“Beverly Hills, 90210”: Najpierw Luke Perry, teraz Jed Allan. Nie żyje kolejna gwiazda serialu. Przyjaciele żegnają aktora
11.03.2019 14:29, aktual.: 12.03.2019 13:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie żyje Jed Allan, gwiazdor “Beverly Hills, 90210”. To drugi zmarły aktor z tego serialu w ostatnich dniach - w zeszłym tygodniu potwierdzono śmierć Luke’a Perry’ego. Przyjaciele i ludzie z branży żegnali w mediach społecznościowych gwiazdę opery mydlanej.
Jed Allan nie żyje
Aktor serialu “Beverly Hills, 902010” zmarł w wieku 84 lat. Jego śmierć potwierdził syn, Rick Brown. Przyczyny śmierci nie są znane.
Jed Allan urodził się 1 marca 1935 roku w Nowym Jorku. Pierwotnie chciał zostawić zawodowym muzykiem. Miał propozycję zostania DJ’em. Po ukończeniu studiów na wydziale teatralnym w Waszyngtonie brał udział w różnych sesjach zdjęciowych i przesłuchaniach. W 1958 roku w stolicy USA założył teatr.
W swojej karierze aktorskiej grał też w takich produkcjach jak “CSI: Kryminalne zagadki Miami”, “Strażnik Teksasu”, “Lassie”, “Columbo”, “Sześć stóp pod ziemią” czy “Santa Barbara”. Występował również na Broadwayu.
To drugi aktor tej opery mydlanej, który zmarł w tym miesiącu. W zeszłym tygodniu podano informację, że nie żyje Luke Perry.
Jed Allan nie żyje. Wspominają go aktorzy z Beverly Hills i przyjaciele
Ian Ziering, amerykański aktor, cieszył się, że mógł pracować wspólnie z Jedem Allanem przy okazji “Beverly Hills, 90210”. - Miałem przyjemność pracować z nim w latach 1994-1999. Świetny człowiek - pisał na Instagramie.
W śmierć aktora nie mógł uwierzyć Jason Piersley. - “Kochałem Jeda. Był cudowny…” - napisał.
Swój żal również wyraził A. Bone Martinez, który grał z Jedem Allanem w “Santa Barbara”. - “Jego darem było niezwykłe połączenie profesjonalizmu i inspiracji. Był hojny i uprzejmy, zabawny i zacięty. Bóg wie, że był ukochany przez tych, którzy mieli szczęście dzielić się z nim sceną. Wiem, że jednym z wielkich błogosławieństw mojej kariery było to, że zostałem jednym z tych, którzy mogli być jego przyjaciółmi” - pisał na Facebooku.