Bolesny upadek Trojanowskiej. Są konsekwencje
- Ciało szło, a noga została - komentuje Izabela Trojanowska. Artystka upadła na scenie, przed kamerami. Niepokojąca sytuacja szybko się wyjaśniła, ale piosenkarka jeszcze długo będzie zmagała się z konsekwencjami upadku.
Izabela Trojanowska może mówić o prawdziwym pechu. Wokalistka podczas jednego z ostatnich występów - w Koszalinie - zaliczyła bolesny upadek, który uwieczniły kamery TVP. Gwiazda cofając się na scenie, potknęła się obcasem o rozłożony dywanik i przewróciła się na plecy. Tancerki pomogły jej wstać. Wokalistka zachowała się bardzo profesjonalnie i pomimo bólu, ponownie wyszła na scenę, tym razem w obuwiu sportowym. Jednak po zakończeniu koncertu stan artystki się pogarszał.
Trojanowska krótko po koncercie komentowała, że przez adrenalinę na początku w ogóle nie czuła bólu, ale gdy emocje opadły - wyła z bólu. Jak dziś wygląda sytuacja? Nieciekawie.
- Wywróciłam się, ponieważ szpilka zaklinowała się w podłodze - wyjaśnia Trojanowska w rozmowie z "Super Expressem".
- Ciało szło, a noga została. Poświęciłam rękę, bo chciałam chronić głowę. Podczas upadku nie czułam bólu, bo była ogromna adrenalina. Powinnam bardziej uważać. Ambulans mnie opatrzył na miejscu, ale w drodze do domu ręka bardzo mnie bolała. Miałam nieprzespaną całą noc - komentuje.
Ta, wydawałoby się niegroźna sytuacja, ma swoje konsekwencje. Piosenkarka była u lekarza, ręka jest dalej spuchnięta i nie da się jej zginać w łokciu.
- Lekarz zrobił prześwietlenie i okazało się, że mam naderwane ścięgna. Na szczęście ręka nie jest złamana. Okładałam ją kapustą, ale teraz dostałam leki przeciwbólowe w sprayu i długie zwolnienie lekarskie - mówi.
Trojanowska musiała odwołać najbliższy koncert. Czeka ją też długa rehabilitacja.