"Bóg płodności". Zapłodnił swoim nasieniem setki, jeśli nie tysiące pacjentek
Wendy po 13 latach pracy w policji przeszła na emeryturę. Zajęła się sprawdzaniem swojego drzewa genealogicznego. Zrobiła test DNA. Odkryła, że ma przyrodnie rodzeństwo. I zrozumiała, że coś jest nie tak. Powtarzało się cały czas jedno nazwisko: Fortier.
03.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 17:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na początku Wendy Babst była przekonana, że to kuzynostwo, ale pokrewieństwo było zbyt duże, a kuzynów i kuzynek o takich nazwiskach w rodzinie nie miała. Emerytowanej detektyw nie zajęło wiele czasu, by połączyć fakty. Nie kuzynki, nie kuzyni, a bracia i siostry. Niektórzy zdecydowali się na to, by w dokumentach wpisać, że ich ojcem był Quincy Fortier – lekarz od niepłodności, który opiekował się ich matkami.
- Powiedziałam mamie, że tata nie jest moim biologicznym ojcem. Jest nim ten lekarz, u którego leczyła się z zaburzeń płodności – mówi Babst w filmie dokumentalnym "Bóg płodności", który można oglądać na HBO od 3 grudnia.
Tata, geniusz, dobry lekarz
Quincy Fortier od dziecka interesował się medycyną, szczególnie tematami płodności. W pamiętnikach pisał, że wkręcił się w temat po tym, gdy jedna z krów jego rodziców zaszła w ciążę i po wydaniu raz na świat potomstwa, już nigdy w ciążę nie zaszła. Po latach Fortier został ginekologiem. Praktykę zaczął w 1945 r.
Był ceniony w środowisku lekarzy, bo niewielu z nich miało tyle odwagi i samozaparcia, by otworzyć swoją własną klinikę.
Quincy Fortier we wspomnieniach kolegów z pracy i córek to przykładny lekarz, a nawet geniusz. Jego pacjentki wychodziły z zaburzeń niepłodności niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Innym lekarzom się to nie udawało. On miał na koncie same sukcesy.
Na przykład jak w przypadku 22-letniej wtedy Cathy Holm, która dziś jest kobietą w podeszłym wieku. Cathy młodo wyszła za mąż, wszyscy znajomi mieli już dzieci i ona też chciała. Nie mogła jednak zajść w ciążę, a presja środowiska nie ułatwiała sprawy. Pomógł dr Fortier.
Jak tego dokonał, dowiedziała się dopiero po wielu latach.
Zapładniał pacjentki własną spermą
Fortier poprosił Cathy o to, by przyniosła próbkę ze spermą męża. Miał zrobić inseminację. To nieskomplikowany zabieg, podczas którego próbkę nasienia umieszcza się za pomocą specjalnego cewnika w macicy pacjentki. Cathy zgodziła się, nie było w tym nic kontrowersyjnego.
Po latach, gdy córka się urodziła, zastanawiała się tylko, dlaczego dziewczynka w ogóle nie jest podobna do członków rodziny jej męża.
Quincy Fortier zapładniał pacjentki, ale nie spermą ich mężów, a swoją własną. Robił to bez wiedzy tych kobiet. W dokumencie HBO mowa jest o tym, że zapładniał pacjentki nawet jako 70-latek. Nigdy jednak nie stracił prawa do wykonywania zawodu.
Wendy Babst, jedna z głównych bohaterek filmu, odkryła, że Fortier ma dzieci, które urodziły się w latach 40., w 70. czy w 80. Nie da się policzyć, ile dzieci ma jego DNA. Wiadomo, że miał tysiące pacjentek.
Dziś w artykułach często przewija się liczba 24 dzieci, ale bohaterowie filmu – w tym jego prawowity syn z pierwszego małżeństwa – są zdania, że dzieci może być kilkaset, jeśli nie więcej. Cały czas odnajdują się nowi potomkowie Fortiera.
