Zatrudnia dziennikarzy z TVP i TVN. "Patrzę na człowieka, czy jest przyzwoity"
Dorota Gawryluk jako szefowa pionu informacji i publicystyki Polsatu częściowo odpowiada za strategię stacji. W czasie pandemii Polsat stanął przed nowymi wyzwaniami. Pomimo głosów krytyki wygląda na to, że telewizja ma powody do radości. Gawryluk tłumaczy dlaczego.
02.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 16:45
Okres pandemii sprawił, że programy informacyjne odnotowują rekordowe wyniki oglądalności. Rzetelne informacje, analizy i dyskusje stały się produktem na wagę złota. Obecnie liderem rynku jest stacja TVN24. Zaraz za nią plasuje się TVP Info i Polsat News. Analogicznie wygląda sytuacja z głównymi serwisami informacyjnymi.
- Rywalizacja o widza jest tak samo trudna, jak przed pandemią. Ważne jest również rzetelność naszych newsów. Pojawia się szereg fake newsów związanych z koronawirusem i to na nas dziennikarzach spoczywa obowiązek weryfikacji tych informacji, które pojawiają się w przestrzeni publicznej - twierdzi Dorota Gawryluk w rozmowie z portalem Wirtualne media.
Niedawno Polsat był krytykowany za zaproszenie do programu "Gość wydarzeń" Edyty Górniak negującej pandemię. Na wizji miała okazję rozmawiać z byłym Głównym Inspektorem Sanitarnym Markiem Posobkiewiczem, jednak nadal uważa, że jeśli szczepionki na koronawirusa staną się obowiązkowe, to opuści kraj. Dorota Gawryluk w rozmowie z WP uznała, że "Edyta Górniak ma prawo wypowiadać się o koronawirusie". Zdaniem dyrektorki publicystyki zestawianie ze sobą przeróżnych gości jest dobrym posunięciem.
- Od zawsze wierzę w mądrość widzów. Oni czują, że nie uprawiamy żadnej gry, ani polityki. Jesteśmy miejscem debat. Nie zamykamy się na nikogo. Jesteśmy przez to oczywiście krytykowani z różnych stron. I z lewej, i z prawej. To bardzo niewdzięczne, ale przynosi efekty. A mnie po prostu cieszy - zapewnia.
Dorota Gawryluk uważa, że komentarze o tym, jakoby Polsat sprzyjał władzy były "konkurencyjną grą i nieładnym zagraniem". Nie chce uczestniczyć w tego rodzaju dyskusji. O braku stronniczości stacji ma świadczyć fakt, że zatrudnia u siebie dziennikarzy, którzy wcześniej pracowali zarówno w TVN, jak i TVP. Jak zapewnia Gawryluk, przy doborze pracowników kieruje się wyłącznie kompetencjami.
- Może lepiej oceniać to, co poszczególni ludzi robią? Proszę zauważyć, że wszyscy dziennikarze, którzy są na rynku od lat, gdzieś pracują, pracowali w jakimś czasie, z jakąś władzą. A ci, którzy w tej sprawie krzyczą najgłośniej, robili rzeczy, których dziś powinni się wstydzić. Nie rozumiem tego sposobu myślenia o jakiejkolwiek stacji. Patrzę na człowieka, na to co umie, czy jest przyzwoity. To też tylko ocena, bo potem na różnym etapie życia człowiek może zachowywać się inaczej. Nie lubię deprecjonowania tego, kto z jakiego pochodzi miejsca. Wyborcy PiS-u mogą pytać: co to za zatrudnianie ludzi z TVN? Ich przeciwnicy mogą pytać: a co to za ludzie z TVP? To tylko inwektywy i walka, która do niczego nie prowadzi. W naszym nowym programie jest np. Jarosław Kuś, który przez lata pracował w TVP. Są reporterzy z TVN. Powtarzam: patrzę na kompetencje - wyjaśnia.