"Wracajcie, skąd przyszliście". Bohaterka była w szoku. "Potraktowano nas jak dz***i"
Uczestnicy programu wraz z Piotrem Kraśko dotarli do Grecji. Na wyspie Lesbos spotkali się z mieszkańcami, a także odwiedzili dwa obozy dla uchodźców: przerażające i brudne namioty oraz sterylne kontenery. Pojawiły się pierwsze problemy.
Uczestnicy znaleźli się na greckiej wyspie Lesbos. Spotkali się tam z młodą Greczynką i jej ojcem, którzy pomagają uchodźcom. Rozmawiali też z miejscowymi, aby poznać ich zdanie na temat imigrantów i sytuacji na wyspie. Początkowo do Grecji przybywali uchodźcy z Syrii, ale po otwarciu granic - od 2 lat - zaczęli się pojawiać imigranci zarobkowi z Afryki, Pakistanu czy Algierii.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli, a mieszkańcy wyspy nie czują się bezpiecznie we własnym domu.
- Jak zrobię coś złego, to zostanę za to ukarana. A uchodźców i imigrantów nie spotka kara. Policja ich zatrzymuje i po jednym dniu wypuszcza. Mogą kraść ponownie - mówiła jedna z mieszkanek Lesbos.
Dziewczyna opowiedziała o organizacjach pozarządowych, która popierają zachowania uchodźców. Bronią nawet tych, którzy nie przestrzegają prawa. Uchodźcy niszczyli kościoły i cmentarze.
- Nie potrafiłabym jechać do nich i bluźnić na Allaha. Szanuję każdą religię, jakakolwiek ona jest.
Z kolei inna osoba powiedziała:
- Jesteście z Polski? Zrobiliście to dobrze, że nie przyjęliście tak wielu uchodźców. (….) Oni zmieniają naszą narodowość. (…) To jest wbrew naturze.
Piotr Kraśko wraz z uczestnikami programu pojechał do największego obozu dla uchodźców na wyspie przez media okrzykniętego "przedsionkiem piekła". W Moirze znajdowało się 8-9 tys. ludzi. Doszło do żywej dyskusji między Kraśko a jedną z uczestniczek programu. Prowadzący wszedł w rolę mentora i przewodnika. Podkreślał, że Polska nigdy nie zdecydowała się na przyjęcie chociaż ułamka tej liczby uchodźców, a w zeszłym roku azyl w naszym kraju otrzymało tylko 40 osób.
W barze przed wejściem do obozu uczestnicy spotkali się w ochotnikami, wolontariuszami, jak i samymi uchodźcami. Pracownicy podkreślali: "Jeśli my im nie pomożemy, to w przyszłości nikt nie pomoże nam (…) Ludzie z Syrii są dobrze przyjmowani, inni są niemile widziani", ale zauważali: "Moja wyspa jest już zniszczona. Turystyka nie istnieje. Powoli niszczeje kraj. Tu są cały czas walki w środku. Oni tu robią koktajle Mołotowa".
Uczestników programu uderzał fakt, że w barze znajdowali się ludzie dobrze ubrani i raczej zadowoleni. Agnieszka nie czuła się komfortowo w tym miejscu pod ostrzałem męskich spojrzeń.
- Zostałyśmy potraktowane w sposób… Nazwijmy to po imieniu, przedmiotowo jak dzi...ki. Jak osoby, po które się przychodzi i bierze, bo są ich własnością.
Marcin próbował zrozumieć sytuację ludzi, którzy się tam znajdują: "Myślę, że zacząłbym pić i ćpać w takiej sytuacji".
Nie udało im się wejść do głównego obozu, ale trafili do jednego namiotu syryjskiej rodziny, która w Grecji przebywa od 3 miesięcy. W trakcie jednej z rozmów z uchodźcami ekipa dostała informacje, że poszukuje ich policja. Na terenie obozu nie można było robić zdjęć. Ekipa pojechała do drugiego obozu na wyspie Lesbos, w którym panują dużo lepsze warunki - uchodźcy mieszkają w kontenerach, prysznice są oddzielne dla kobiet i mężczyzn, a dzieci mogą chodzić do szkoły. Na miejscu czekał na nich dyrektor obozu.
Ekipa ledwo weszła do środka, a już została wyproszona. Zaczęły się piętrzyć trudności. Po chwili otrzymali zezwolenie, które zostało cofnięta, aż ostatecznie do środka mogło wejść tylko pięć osób. Nie byli jednak w środku długo, ponieważ zostali wyproszeni przez policję. Powodem ich wyrzucenia był brak zgody na filmowanie logo organizacji charytatywnych zaangażowanych w pomoc uchodźcom, m.in. Caritas.
Kiedy uczestnicy czekali przed bramą, wyszła do nich kobieta. Irakijka podzieliła się z nimi swoją dramatyczną historią. A wkrótce dołączyły do niej kolejne osoby. Jeden z wolontariuszy postanowił uwiecznić to spotkanie na zdjęciach. Szybko pojawił się dyrektor obozu, który nakazał mu usunięcie zdjęć i oddalenie się z tego miejsca. Atmosfera zrobiła się napięta.
Z jednej z rozmów uczestnicy dowiedzieli się, że za pieniądze, które przez Europę zostały przeznaczone na uchodźców, z powodzeniem można by im zapewnić bardzo dobre warunki. Tymczasem tej pomocy wciąż brakuje, a imigranci żyją w fatalnych realiach.