Zrozumieć nadczłowieka

Eric, beztroski dwudziestokilkulatek wciąż bujający się ze swoim bratem Hugh i przyjacielem Samem, zostaje obdarzony darem, którego pochodzenia nikt nie rozumie. Pewnej nocy dom, w którym mieszka po prostu eksploduje, a on sam odkrywa w sobie nadludzką siłę, umiejętność latania czy zdolność do poruszania przedmiotami... Z początku wykorzystuje nowe talenty by nieść pomoc, a wytłumaczenia poszukuje w Bogu. Szybko odkrywa jednak, że nikt mu nie odpowiada, żadna siła wyższa nie ogranicza jego czynów, a w ludziach budzi strach a nie nadzieję. Rozczarowany przekonuje się, że nie musi już żyć według społecznych i moralnych norm, odrzuca je więc, gwałci żonę Hugh, a jego samego posyła na wózek inwalidzki. A następnie rusza przez Stany Zjednoczone pozostawiając za sobą szlak pełen trupów i zniszczonych miasteczek. Jego śladem rusza Sam - jedyny człowiek, z którym Eric jeszcze rozmawia.

Zrozumieć nadczłowieka
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

14.10.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:54

Największą siłą "Byłem bogiem" (polskie tłumaczenie tytułu jest nieco nietrafione, w oryginale, "A God Somewhere", znalazło się miejsce na pytanie, czy Bóg w ogóle istnieje, w polskiej wersji już go nie ma) jest portret głównego bohatera i jego relacji z najbliższymi. Eric do końca pozostaje nieodgadniony.Jakby należał do nowego gatunku, z którym ludzkość po prostu nie potrafi się porozumieć. Swojego brata krzywdzi zupełnie bezrefleksyjnie, kierowany kaprysem i przyziemną żądzą zemsty. Sama traktuje zaskakująco dobrze. O Almie nie wypowiada się wcale.

Jest w tym niezrozumieniu nieco z ducha "Solaris" Stanisława Lema, też traktującego przecież o kontakcie z istotą, z którą człowiek po prostu nie jest w stanie się porozumieć. I podobnie jak w "Solaris" "Jestem bogiem" podkreśla jeszcze tę obcość skupieniem się na osobistych problemach ludzi. Żyjący swoimi marzeniami o Almie Sam nie ma nic do zaoferowania oderwanemu od człowieczeństwa Ericowi.

Oceniający superczłowieka wedle swoich kategorii ludzie widzą w nim potwora, odpowiedzialnego za śmierć ponad 3 tysięcy niewinnych. Najbliższy mu Sam dostrzega jeszcze resztki człowieczeństwa, czepia się ich więc rozpaczliwie powtarzając pytanie "dlaczego?", jakby istniała uniwersalna odpowiedź usprawiedliwiająca postępowanie Erica. Ale były przyjaciel jej nie udziela. "Tak bardzo chcesz uzyskać odpowiedzi - mówi w pewnym momencie, jakby mówił do dziecka. - Żeby zrozumieć prawda? Przykro mi, Sam. Nigdy tego nie zrozumiesz. Ale to dobrze. Nie musisz."

Arcudi nie pozostawia czytelnikowi wątpliwości - Eric nie szanuje ludzkiego życia, zabija dzieci, masakruje niewinnych, uderza w swoich najbliższych. Ale jednocześnie nie czyni z niego prostego bohatera negatywnego. Duża w tym zasługa świetnych rysunków Petera Snejbjerga doskonale oddających "natchnienie" Erica, ale największe uznanie należy scenarzyście, któremu udaje się zadać niełatwe pytanie, o granice moralności. Czy Erica, nie widzącego szansy na zbawienie ludzkości, możemy oceniać według uniwersalnych kryteriów? Czy zabijając dziecko czyni większe zło, niż gdyby zabijał dorosłego, skoro oboje są dla niego straceni i niegodni uwagi? Odpowiedź na te pytania nie przychodzi z zewnątrz, bo scenariusz "Byłem bogiem" nie mówi nic o pochodzeniu mocy Erica - istnieje szansa, że jest to boska interwencja (zresztą Eric długo w to wierzy), ale jeżeli tak, to dlaczego ten sam Bóg nie powstrzyma szaleństwa swego wybranka?

Dzięki "Byłem bogiem" John Arcudi wpisuje się w długą i chlubną tradycję nobilitowania i odbrązowienia opowieści o superbohaterach. I wnosi nowe spojrzenie na problem - jego superbohater nie jest po prostu człowiekiem z mocami (jak bohaterowie "Authority" Warrena Ellisa), ani fanatykiem po siłowni (jak Strażnicy Alana Moore'a czy Batman Franka Millera), ale istotą zupełnie obcą. Kimś więcej niż człowiek, a mniej niż bóg. Najbliżej mu do doktora Manhattana ze "Strażników", ale jest od niego bardziej porywczy. Co nie znaczy, że łatwiej go zrozumieć.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)