"Warszawianka": pokochasz i znienawidzisz. Szyc znów dał popis

Od pierwszej informacji o starcie produkcji do premiery minęły 3 lata. Czy warto było czekać na "Warszawiankę"? Widzieliśmy już połowę serialu.

Kadr z serialu "Warszawianka"
Kadr z serialu "Warszawianka"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Stankiewicz

16.06.2023 | aktual.: 16.06.2023 13:31

"Warszawianka" długo czekała na swoją premierę. Serial, który początkowo powstawał dla HBO, był w produkcji, gdy po fuzji z Warner Bros. Discovery serwis ogłosił wstrzymanie oryginalnych produkcji w wielu częściach Europy, w tym w Polsce. Twórcy wstrzymali na moment oddech, gdyż oznaczało spory krok wstecz w rozwoju rynku serialowo-filmowego w naszym kraju. W tym roku jednak do polski wkroczył kolejny gigant streamingowy – SkyShowtime – i nie tylko zaoferował niską cenę subskrypcji, lecz także zapowiedział, że będzie inwestować w lokalne produkcje.

Pierwszą produkcję po prostu przejął od HBO. I tak na platformę trafia właśnie (premiera 19 czerwca) długo wyczekiwana "Warszawianka". Mieliśmy już okazję zobaczyć 6 pierwszych odcinków i możemy zdradzić wam, czego się po serialu spodziewać.

Pewnie wiecie, że za scenariusz produkcji odpowiada Jakub Żulczyk - ten sam, który napisał "Ślepnąc od świateł". A jeśli znacie ten poprzedni serial, mniej więcej wiecie też, czego się spodziewać po nowym: jest tu imprezowanie, dużo imprezowania, jest narracja z offu, która stanowi wewnętrzny monolog bohatera, są nieco przerysowane postacie drugoplanowe, po macoszemu potraktowane postacie kobiece, których obecność ma tylko podkreślać cechy głównego bohatera (i OK, można to przyjąć, bo w końcu to on jest tu najważniejszy), są oniryczne wątki, które odzwierciedlają jego wewnętrzny świat i jest staczanie się po równi pochyłej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Główny bohate Franciszek Czułkowski, zwany "Czułym", jest pisarzem, który w latach swojej świetności odniósł sukces, a później dał się ponieść urokom życia sławnej i lubianej osoby. Zamiast pisać, imprezuje, a później znosi rzeczywistość na kacu. Trochę kłóci się z ojcem, który nie może zrozumieć jego nieróbstwa, trochę czasu spędza, wymyślając szalone atrakcje swojej córce, z którą spotyka się tylko wtedy, gdy jej matka nie może się nią zajmować, trochę próbuje szantażować wydawcę, który już bardzo długo czeka na kolejny tekst. Ale przede wszystkim chleje. Wszystko i z każdym. A później uprawia seks – i chyba wszystko mu jedno, z kim. Bardzo dużo czasu zajmuje wprowadzanie bohaterów i pokazanie życia naszego bon vivanta. Po 6 odcinkach wiadomo, że coś się zaczyna w życiu Czułego sypać, ale co dokładnie, trudno powiedzieć - pewnie w kolejnych odcinkach okaże się, że wszystko.

Zapowiadany jako polski "Californication" serial przez wielu był długo wyczekiwany. Przeze mnie niekoniecznie. Rozumiem, że nowatorska formuła produkcji z Davidem Duchovnym, jego szczera rola, humor i cały ten seks mogły 15 lat temu ujmować i fascynować. Niemniej mam awersję do wszelkiej maści kabotynów, którzy w efekciarski sposób zawłaszczają przestrzeń - zarówno tę życiową, jak i ekranową. Trudno mi przejmować się losami uprzywilejowanego gościa, który nie potrafi wziąć się w garść lub po prostu nie chce dorosnąć. Jeśli w dodatku wszystko uchodzi mu na sucho, a ludzie wciąż do niego lgną - po prostu mnie irytuje. Pod tym kątem "Warszawianka" rzeczywiście przypomina "Californication". Tylko czy taka historia może być dziś dla kogokolwiek interesująca?

No i tutaj rzecz bardzo dziwna: mimo wszystko trudno mi się było od "Warszawianki" oderwać. A to dlatego, że jest to świetnie zrealizowany serial. Zdjęcia, lokacje, scenografia, ejtisowe brzmienia – to wszystko spójnie tutaj gra. W dodatku Żulczyk potrafi opisywać Warszawę niebanalnie, odkrywając miasto niby znane, ale jednak wciąż skrywające sporo tajemnic. Pod tym kątem reżyser Jacek Borcuch wyciągnął z jego tekstu to, co najlepsze i wybrał nieoczywiste miejsca w stolicy.

Ale tym, który najbardziej sprawia, że nie mogę wrzucić tego serialu na półkę "nieoglądalne", jest Borys Szyc. Wiem, że pisanie o jego talencie jest już nudne, bo wszyscy wiemy, jak świetnym jest aktorem. Ale ujmę to tak: Czuły to postać, której w teorii nie da się lubić. Ale wokół niego są osoby, głównie kobiety, które wciąż go tłumaczą, pobłażają mu, wyciągają go z tarapatów i mimo wszystko go lubią - na pierwszy rzut oka zupełnie niezrozumiałe. Tymczasem Szyc, ucieleśniając wszystkie złe cechy tego bohatera, jednocześnie jakby mimochodem nadaje mu trudny do uchwycenia wdzięk. To coś, co sprawia, że Czułemu wszystko uchodzi na sucho. To coś, co sprawia, że my, widzowie, wszystko "Warszawiance" wybaczamy i, mimo wszystko, oglądamy dalej.

Źródło artykułu:WP Teleshow
warszawiankaskyshowtimeserial
Zobacz także
Komentarze (28)