"1899". Maciej Musiał w hicie Netfliksa. Przeklina... po polsku
W czwartek 17 listopada na platformę Netfliksa trafił serial "1899", nowe dzieło twórców "Dark". Dla polskich widzów jednym z najciekawszych wabików może być fakt, że zagrał w nim Maciej Musiał. I nie jest to jakaś tam malutka rola, a dość istotny drugi plan produkcji. Aktorowi przyszło nawet sporo mówić w rodzimym języku.
17.11.2022 | aktual.: 17.11.2022 14:29
"1899" mógłby być jednym z wielu seriali Netflixa, które trafiają na platformę i przechodzą bez większego echa, gdyby nie jeden istotny szczegół. Stworzyli go Jantje Friese i Baran bo Odar. To niemiecka superpara telewizyjna, która ma na koncie jeden z najbardziej cenionych i szeroko komentowanych seriali ostatnich kilkunastu lat - "Dark". Tamto dzieło urzekło miliony ludzi swoją tajemniczą i nieźle poplątaną fabułą.
Teraz już wiemy, że nowe, ośmioodcinkowe dzieło twórców nęci podobnymi fabularnymi "smakołykami". "Obraz pełen mroku i cienia doskonale koresponduje z wielowarstwową fabułą. Fani 'Dark' będą zachwyceni dbałością o szczegóły i porozrzucanymi tropami" - napisała Małgorzata Czop w recenzji dla WP. Myślę, że nawet bez tych słów sam opis fabuły "1899" jest wystarczająco zachęcający: Podczas podróży przez olbrzymi i zdradziecki Atlantyk pasażerowie "Kerberosa" napotykają na statek dryfujący na otwartym morzu. Nie przeczuwają jednak, że to początek koszmaru.
Zobacz: zwiastun "1899"
Pomijając już podobieństwo serialu do "Dark", jest jeszcze jeden aspekt, który akurat może zainteresować polskiego widza. Mianowicie Maciej Musiał zagrał w produkcji jednego z bohaterów. Olek, bo tak się zwie jego postać (zdrobnienie od imienia Aleksander, ale rzecz jasna nikt nie mówi do niego w ten sposób), haruje w kotłowni statku. Jeśli zakładacie, że jest to jeden z tych przypadków, gdzie Polak pojawia się na 15 sekund, by potem już nigdy nie wrócić na ekran, to jesteście w błędzie. Nazwisko Musiała jest wymienione nawet w czołówce, co samo w sobie wyraźnie informuje, że aktor zagrał jedną z istotniejszych postaci drugiego planu.
Z Olkiem zapoznajemy się zresztą bardzo szybko, bo około szóstej minuty pierwszego odcinka "1899". Jeden z bohaterów krzyczy do niego wymownie: "Ty, Polak!". Musiał odwraca się do niego z niechętnym wyrazem twarzy, ale nic nie mówi. Oczywiście przypada mu robota z naprawieniem pewnej rzeczy. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Musiał chodzi bez koszulki - jego umięśniony tors zrobił ostatnio furorę w mediach społecznościowych, więc ten akcent będzie szczególnie miły dla jego fanek.
Dalej jest tylko ciekawiej. Musiał wygłasza nawet kwestię po polsku. "Czemu skręcamy?" - mówi wyraźnie zaniepokojony. Szybko przekonujemy się jednak, że na tym się nie kończy, bo aktor jeszcze wielokrotnie miał szansę mówić w rodzimym języku. W drugim odcinku wyrzuca nawet z siebie magiczne "k..wa".
Inna sprawa, że z racji konstrukcji scenariusza aktorzy z różnych państw często mówią do siebie w swoich językach. To sprawia, że niektóre sytuacje wypadają dość zabawnie - w jednym z odcinków Musiał rozmawia z Japonką, ale oboje nie mają szans się zrozumieć. Pozostaje im jedynie (albo aż) odczytywanie swoich emocji i gestów. Olek to zresztą o tyle ciekawy przypadek, bo jest całkiem nieźle oblatany językowo. Rozumie zarówno angielski, jak i niemiecki. Choć ten pierwszy w wymowie raczej kaleczy, to w drugim rozmawia raczej bez problemu.
Nie da się ukryć, że angaż w "1899" potwierdza, że Musiał robi całkiem niezłą karierę w Netfliksie. To już trzecia produkcja serwisu, w której zagrał. I druga zagraniczna, ale w przeciwieństwie do "Wiedźmina", tym razem miał więcej do zagrania. Nie jest to może najbardziej rozbudowana kreacja świata, ale doskonale wiemy, że nie tak znowu wielu Polaków rzeczywiście ma szansę grać w międzynarodowych hitach.
Na szczęście ostatnimi czasy jest z tym coraz lepiej, co udowadniają Piotr Adamczyk, Tomasz Kot oraz oczywiście Marcin Dorociński, który pojawi się nawet w hollywoodzkiej superprodukcji Toma Cruise'a "Mission Impossible - Dead Reckoning". Kto wie, jak dalej potoczy się kariera Musiała, ale jedno jest pewne - właśnie dorzucił sobie do filmowego CV ładną pozycję.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski