Zespół disco polo tłumaczy się z obecności w "Sprawie dla reportera". Chcieli pocieszyć bohaterkę

Występ grupy Masters z piosenką "Żono moja" w "Sprawie dla reportera" oburzył wielu widzów i internautów. Menadżer zespołu postanowił zabrać głos, tłumacząc, dlaczego kobiecie walczącej z mężem o opiekę nad dziećmi odśpiewano "hymn dla małżeństw".

Wokalista grupy Masters śpiewał "Żono moja" przed kobietą z trudem walczącą o rozwód
Wokalista grupy Masters śpiewał "Żono moja" przed kobietą z trudem walczącą o rozwód
Źródło zdjęć: © TVP
oprac. MOS

12.01.2022 08:24

Odcinek "Sprawy dla reportera" nadawany na antenie TVP1 6 stycznia wywołał sporo emocji. Bohaterką programu była pani Maryna, która jest w trakcie rozwodu z mężem i walczy z nim o opiekę nad trójką ich dzieci. Kobieta mieszka tylko z najmłodszym dzieckiem, a pozostała dwójka przebywa pod pieczą ojca. Mimo że było widać, iż dla pani Maryny podzielenie się osobistą historią było trudne i wywoływało lawinę łez, produkcja postanowiła zakończyć odcinek w biesiadnym stylu z piosenką disco polo "Żono moja".

Występ grupy Masters w interwencyjnym programie TVP oburzył część widzów i internautów. Teraz menadżer zespołu wyjaśnia, dlaczego dicopolowcy wzięli udział w "Sprawie dla reportera".

- Z naszych obserwacji nie wynikało, że to była jakaś tragedia dla niej, tylko przypomnienie dobrych chwil, które spędziła z mężem. Tak trzeba podejść do tej sprawy, a nie zastanawiać się, czy takie wykony powinny być. Stoję na stanowisku, że powinny być, by dodać ludziom otuchy i dobrej energii, by pocieszyć - powiedział w rozmowie z Plejadą Marek Kłosiński.

Jak zdradził, to produkcja programu chciała "zakończyć tę sytuację jakimś miłym akcentem, a nie, żeby 'dokopać'". Nikomu nie zapaliła się lampka, że pani Marynie może nie być miło, słuchając skocznej piosenki zachęcającej jej do pogodzenia się z mężem.

- Jeśli chodzi o ten konkretny przypadek, to nie można tak podejść do sprawy, że ta piosenka się tylko źle kojarzy. Bo jeżeli ta pani przez tyle lat żyła ze swoim partnerem, to znaczy, że były też między nimi dobre chwile, to nie była tragedia cały czas. (...) Piosenka "Żono moja" stała się hymnem dla małżeństw, nie ma bez niej polskiego wesela. Nawet był taki moment, że Paweł (Jasionowski - wokalista grupy) powiedział, że skłóceni partnerzy się przy tym utworze godzili, że zapomnieli o złych rzeczach, że podawali sobie rękę - dodał menadżer Masters.

Na dowód Marek Kłosiński podaje, że po zakończeniu zdjęć zespół rozmawiał z panią Maryną, która nie zgłaszała żadnych uwag. - Była niezwykle sympatyczna, nie było z jej strony plucia w nas jadem, że "co to za głupoty?". Wręcz przeciwnie, bardzo nam było miło z nią chwilę porozmawiać, poza tym ona chętnie robiła sobie z nami zdjęcia. (...) Na pewno nie ma do nas pretensji o ten występ - tłumaczy.

Mimo krytycznego odbioru występu zespołu disco polo w "Sprawie dla reportera", muzycy chętnie zagraliby tam ponownie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)