"Za marzenia" miał przyciągać młodych widzów jak magnes. TVP ma się czym chwalić?
Telewizja Polska huczała, że to będzie "najodważniejszy serial od lat". Czy rzeczywiście tak jest? Nie do końca. Postanowiliśmy sprawdzić, czym i z jakim skutkiem TVP chce zwabić dwudziestoparolatków przed ekrany.
27.02.2018 | aktual.: 27.02.2018 16:35
Oferta programowa Telewizji Polskiej do tej pory była, mówiąc wprost, nudna i nijaka. O ile pokolenie naszych rodziców czy dziadków bez problemu znajdzie coś dla siebie (chociażby tureckie seriale, "Koronę królów" czy też hit "M jak miłość"), to młodsi widzowie mają z tym już znacznie większy problem. Po wielu latach spychania młodzieży w telewizyjną otchłań TVP w końcu postanowiła wyjść im naprzeciw. Padło na serial "Za marzenia". Ale czy polska wersja "Przyjaciół" zdołała podbić serca dwudziestoparolatków?
Scenariusz powstał na podstawie książki Karoliny Frankowskiej, która pracowała m.in. przy scenariuszu do "Prawa Agaty". To już dobry omen. Produkcja opowiada o losach trójki przyjaciół, którzy mieszkają razem w Warszawie. Widzowie poznają ich, kiedy kończą studenckie życie i wkraczają w dorosłość.
Bartek (Piotr Nerlewski, który rzucił rolę leśniczego w "M jak miłość" dla nowej produkcji TVP) skończył finanse, a pracuje na stoisku, sprzedając hot dogi. Jego współlokatorka Zosia (w tej roli Maja Bohosiewicz) to dyplomowana pani psycholog, która na co dzień męczy się w swojej pracy, doradzając innym, jaki mają wybrać zawód. Ostatnią bohaterką jest Anka (Anna Karczmarczyk) pracująca w branży filmowej jako specjalistka od fryzur.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że cała trójka przyjaciół niemalże od razu po zakończeniu edukacji znalazła pracę. Choć żadne z nich nie czuje, że robi coś na miarę swoich ambicji i marzeń, to bez problemu udaje im się utrzymać w tętniącej życiem stolicy. Godne pozazdroszczenia.
A sama Warszawa? Nie są to co prawda cukierkowe obrazki rodem z seriali TVN, ale mają w sobie "to coś". Jeśli ktoś zastanawia się dopiero, w którym mieście chce studiować, ujęcia miasta zaserwowane w TVP z pewnością ułatwią mu tę decyzję.
Na plusa z pewnością zasługuje obsada. Na szczęście zabrakło "znanych i lubianych twarzy", które przewijają się w każdej serialowej produkcji, czyli Małgorzaty Kożuchowskiej i Tomasza Karolaka. Zamiast nich zobaczyliśmy m.in. Katarzynę Figurę, Macieja Radla czy Paulinę Chruściel. Jeśli chodzi o tę ostatnią aktorkę, jej bohaterka ma ponoć sporo namieszać w fabule. Co ciekawe, nie tylko ze względu na zachowanie, ale przede wszystkim na fakt, że jest lesbijką. O ile w każdym innym serialu przeszłoby to bez większego echa, o tyle w Telewizji Polskiej, która na każdym kroku powtarza, że jest misyjna, budzi pewne kontrowersje. Czyżby to właśnie tutaj tkwi klucz do sukcesu? To właśnie tym wątkiem TVP chce przyciągnąć przed ekrany młodego widza?
Czy obejrzymy kolejny odcinek? Być może. Jeśli w tym samym czasie konkurencja nie pokaże kolejnej części "Harry'ego Pottera", to jest szansa, że i młodzież skusi się na przełączenie kanału. Pod koniec jeden z bohaterów "Za marzenia" powiedział: "miałaś spełniać Warszawo nasze marzenia, a zrobiłaś nas w ch…". Obyśmy nie musieli tego sparafrazować, mówiąc o "nowym i odważnym" serialu TVP.