"Wracajcie skąd przyszliście” Kontrowersja czy edukacyjna wędrówka śladem uchodźców?
Piotr Kraśko wraz z sześciorgiem ochotników wyruszył w trasę na Południe Europy i Bliski Wschód szlakiem uchodźców. Zastanawiał się, czy my – Europejczycy i Polacy – chcemy im pomóc, a może wolimy powiedzieć "wracajcie skąd przyszliście”.
Wśród uczestników znalazła się trójka zwolenników pomocy uchodźcom: Marta, Marcin, Robert oraz trójka przeciwników: Agnieszka, Maciek, Jan. Piotr Kraśko stał się towarzyszem, pomocnikiem i obserwatorem ich podróży. W pierwszym odcinku z boku przyglądał się ich reakcjom, nie wyrażał swoich opinii, a służył pomocą w nawiązywaniu kontaktów. Nie przejmowała dowodzenia, a jedynie wspierał ich w prowadzonych rozmowach, często studząc emocje.
Celem programu było zweryfikowanie własnych poglądów albo utwierdzenie się w nich.
- Nie mogę się doczekać tej chwili, jak ten program się skończy. I co będziecie mieli w głowach (…) Będę w tej podróży razem z wami. Czasami będę szedł z przodu, czasem z tyłu. (…) Jesteście tutaj, ponieważ macie określone poglądy – Piotr Kraśko przywitał uczestników. Razem wyruszyli w czterotygodniową podróż od Europy aż po Irak.
Wyprawa rozpoczęła się od Niemiec, które otworzyły swoje granice dla uchodźców. Nikt z władz nie zgodził się na wejście z kamerami do obozów dla uchodźców, dlatego Kraśko zabrał uczestników na spotkanie z członkami Polskiej Rady Społecznej, która pomaga uciekinierom z Bliskiego Wschodu i Afryki. Tam odbyło się spotkanie z kurdyjską kobietą, która uciekła z Turcji do Berlina. Dziewczyna opowiadała o swojej trudnej drodze pontonem przez morze, podczas której zginęli dorośli i małe dzieci.
Marta nie mogła powstrzymać łez: - To chyba nie może pozostać w nikim bez oddźwięku.
Marcin mówił: - Ja to porównam do Holocaustu – był syndrom wyrzutów sumienia, że jednak osoba z rodziny przeżyła i pytała, dlaczego ja.
Do usłyszanej historii sceptycznie podchodziła Agnieszka: - Żyła tam dwa lata. Wojny w Turcji nie ma, ale uciekła, bo się otworzyły granice. Nie do końca jest to dla mnie uciekanie przed wojną, bo tam wojny nie ma. Co jej tam takiego zagrażało, żeby narażać własne dzieci? Nie potrafię tego pojąć.
Negatywne nastawienie Agnieszki mogło wynikać z wcześniejszych doświadczeń. Wraz z mężem prowadzi firmę zajmującą się transportem międzynarodowym. Ich kierowcy mieli niebezpieczne sytuacje z uchodźcami.
- Oni nie zachowują się jak ludzie. To zachowanie zakrawa… bardziej jestem skłonna ich porównać do zwierząt niż ludzi. (…) jeśli chodzi o definicję uchodźcy, to widzę rozwścieczonego czarnego mężczyznę rzucającego kamieniami.
Podczas całej rozmowy Piotr Kraśko przyglądał się reakcjom uczestników i nie angażował się w dyskusję. Grupa była żywo zainteresowana tym, z czego żyją uchodźcy, jak zarabiają i ile pieniędzy dostają od państwa. Zadawane przez nich pytania były odkładane na później przez tłumaczkę. Finalnie nie padły. Dla Maćka i Roberta ten niejednoznaczny zakaz zadawania niektórych pytań wydał się kontrowersyjny. Maciek nie szczędził gorzkich słów w stronę organizacji społecznych, które zostały przez niego nazwane mafią – "bogacą się na pomocy ludziom w potrzebie".
Kolejny przystanek znajdował się w Austrii, niedaleko Wiednia. Uczestnicy spotkali się z Januszem – Polakiem, który sam, kilkadziesiąt lat wcześniej, był uchodźcą. Podzielił się on swoją historią. Z żalem przypominał nieludzkie traktowanie i brak natychmiastowej pomocy. Z dużą dozą niechęci podchodził do współczesnych uchodźców. Marta zadała mu pytanie, czy czuje współczucie wobec ludzi uciekających przed wojną.
Odpowiedział jej: A gdzie tam, w ogóle. Polska bardzo dobrze zrobiła, że ich nie przyjęła. (…) Mają mieszkania, zasiłki. Dostają wszystko.
Na kolejnym spotkaniu, z panią Ewą Nowotny, która od lat pomaga uchodźcom w edukacji i znalezieniu pracy, uczestnicy drążyli temat finansowania. Mówiło się o tym, że rodziny dostają 1500 euro niezależnie od tego, ile mają dzieci. Podkreślono, że z czasem ta pomoc staje się coraz mniejsza – obecnie wynosi 450 euro. Wśród uczestników dało się dosłyszeć: - Za nic dostawać 450 euro to jest bardzo dużo.
W Serbii w końcu udało się wejść do obozu dla uchodźców, gdzie rodziny oczekują na pozwolenie przekroczenia granic Unii Europejskiej. Większość z nich marzy o dotarciu do Niemiec. Uczestnicy rozmawiali z młodym chłopakiem. Zarzucili go ogniem pytań, aż do rozmowy wtrącił się Kraśko. Zaczął wypytywać opiekuna z obozu o finansowanie, ten odparł:
- Macie bardzo dużo pytań. Nie wiem, czy mam pozwolenie na udzielenia takich odpowiedzi
Maciek zwrócił uwagę na "bezkrytyczne rozmnażanie się i produkowanie dzieci na potęgę".
- Jeśli oni jeszcze dwa lata w tym obozie posiedzą, to tych dzieci będzie 6, a nie 4. Wszyscy będziemy płatnikami netto na te dzieci.
Kolejnym przystankiem był Belgrad, gdzie był czas na chwilę refleksji. Piotr Kraśko rozmawiał z uczestnikami. Na razie wszyscy pozostawali przy swoich stanowiskach. Okazało się, że Marcin w odruchu współczucia i dobrego serca oddał pani Ewie wszystkie swoje pieniądze przeznaczone na tą wyprawę. Prowadzący zastanawiał się, czy warto w pierwszych chwili wzruszenia oddać wszystkie pieniądze, a może ktoś będzie bardziej ich potrzebował.
Cały odcinek upłynął na rozmowach, poznawaniu stanowisk uczestników i próbie zrozumienia sposobu funkcjonowania organizacji niosących pomoc uchodźcom.
Program przed emisją pierwszego odcinka budził duże kontrowersje. Oglądaliście pierwszy odcinek? Czekamy na wasze opinie.