu grunt osuwa się spod nóg i nikt nie jest w stanie przejąć za niego odpowiedzialności, serial zaczyna wciągać. Co prawda wcześniej nie przeżywa się katuszy, oglądając na ekranie kreacje wybitnych aktorów, takich jak Jan Peszek, Jerzy Skolimowski, Krystyna Janda i przede wszystkim Borys Szyc. Sęk w tym, że popkultura zna już masę podobnych historii pokroju "Californication", a "Warszawianka" na ich tle niezbyt się wyróżnia, za to popełnia ten sam, jeden błąd.

W Polsce żyje blisko 3 mln nadużywających alkoholu (choć statystyki pewnie zaniżają ten problem), a około 15 proc. społeczeństwa to dorosłe dzieci alkoholików. Choć w ostatnich latach coraz częściej mówi się o tym głośno, odnoszę wrażenie, że waga społecznych skutków naszych relacji naznaczonych alkoholem wciąż nie jest traktowana poważnie. I nie pomaga w tym narracja przebijająca się z filmów i seriali o tym, jak uzdolniony artystycznie alkoholik żyje "pełnią życia" czy "cieszy się wolnością". Po co twórcy wciskają nam taki kit? Zwłaszcza, gdy sami są ofiarami takiego myślenia czy też widzą wokół siebie ludzi ze świecznika, którzy nie są w stanie funkcjonować bez alkoholu.

Mam żal do polskich filmowców, że problem alkoholowy przedstawiają niemal wyłącznie na dwa sposoby - albo jako patologię wśród ubogich rodzin z prowincji, albo dobrze maskowane uzależnienie klasy średniej czy wyższej, ze szczególnym upodobaniem do branży artystycznej. I zawsze przyjmowana jest narracja alkoholika, a na mało znaczącym tle pozostawia się współuzależnionych, nie rozwijając psychologii tych postaci (wyjątkiem jest świetny film Konrada Aksinowicza "Powrót do tamtych dni"). Oba te wzorce utrwalają stereotypy i pogłębiają podział na tych alkoholików, którymi się gardzi i tych, którzy są akceptowalni ze względu na swój status społeczny. 

Oczywiście w przypadku "Warszawianki" trudno mieć pretensje do twórców, że opowiadając bliską sobie historię, oddali ją jak najwierniej. Niemniej przez większość serialu Czuły kreowany jest na fajnego gościa, który zbyt często ma kaca, ale nikt w jego otoczeniu nie powie mu basta. A on sam jeszcze w finale w pewnym stopniu bagatelizuje stan, w jakim się znalazł. Gdyby scenariusz został rozpisany nie na 11 odcinków, a 6-7, nie poświęcając tyle czasu na "wolność" głównego bohatera, wierzę że całość mogłaby nabrać innego wydźwięku. 

Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie""Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Zobacz także
Komentarze (11)