Zapendowska ucina lamenty po występie Lady Pank. "Bzdury"
Bzdury, małostkowość, brak świadomości, na czym polega konwencja - osoby zajmujące się krytyką muzyczną, miażdżą opinie tych, którzy wylewem hejtu zareagowali na występ Janusza Panasewicza w Sopocie.
23.08.2023 12:47
Największym medialnym wydarzeniem kulturalnym ostatnich dni w Polsce bez dwóch zdań jest festiwal w Sopocie. Jedni komentują występy laureatów Bursztynowego Słowika, duetu Kwiat Jabłoni, inni skupiają się na innych występach i jakości transmisji telewizyjnej. Ale najgłośniej jest zdecydowanie o tym, co w Operze Leśnej pokazał zespół Lady Pank.
Kiedy tylko członkowie grupy zeszli ze sceny, natychmiast ruszył internetowy hejt - domorośli krytycy i krytyczki muzyczne zaczęli narzekać na jakość ich występu. Najbardziej dostało się wokaliście zespołu, Januszowi Panasewiczowi: że śpiewał niewyraźnie, że fałszował. Nie brakowało głosów domagających się... zmiany wokalisty na kogoś innego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Osobowość, a nie głos
- Bzdury - komentuje ostro największa polska specjalistka od śpiewu i emisji głosu, Elżbieta Zapendowska. - Zacznijmy od tego, że Lady Pank to prawdziwa ikona polskiego rocka, zespół, który istnieje od wielu, wielu lat i ma w dorobku mnóstwo fantastycznych, wciąż aktualnych przebojów. To grupa, w której, siłą rzeczy, występują muzycy nie pierwszej młodości. Mają pełne prawo do tego, żeby w zależności od sytuacji być w różnej kondycji.
Zapendowska podała inne przykłady muzyków, którym też zdarzają się gorsze dni, co w niczym nie przekreśla ich wielkiego znaczenia.
- Taki choćby Mick Jagger - wymienia. - Czasem jest na scenie w gorszej formie wokalnej, ale czy to w jakikolwiek sposób wpływa na oceny, które dostaje? Absolutnie nie. Warto zauważyć, coś bardzo ważnego, czego osoby hejtujące Panasewicza w internecie najwyraźniej nie rozumieją: na scenie muzycznej, a zwłaszcza w rockowej konwencji, głos nie jest wcale najważniejszy, o wiele bardziej liczy się osobowość. To, co ma się do powiedzenia i przekazania, a nie to, czy zrobi się to absolutnie perfekcyjnie.
Cohen charczał, O'Connor fałszowała
- Jest mnóstwo przykładów artystek i artystów, którym zdarzały się słabsze występy, a mimo to pozostają niekwestionowanymi ikonami muzyki - dowodzi Zapendowska. - Choćby Leonard Cohen. On przecież na scenie, przepraszam za wyrażenie, charczał. A przecież był wielkim artystą. Albo zmarła niedawno Sinead O'Connor - jakże jej się zdarzało fałszować! A jednocześnie była wielką osobowością, która na zawsze zmieniła światową kulturę i muzykę.
Krytyczka odniosła się też do tego, jakie powinności, ale i przywileje mają wielkie muzyczne gwiazdy.
- Jasne, o głos trzeba dbać, to przecież narzędzie pracy, to przecież istotny element zawodu, który się wykonuje, wychodząc na scenę - mówi. - Ale warto też pamiętać o tym, że tego typu wykonawcy jak Lady Pank są obecnie bardzo pożądani i na ich każdy występ czeka mnóstwo osób. Ci, którzy dziś plują na Panasewicza, to tylko głośna garstka, ale mogę się założyć, że na każdym następnym występie grupy będą tłumy, które będą się znakomicie bawić.
Na scenie był ogień
Ostatnie zdanie potwierdza to, jak występ Lady Pank został przyjęty w Sopocie. Udało nam się dotrzeć do osoby, która zawodowo zajmuje się krytyką muzyczną, była w Operze Leśnej, widziała i słyszała osobiście, jak wyglądał ten koncert.
- Nie wiem, jak to wyszło w transmisji telewizyjnej - mówi WP, - ale na scenie było znakomicie. Mogę śmiało powiedzieć, że to właśnie Lady Pank to zespół, który podczas festiwalu wywołał największy "efekt wow". I nie chodzi tylko o efekty specjalne, ubarwiające ten występ, choćby gigantyczna ilość baniek mydlanych.
Osoba, która widziała sopocki występ Lady Pank na żywo, podkreśla jego żywiołowość i energię, które mocno porwały publiczność.
- Ludzie znakomicie się bawili - mówi. - Śpiewali razem z zespołem wszystkie piosenki, echo niosło się po całej Operze Leśnej. A Panasewicz miał świetny kontakt z publicznością. Narzekanie, że fałszował jest małostkowe i niedorzeczne. Może i fałszował, może w transmisji telewizyjnej było to słychać, ale na scenie był ogień, którego publiczność bardzo potrzebowała i dała się mu ponieść.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.