Trwa ładowanie...
19-02-2010 16:41

Zwykły Szninkiel przeciw światu

Zwykły Szninkiel przeciw światuŹródło: komiks.wp.pl
d47u7kt
d47u7kt

Nad Wisłą po raz pierwszy "Szninkla" mogliśmy przeczytać pod koniec lat osiemdziesiątych, dzięki wydawnictwu Orbita. Niewielu spodziewało się wtedy, że będzie to tytuł, który na stałe wpisze się w historię komiksu. A powinni - były to przecież najlepsze lata w twórczości obu autorów - scenarzysty Jeana Van Hamme'a i polskiego rysownika Grzegorza Rosińskiego.

Obaj już niemal dziesięć lat tworzyli "Thorgala", opowieść o wychowanym wśród wikingów "dziecku z gwiazd", jeden z najpopularniejszych tytułów w historii europejskiego komiksu. W czasach, w których powstawał "Szninkiel" powstały też najlepsze zeszyty z przygodami Thorgala - w 1985 roku ukazało się "Gwiezdne Dziecko" i "Łucznicy", zaś w latach 1986-88 wydano mini-cykl o krainie Qa, odświeżający serię i przenoszący jej akcję do Ameryki.

Rosiński współpracował w tym czasie także z André-Paulem Duchâteau tworząc pierwsze części doskonałego, klasycznego science-fiction "Yans", zaś Van Hamme startował właśnie z "XIII", wciągającą opowieścią kryminalną, opartą na spiskowej teorii dziejów.

Wielu "Szninkiel" może wydawać się tylko zręczną żonglerką cytatami. Komiksem wprawdzie zajmującym, ale powielającym jedynie pomysły innych autorów. Jest w tym nieco prawdy. Van Hamme bez skrępowania sięga do klasyki fantasy i science-fiction i przywołuje takie dzieła jak "2001: Odyseja kosmiczna" z jej tajemniczym monolitem unoszącym się w przestrzeni czy "Władca Pierścieni" z jego ideą małego człowieczka ratującego świat.Sporo tu także motywów biblijnych - sama postać J'ona, który musi umrzeć, by zbawić świat, to przecież jawne nawiązanie do postaci Jezusa Chrystusa. Rosiński zdobył się nawet na przepyszny artystyczny żart cytując słynną "Ostatnią wieczerzę" da Vinciego (pierwszy kadr na stronie 67).

d47u7kt

Jednak potęga "Szninkla" nie polega na wprawnym operowaniu kliszami. To przede wszystkim doskonale opowiedziana historia everymana wplątanego w kosmiczne sprawy. J'on nawet imię ma jakieś normalne, nawiązujące do angielskiego Johna. Jest przedstawicielem rasy niewolników. I choć na świecie żyją wolne Szninkiele, on dowiaduje się o tym dopiero, gdy rusza z misją ocalenia świata. Misją, wydawałoby się z góry skazaną na porażkę, bo J'on nie posiada żadnej nadludzkiej mocy, a władcy Daaru nie zdają sobie nawet sprawy z jego istnienia.

Van Hamme doskonale radzi sobie z postaciami. Urzeka przede wszystkim J'on, mały człowieczek, któremu udało się uradzić całą historię. W przeciwieństwie do Frodo Bagginsa, J'on nie jest człowiekiem bez właściwości, którego rolą jest poznawanie prawdziwych, pełnokrwistych i fascynujących postaci. To facet z krwi i kości, wiecznie myślący o seksie i narzekający na swój los. Czytelnikowi bardzo łatwo się z nim zżyć, wczuć w jego położenie. Pomaga też fakt, że J'on jest bezwolną ofiarą sił wyższych. Że sprzysięgają się przeciw niemu nie tylko trzej władcy Daaru, ale i sama opatrzność, Władca Stworzyciel Światów.

Na wyżyny swoich umiejętności wspiął się także Rosiński. Rysownikowi udało się stworzyć pełen fantazyjnych stworzeń świat, którego metamorfoza w znaną nam wszystkim Ziemię wydaje się być oczywistością. Zachwycają piękne postaci kobiece, seksowna G'wel, jednooka Zambria. Poraża spektakularność i szczegółowość niektórych scen. Ale przede wszystkim Rosińskiemu udało się w sposób doskonały opanować język komiksu. Historię opowiedzianą w "Szninklu" czyta się bez żadnych problemów czy przestojów. Zrozumie ją nawet czytelnik, który nigdy wcześniej nie miał w ręku żadnego komiksu.

Być może "Szninkiel" nie jest najwybitniejszym osiągnięciem w dziedzinie europejskiego komiksu. Nietrudno przyjąć, że istnieją tytuły ciekawsze, głębsze, ambitniejsze i lepiej narysowane. Ale to bez wątpienia doskonały komiks, na którym wychowało się całe pokolenie polskich czytelników. I warto go znać.

d47u7kt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d47u7kt