Mówiła o "żydostwie i LGBT". Ekspert wprost: "strzał w stopę"
O tym, jakiej Polski życzy sobie Samuela Górska, dowiedziało się pół kraju. Afera z modelką w roli głównej nie cichnie. Co z jej karierą? Ile traci? - Nie da się być modelką i twarzą ultraprawicy zarazem. To jest strzał w stopę. Wilczy bilet - komentują eksperci w rozmowie z WP.
Od kilku dni głośno jest o wypowiedzi Samueli Górskiej, modelki, influencerki, uczestniczki jednej z edycji programu "Top Model". W krótkim wideo wyraziła bardzo przychylną opinię o Konfederacji, mówiąc, że to ludzie, którzy mają dobry pomysł na Polskę. Powiedziała też, co się jej w niej nie podoba – użyła słów, że nie chce w kraju "żydostwa i LGBT". Natychmiast spadły na nią słowa potępienia z różnych stron, ale jednocześnie jest na pierwszych stronach wielu mediów.
Co na to medioznawcy? - Problemem jest oczywiście podłoże takich wypowiedzi, czyli zacofanie i nietolerancja. Ale to się na szczęście zmienia, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Dlatego to ci, co głoszą takie poglądy, zaczynają mieć problemy - komentuje w rozmowie z WP medioznawca prof. Maciej Mrozowski z SWPS.
Po publikacji filmiku z Samuelą Górską w mediach społecznościowych na reakcję internautów, ale także firm, które z nią współpracowały, nie trzeba było długo czekać. Oświadczenia opublikowali m.in. pracownicy Kuboty czy też projektantka Gosia Baczyńska.
- W takich sytuacjach dochodzi do mechanizmu przeniesienia jej poglądów na firmy i instytucje, z którymi pracuje. A one raczej nie będą chciały być utożsamiane z takim myśleniem, bo to je kompromituje i szkodzi ich interesom. Więc będą zrywać z nią współpracę – to się już dzieje i to, zdaje się, na dość dużą skalę. Zadziałał więc prawidłowy mechanizm społeczny: za skrajne poglądy trzeba zapłacić tym, że dostaje się wsparcie tylko ze strony skrajnych frakcji, a wszystkie inne się odcinają. To instytucja społecznej sankcji i wykluczenia, która w tym przypadku zadziałała wręcz modelowo - komentuje Mrozowski.
Dlaczego firmy wycofują się ze współpracy z Górską?
- Dziś wiele firm, zwłaszcza z branży modowej, z którą ona współpracuje, choć nie tylko, buduje swój wizerunek na tolerancji, poszanowaniu inności, czyli poglądach dokładnie przeciwnych niż te, które zamanifestowała Górska. Jestem pewien, że zrobiła to z głupoty, nie spodziewała się, że taki będzie efekt. Jako "influencerka" powinna wiedzieć, że właśnie branża modowa przyczyniła się najbardziej do budowania atmosfery życzliwej tolerancji wobec wszelkiej inności, bo różnorodność i ekspresja indywidualności są motorem napędzającym ten sektor rynku - tłumaczy ekspert.
Co teraz? Problemy zawodowe
Co Górska mogła zyskać, a co straciła za sprawą swojego wystąpienia? O to pytamy Wojtka Kardysia, specjalizującego się w komunikacji internetowej, digital marketingu i influencerach.
- Nie mam najmniejszych wątpliwości: o wiele więcej straciła, niż zyskała. Powiedziałbym wręcz, że nie spodziewam się, żeby cokolwiek zyskała, może jedynie nieco większą rozpoznawalność, ale połączoną z negatywnym skojarzeniem - komentuje.
- Nie można zapomnieć o tym, że ona jest modelką i z tego głównie żyje. A świat fashion jest w dużej części złożony z ludzi, którzy albo sami należą do środowiska LGBT, albo są na nie bardzo otwarci, lewicowi i wolnościowi. Bardzo ważną wartością jest dla nich szacunek dla wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia, rasy, religii czy orientacji seksualnej. Wypowiedź Górskiej musi się spotkać z odrzuceniem i potępieniem. Powiem kolokwialnie: nieźle się wkopała - dodaje.
Kardyś podkreśla, że firmy, które do tej pory współpracowały z Górską, dziś przepraszają za to i usuwają wszystkie zdjęcia, na których była. Takiej sytuacji w branży dawno nie było. I co teraz z karierą modelki?
- Nawet gdybyśmy hipotetycznie zakładali, że może znaleźć zwolenników wśród wyborczyń i wyborców Konfederacji, trzeba pamiętać, że ta partia oscyluje wokół kilkuprocentowego poparcia. Marek, które utożsamiają się z ideologią tej partii, jest zdecydowanie zbyt mało, żeby można było na współpracy z nimi budować swoją karierę. Mówiąc krótko: nie da się być modelką i twarzą ultraprawicy zarazem. To jest strzał w stopę. Wilczy bilet. To się będzie za nią ciągnąć bardzo długo - mówi Kardyś.
Ile realnie mogła stracić?
- Nie da się oczywiście precyzyjnie tego określić. Można tylko podawać przybliżone wartości. Górska była mikroinfluencerką. Na Instagramie ma ok. 27 tys. followersów. To mogło oznaczać współpracę z firmami na poziomie barterów rzędu tysiąca zł. Mogła np. dostać torebkę czy płaszcz o takiej wartości do zaprezentowania na swoim profilu. Tego typu kontraktów raczej już nie będzie mogła zawrzeć. Ale co ważniejsze: przypuszczam, że nie będzie chciała jej reprezentować żadna polska agencja modelek. A to może oznaczać naprawdę duże problemy zawodowe - przyznaje Kardyś.
Jego zdaniem modelka powinna szybko zareagować na ten potężny kryzys wizerunkowy, co się nie dzieje. Podkreśla, że skoro nie wydała w krótkim czasie oświadczenia, utrwala tylko w ludzkiej świadomości tę kryzysową sytuację.
Jak może wyglądać jej dalsza kariera? - W Polsce jest raczej skończona. Ale zawsze może spróbować na innym rynku, w końcu świat fashion działa dziś w wymiarze globalnym. Powinna jednak poszukać kraju, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi z Polski: może Francja, może Czechy, może Ukraina. Ale generalnie może się już raczej przyzwyczajać do znacznie skromniejszego życia niż do tej pory - mówi Wojtek Kardyś.