Zwolnili się z pracy, żeby oglądać Sejm w kinie. Sala pęka w szwach
Tłum w salach, gorące reakcje, głośne komentarze - w poniedziałek 11 grudnia po raz pierwszy w historii w warszawskiej Kinotece można oglądać obrady Sejmu na dużym ekranie.
Poniedziałek 11 grudnia, dziewiąta rano, centrum Warszawy. Pogoda fatalna, pada deszcz ze śniegiem i wieje wiatr. Powietrze też niezdrowe - smog wdziera się do płuc z każdym oddechem. Ale do pustawej zwykle o tej porze Kinoteki, kina mieszczącego się w Pałacu Kultury i Nauki w samym centrum miasta, zmierza spory tłum.
Powód jest prosty, ale zarazem wyjątkowy. To właśnie dziś rano ma się zacząć wydarzenie zupełnie bezprecedensowe: pierwsza w Polsce transmisja obrad Sejmu na dużym, kinowym ekranie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tego nie było na całym świecie
- Tego jeszcze nie było nigdzie w świecie - komentował na gorąco dla Wirtualnej Polski dziennikarz holenderskiej gazety. - Dlatego wiedzieliśmy, że musimy tu być, zobaczyć to na własne oczy i pokazać naszym czytelnikom i czytelniczkom.
W kinie z minuty na minutę pojawia się coraz więcej osób. Jest też mnóstwo mediów polskich, ale i zagranicznych. Foyer Kinoteki pełne jest kamer, aparatów, mikrofonów. Są też osoby z Sejmu - młoda dziewczyna fotografuje kino, mówiąc, że to do dokumentacji działań parlamentu. Obie sale szybko wypełniają się ludźmi. Zaczyna brakować miejsc, ludzie siedzą na schodach, stoją pod ścianami. W kinowej kawiarni stoi koszyk z batonikami: "Jarkami" i "Donkami". "Zobaczymy, kto wygra" - komentuje z uśmiechem dziewczyna stojąca za kontuarem.
- To rzeczywiście dziwne uczucie, kiedy z czegoś, co było żartem, a może wręcz bzdurą, zrodziło się coś tak bardzo realnego, jak to dzisiejsze wydarzenie - komentował na gorąco Michał Marszał, dziennikarz i satyryk, pomysłodawca imprezy w Kinotece. - Cieszę się, że to się udało i mogę obiecać, że postaram się tworzyć w przyszłości więcej tego typu sytuacji. Bardzo lubię, kiedy świat realny przeplata się z wirtualnym. Publikowanie "storików" na moim kanale może być dziś problemem, bo przecież nie wypada wyciągać telefonu w kinie. Muszę coś wymyślić, będę się pewnie chował pod marynarka.
Sytuacja ważna, sytuacja absurdalna
- Czujemy, że to przełomowy moment dla Polski, ostateczne pożegnanie starego i powitanie nowego w rodzimej polityce - opowiada Wirtualnej Polsce para, która jako jedna z pierwszych zajęła miejsce na sali. - Chcemy w tym uczestniczyć. Chcemy to zobaczyć właśnie w takiej, niekonwencjonalnej formie. Chcemy oglądać to z innymi.
- Spróbuję zostać tu aż do wieczora, może do samego końca obrad - opowiada trzydziestolatek, który mości sobie miejsce na jednym z foteli. - Nie ukrywam, że nie oglądałem wcześniej obrad Sejmu w jakiejś dłuższej formie, ale oglądanie w kinie bardzo mnie zainteresowało, dlatego zdecydowałem się przyjść.
- Lubię absurdalne sytuacje - opowiada młoda dziewczyna, zdejmując płaszcz i wieszając go w kinowej szatni. - Na czym polega absurd? Na tym, że ktoś się zwalnia z pracy, żeby zobaczyć obrady Sejmu w kinie. Tak jak ja. I tak jak - jestem święcie przekonana - połowa publiczności. A może nawet więcej niż połowa.
Obrady rozpoczęły się zgodnie z planem, kilka minut po godz. 10. Kiedy marszałek Szymon Hołownia podszedł do mikrofonu w sali w Kinotece rozległ się głośny aplauz. To był wyraźny sygnał, że w warszawskim kinie będzie gorąco.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o najlepszych (i najgorszych) reklamach świątecznych, wielkich potworach w "Monarchu" na AppleTV+ i szokującym znęcaniu się na ludźmi w "Special Ops: Lioness" na SkyShowtime. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.