"Ameryka Express": Filip Sikora o pieszczotliwych zwrotach mamy. "Na początku z tym walczyłem"
Grażyna Wolszczak tworzy z synem jedną z par uczestników "Ameryka Express" szczególnie przykuwających uwagę widzów. Filip Sikora opowiedział o tym, jak ich relacje wpływały na udział w programie.
Jedną z par, która podjęła się wyzwania podróży za jednego dolara dziennie, jest Grażyna Wolszczak i jej syn Filip Sikora. Nie ma co się oszukiwać: to właśnie na ten duet widzowie czekają najbardziej. Wszyscy są ciekawi, jak aktorka i jej dorosła już pociecha poradzą sobie na bezdrożach Ameryki.
Syn aktorki z wykształcenia jest programistą i psychologiem. Choć od najmłodszych lat towarzyszył rodzicom w teatrze, nie chciał iść ich ścieżką, wolał znaleźć własny sposób na siebie. Wolszczak przyznaje z dumą, że mimo to wciąż ma z synem wspólny język i bardzo dobry kontakt. Przyznaje nawet w wywiadach, że bywa nadopiekuńcza. Jeszcze zanim pojawili się w "Ameryka Express", wystąpili razem w "Dzień Dobry TVN", gdzie aktorka wyjawiła bez ogródek,że jej syn szuka dziewczyny.
Bezpośredniość aktorki może nieco zdziwić. Nawet sama Grażyna Wolszczak przyznała na łamach "Faktu" , że nawet w programie "robiła synowi wiochę". Filip Sikora zapytany o to, czy rzeczywiście tak było, zareagował śmiechem.
- Szczególnie na samym początku bardzo walczyłem z pieszczotliwymi określeniami mnie. Ale mama też wszystkich nazywa pieszczotliwie. Mówiła: "Ale zobacz, nawet do Różala mówię dzidzia, do Colinsów". Odpowiedziałem "No tak, ale ja jestem twoim synem, to będzie inaczej odbierane". Na początku z tym walczyłem, potem dałem listę zakazanych słów, a w końcu machnąłem ręką. Próbowałem dać chociaż dwa zakazane, np. laleczko, prosiłem, żeby to chociaż była lala, ale to też nie działało. No trudno, najwyżej koledzy będą się śmiać - dodał dowcipnie w rozmowie z "Faktem".