"Władcy przestworzy" wznoszą się, ale... tylko na bezpieczny pułap [RECENZJA]
Bywają seriale, których kolejne odcinki chce się włączyć od razu po zakończeniu poprzedniego. A bywają takie, których jeden odcinek na tydzień w zupełności wystarczy. "Władcy przestworzy" od platformy Apple TV+ to właśnie ten drugi rodzaj serialu.
14.02.2024 | aktual.: 15.02.2024 15:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dawno, dawno temu, gdy wydawało się, że za sprawą pandemii COVID-19 streamingi przejmą władzę nad rozrywkowym światem, uznano w Apple, lecz również i u konkurencji, że w pogoni za taką dominacją, nie będzie się twórcom zaglądać w koszty. Po 200 milionów na produkcję swoich dzieł dostali więc od Apple’a Martin Scorsese ("Czas krwawego księżyca"), Ridley Scott ("Napoleon") oraz Matthew Vaughn ("Argylle – Tajny szpieg").
Jeszcze więcej, bo aż 250 milionów dolarów, miał kosztować telewizyjny projekt Toma Hanksa i Stevena Spielberga. Oparty na motywach książki Donalda L. Millera zatytułowanej "Władcy przestworzy. Amerykańscy lotnicy w walce z nazistowskimi Niemcami", rozbudził wyobraźnię fanów, gdyż miał zakończyć wojenną trylogię rozpoczętą serialami "Kompania braci" i "Pacyfik". Z tą różnicą, że już nie na antenie HBO, gdzie debiutowały dwa poprzednie seriale nieformalnego cyklu i gdzie przez długi czas rozwijany był również projekt "Władców przestworzy". Z perspektywy 2020 roku wydawało się, że to do firmy Apple należeć może przyszłość filmowo-telewizyjnej rozrywki. Tak się jednak nie stało. Trzy wspomniane wyżej filmy nie poradziły sobie w box-office, a teraz serialowi "Władcy przestworzy" również zawodzą pokładane w nich nadzieje. Na usprawiedliwienie produkcji trzeba jednak dodać, że prawdopodobnie nadzieje te od początku były zbyt wysokie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WŁADCY PRZESTWORZY - Zwiastun (2024) Napisy PL | Apple TV+ Serial
Trudno jednak dziwić się widzom, którzy spodziewali się wydarzenia telewizyjnego na miarę premiery "Kompanii braci" z 2001 roku. Wszystko wskazywało bowiem na to, że projekt, za którym stoją takie nazwiska jak Hanks i Spielberg, a także reżyser Cary Joji Fukunaga ("Nie czas umierać"), zwyczajnie skazany jest za sukces i porwie przed ekrany nowe pokolenia wielbicieli kina wojennego. Przemawiali za tym fachowcy, przemawiał budżet, jak również gwiazdorska obsada, na której czele stanęli opromieniony blaskiem "Elvisa" Austin Butler oraz równie fetowany, choć za sprawą "Saltburn", Barry Keoghan. Tak odważny projekt nie mógł się przecież nie udać.
Tymczasem jest przeciętnie. Akcja serialu "Władcy przestworzy" rozpoczyna się wiosną 1943 roku, kiedy to kolejna partia lotników 100. Grupy Bombowej 8. Armii Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych znanej powszechnie jako "Krwawa Setka" dociera do Europy. Wśród nich są major Gale "Buck" Cleven (Butler) oraz major John "Bucky" Egan (Callum Turner). To przyjaciele jeszcze ze Stanów, którzy szybko zderzają się z wojenną rzeczywistością i prawdziwym kosztem poświęcenia. W przeciwieństwie do swoich brytyjskich kolegów latają na misje bombowe nad Niemcy za dnia, co sprawia, że przetrwanie dwudziestu pięciu misji bojowych uprawniających do zakończenia służby, graniczy z cudem. Na przestrzeni kolejnych miesięcy śledzić będziemy ich losy.
