Wystąpili w reklamach i... mieli przez to kłopoty. To im się nie opłaciło
Udział dziennikarzy w reklamach często wzbudza wiele emocji i dzieli środowisko. Jedni uważają, że jest dopuszczalny, inni, że niezgody z etyką zawodową. Jednym uchodzi na sucho, innych spotyka kara czy upomnienie. Komu występ w spocie się nie opłacił?
13.04.2017 | aktual.: 13.04.2017 18:23
Udział w reklamie to często intratny interes i okazja do podniesienia popularności. Nie od dziś znane twarze reklamują nam przeróżne marki czy usługi. Czasami jednak udział w spocie może okazać się wizerunkowym „strzałem w kolano”, o czym przekonała się niejedna celebrytka. Wystarczy wspomnieć żarty z Katarzyny Skrzyneckiej reklamującej pasztety, Edyty Herbuś – preparaty na stonki czy Natalię Siwiec – maść do wstydliwych miejsc. Jednak o ile w przypadku gwiazd kończy się to żartami bądź chwilowym brakiem propozycji zawodowych, w przypadku dziennikarzy kończy się to gorzej – zazwyczaj sporą karą.
Ostatnio pod lupą Polskiego Radia znalazł się Wojciech Mann. Wszystko przez reklamę jednej z sieci sklepów AGD, w której wystąpił. Kolorowa prasa grzmiała, że dziennikarz może przez nią stracić pracę. - Dziennikarze zatrudnieni w Polskim Radiu zobowiązani są do przestrzegania etyki zawodowej oraz wszelkich wewnętrznych regulacji funkcjonujących w firmie – komentował wówczas Łukasz Kubiak, rzecznik prasowy PR. Sprawa jednak nie wyglądała tak, jak przedstawiały tabloidy.
Okazało się, że owszem, udział Manna był analizowany pod kątem prawnym, ale z racji tego, iż jest tylko współpracownikiem stacji, nie obowiązują go standardy etatowych pracowników. Rzecznik PR zaznaczył też stanowczo, że zarząd nie pracował nad usunięciem red. Manna.
Gorzej udział w reklamie skończył się dla Marzeny Rogalskiej. W 2013 roku pożegnała się z rolą gospodyni w "Pytaniu na śniadanie". Powód? Udział w reklamie jednego z popularnych dyskontów. Jej udział w spocie spowodował, że Jerzy Kapuściński, ówczesny dyrektor TVP2, odsunął ją od prowadzenia porannego programu, bo było to niezgodne z obowiązującymi w Telewizji Polskiej zasadami.
Przed laty w stacji udział prezenterów w reklamach także był niemile widziany. W 2010 roku Monika Richardson straciła posadę prowadzącej programu "Wstęp wolny". Powodem jej zwolnienia był udział w reklamie kawy, na który zdecydowała się bez konsultacji z szefami Dwójki. - Jeżeli pani Richardson chce zagrać w reklamie, telewizje komercyjne stoją przed nią otworem – komentował wówczas rzecznik TVP Jacek Snopkiewicz.
W tym samym okresie ukarane zawieszeniem zostały Paulina Smaszcz, która była ambasadorką jednej z marek samochodów, a także Beata Sadowska za reklamowanie biżuterii. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Macieja Kurzajewskiego, który po tym, jak wystąpił w spocie jednego z banków, został na kilka miesięcy zawieszony w swoich obowiązkach. TVP wówczas szczególnie mocno pracowała nad zakazem udziału w reklamach dla swoich pracowników.
Z krytyką za udział w reklamie musiała się zmierzyć także Dorota Wellman. W 2015 roku miała podpaść dyrektorowi TVN nawet nie przez sam udział w reklamach słynnego dyskontu, ale przez to, że reklamy stylizowane na krótkie talk-show były emitowane na antenie konkurencyjnej stacji. - Nie był on zadowolony, że jego gwiazda promuje TVP – mówił wówczas informator "Na żywo". Podobno sprawę załagodził fakt, że część swojego wynagrodzenia za udział w kampanii reklamowej i to niemałą, bo 100 tys. zł przekazała na rzecz Fundacji TVN "nie jesteś sam".
Znacznie więcej szczęścia miał ostatnio natomiast Tomasz Kammel, który od kilku dni bierze udział w kampanii reklamowej materiałów drewnopochodnych. Jak dowiedział się serwis wirtualnemedia.pl, prezenter poinformował kierownictwo TVP2, że zamierza wystąpić w tych reklamach. Jak widać, udział w reklamie może obejść się bez przykrych konsekwencji, ale trzeba mieć do niego odpowiednie podejście.
Zobacz także
Tu pobierzesz za darmo aplikację Program TV:
src="https://d.wpimg.pl/1031600158-1003293454/aplikacja.png"/> src="https://d.wpimg.pl/457701298--1013396447/aplikacja.png"/>