Jest wśród nich Brad Gulko (urodzony w 1966 r.). Pewnego dnia jego mama rozmawiała z kimś, kto przypadkiem wspomniał o lekarzu z Las Vegas, który zapładniał swoje pacjentki. Robił to w tym samym czasie, kiedy ona leczyła się z niepłodności. Wyszło, że mowa o Fortierze. Co ciekawe (i wstrząsające), Fortier był przyjacielem ojca Brada. Razem służyli w patrolu powietrznym. Mężczyzna podziwiał Fortiera. Czy tak samo by go traktował, gdyby dowiedział się o tym, co naprawdę zrobił, by jego żona zaszła w ciążę?
Brad natomiast wyrósł na… inżyniera genetyki. Przyznał, że gdy dowiedział się, kto jest jego biologicznym ojcem, był w ciężkim szoku i odcięło go od życia na jakiś czas.
Dlaczego Fortier to robił?
Swoim dzieciom tłumaczył wprost, że pomaga kobietom.
Dla dwóch córek, które jako jedyne żyły z nim aż do jego śmierci i kochały go miłością bezgraniczną, wykorzystywanie nasienia było dla niego jak… oddawanie krwi. Chciał pomagać, kochał swoją pracę, więc robił wszystko, by kobiety mogły zajść w ciążę.
Dlaczego więc nigdy nie powiedział im wprost, czyje nasienie wykorzystuje?
Kobietą, która zdecydowała się postawić Fortiera przed sądem była Mary Craddock. Pod opieką Fortiera zaszła dwukrotnie w ciążę.
Rodzina dowiedziała się prawdy po wielu, wielu latach, gdy córka – Heather – zaczęła pracować u Fortiera. Mary złożyła w 1996 roku pozew przeciwko lekarzowi. Miał już wtedy 88 lat. Craddock walczyła o odszkodowanie w wysokości 14 mln dolarów. Nie wiadomo, czy je dostała, bo strony podpisały niejawną ugodę. Fortier i jego prawnicy musieli zrobić wszystko, by inni potomkowie nie chcieli walczyć o milionową fortunę lekarza.
Miłość czy czyste zło?
"Bóg płodności" to historia o odkrywaniu prawdy o swoim pochodzeniu, o zawiłościach genetyki i odnajdywaniu cech wspólnych u rodzeństwa, które nigdy wcześniej nie widziało się na oczy. Ale to też historia o tym, do czego może posunąć się człowiek, mówiąc, że jego zachowanie podyktowane jest troską i miłością.
Jeśli ktoś mógł pomyśleć, że "Fortier w gruncie rzeczy chciał dobrze", to reżyserka dokumentu - Hannah Olson - serwuje historię, która absolutnie wybija taką myśl z głowy.
Fortier zapłodnił kobietę, która przyszła do niego tylko po to, by wyleczył jej infekcję. Nie chciała mieć wtedy dzieci. Chciała iść na studia.
Zapłodnił też własną córkę – Connie. Zaszła w ciążę, choć nie była w tamtym czasie aktywna seksualnie.
Matka Connie szybko rozwiodła się z Fortierem. Ojczym nie zgodził się na to, by dziewczyna zrobiła aborcję. Wysłał ją do ośrodka dla niezamężnych matek. Tam podpisała zgodę na adopcję i zapewniła, że nie będzie kontaktować się z synem w przyszłości.
Po latach syn Connie, Jonathan, skontaktował się z dziadkiem i ojcem w jednej osobie. Fortier próbował wmówić mu, że to był "wypadek przy pracy". Że chwycił szpatułkę z nasieniem przeznaczonym dla innej pacjentki, z czego nie zdawał sobie sprawy. Wmawiał, że to mogło być także… niepokalane poczęcie.
"Bóg płodności" krzywdził własne dzieci.
- Mówił, że są naukowe badania dowodzące nieszkodliwości seksualnych relacji między dziećmi a ojcem – opowiada natomiast Quincy Fortier Jr. Nie będziemy zdradzać wszystkiego. Jego historię najlepiej poznać, oglądając film Olson. To zdecydowanie jeden z najbardziej wstrząsających dokumentów, jakie pojawiły się w tym roku w sieci.