Tak naprawdę jednak bohater serialu "Władcy przestworzy", to bohater zbiorowy. Produkcja Apple TV+ poświęcona jest odwadze całej grupy ludzi, którzy postanowili przyczynić się do zakończenia II wojny światowej nie licząc się z kosztami zdrowia. Wychwalając więc odwagę żołnierzy, którzy za pokój oddali życie, "Władcy przestworzy" nie mają czasu na to, by zaprezentować bardziej prywatną i osobistą historię, która potrafiłaby porwać i wzbudzić dodatkowe emocje. Serial nie daje też okazji do tego, by jego bohaterów poznać lepiej i zaangażować się w ich przyszłość. Wojna to śmierć i "Władcy przestworzy" wzięli to sobie chyba za bardzo do serca. Losy lotników z "Krwawej Setki" mogą wydawać się przez to mniej tragiczne, gdy często pojawiające się nazwiska trudno czasem skojarzyć z konkretną twarzą. W serialu lotnicy to głównie statystyka. Przykładowo – można przypuszczać, że gdyby w roli bohatera granego przez Barry’ego Keoghana zagrał ktoś bardziej anonimowy, los tej postaci mógłby zwyczajnie umknąć.
Wrażenie chaosu i braku pomysłu innego niż dokładna kronika losów pilotów i załóg 100. Grupy Bombowej widać najwyraźniej w, nomen omen, pilotowym odcinku "Władców przestworzy". Szybko wprowadza on dodatkowe zamieszanie pojawiającym się znikąd narratorem, który – niespodzianka – nie jest żadną z wymienionych do tej pory postaci. Później widz otrzymuje skrótowe podsumowanie wszystkich nieprzewidzianych sytuacji, jakie mogły zagrozić życiu bohaterów w trakcie misji bojowych i poza nimi. I tu po raz pierwszy pojawia się myśl o tym, że serialowi Apple TV+ bliżej będzie produkcji dokumentalnych niż wojennej fabule. Nie powinno to jednak dziwić, biorąc pod uwagę książkowy pierwowzór, który również stawia na reporterską pracę popartą ogromną i kompletną wiedzą na podejmowany temat.
Paradoksalnie chaos pilotowego odcinka w finalnym rozrachunku – o ile o finale można mówić po wyemitowanych do tej pory czterech z dziewięciu odcinków – pozytywnie wpływa na dalszy rozwój "Władców przestworzy". Kiedy ma się już świadomość tego, że jest to opowieść o bohaterze zbiorowym posiadającym wiele twarzy i wiele losów, można porzucić nadzieje na wielką telewizję pokroju "Kompanii braci" i po prostu oglądać serial Apple’a z przyjemnością. Nie jest to przyjemność towarzysząca połykaniu całego sezonu serialu w jeden wieczór, ale taka w sam raz na godzinę seansu tygodniowo. A można przypuszczać, że im dalej, tym będzie jeszcze lepiej. Wraz z coraz mniejszym składem osobowym "Krwawej Setki", ci, którzy przetrwali, w końcu stają się widzowi bliżsi.
Celowo na koniec zostawiłem wizualny aspekt serialu. Jest on najmocniejszą stroną "Władców przestworzy", ale tego można się było spodziewać po produkcji kosztującej 250 milionów dolarów. Wizualnie serial obiecywał wiele i słowa dotrzymał. Nie jest to jednak powód ku temu, aby piać pod jego adresem pieśni pochwalne. Tak by się stało, gdyby wraz z wrażeniami wizualnymi serial oferował porywający scenariusz. Bez niego wypada więc jedynie odnotować na koniec, że "Władcy przestworzy" zostali nakręceni z rozmachem, który momentami wygląda na ekranie imponująco. Z pewnością można by przyczepić się scen lotniczych, jednak należy pamiętać, że mimo wszystko, to wciąż serial telewizyjny przeznaczony na mniejszy ekran, a przez to ograniczony. Kto za wszelką cenę nie będzie wypatrywał kiepskich efektów komputerowych np. w scenie lądowania na Saharze, tego w pełni zadowoli widok serialowego nieba wypełnionego dziesiątkami ciężkich bombowców i zwinnych myśliwców. To właśnie te powietrzne bitwy wzbudzają najwięcej emocji. (Choć nie ma tu chyba niczego więcej, czego nie można byłoby zobaczyć w "Ślicznotce z Memphis" z 1990 roku).
Łukasz Kaliński, Quentin.pl
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o serialach, które "ubito" zdecydowanie za wcześnie oraz wymieniamy te, które powinny pożegnać się z widzami już kilka sezonów temu. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.