"Zobacz, zanim Tusk zakaże". "Popis" Adamczyka w TVP
Pod koniec grudnia Donald Tusk skierował dwa pozwy - jeden wymierzony w "Wiadomości", drugi ws. filmu "Nasz człowiek w Warszawie". W odpowiedzi na nie w środowych "Wiadomościach" Michał Adamczyk zarzucił premierowi "próbę wprowadzenia cenzury".
Michał Adamczyk w środowym wydaniu "Wiadomości" nawiązał do pozwu skierowanego w sprawie filmu "Nasz człowiek w Warszawie" Marcina Tulickiego. Jego słowa brzmiały następująco: - Donald Tusk często i chętnie mówi o wolności słowa. Są to jednak puste słowa, bo sam próbuje kneblować usta dziennikarzom, próbuje zakazać publikacji Marcina Tulickiego "Nasz człowiek w Warszawie". Nie ma i nie będzie naszej zgody wprowadzenia cenzury - powiedział.
Prezenter TVP na tym nie poprzestał. - Będziemy o tym mówić, będziemy ten film pokazywać niezależnie od tego, czy się to podoba liderowi opozycji, czy też nie. Państwo przed telewizorami mają prawo wiedzieć, jak wyglądały próby zbliżenia z Rosją za jego rządów. Mają prawo znać prorosyjskie wypowiedzi i decyzje byłego szefa rządu. Mają wreszcie prawo wiedzieć, co teraz próbuje ukrywać polityk - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na końcu swojej przemowy zapowiedział datę kolejnej emisji tego filmu, a po nim, również kolejnej, "debaty". Apel Adamczyka mógł zostać wystosowany w odpowiedzi na oświadczenie Anity Werner, która w poniedziałek 2 stycznia w "Faktach" wspomniała o sprawie materiału "Siła kłamstwa". "Na wniosek Antoniego Macierewicza Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, zamiast stać na straży wolności słowa, chce nas za to ukarać" - twierdzi TVN. Stacja zobowiązała się, że "będzie publikować fakty niezależnie od tego, dla kogo są one niewygodne".
Przypomnijmy, że "Nasz człowiek w Warszawie" to film skupiony na postaci Tuska. W materiale sugerowane jest, że polityk odpowiedzialny jest za napaść Rosji na Ukrainę. TVP stawia tezę, że były premier był najbardziej "prorosyjskim w historii szefem rządu". Przywołano również wątek katastrofy smoleńskiej, sugerując, że nie była ona wypadkiem, lecz zaplanowanym przez Moskwę zamachem. Emisja filmu odbyła się 9 kwietnia, w ciągu kolejnych dni do KRRiT wpłynęły skargi na materiał Tulickiego. Pięć dotyczyło nierzetelności i braku obiektywizmu, a jedna drastycznych scen z frontu ukazanych w filmie.
- To skandaliczny film. Będę go analizował na zajęciach ze studentami dziennikarstwa jako przykład ekstremalnej propagandy i manipulacji - mówił w kwietniu w rozmowie z serwisem Press Krzysztof Luft, członek rady programowej Telewizji Polskiej.
Pod koniec grudnia Tusk skierował pozew wobec dyrektora TAI Jarosława Olechowskiego oraz Tulickiego. Lider PO chce usunięcia filmu z internetu oraz zakazu jego dalszego rozpowszechniania. TVP, Olechowski oraz Tulicki mają także wystosować przeprosiny.
Związany z państwowymi mediami Tulicki pisał na Twitterze, że wraz z TVP "nie dadzą się zastraszyć" i przygotowują drugą część "Naszego człowieka w Warszawie".